poniedziałek, 4 marca 2013

Dream about love...



Miałam taki piękny sen. To, że się obudziłam sprawiło mi niemal fizyczny ból. Śniąc jest się przekonanym, że to rzeczywistość wyświetlana w twojej głowie jest prawdziwa.  Czujesz to wszystko, wydaje ci się, że naprawdę siedzicie noga przy nodze, że naprawdę jedziesz samochodem, że naprawdę przytulacie się na kanapie.
                W takich momentach nabieram niemal stuprocentowej pewności, że wolałabym być zakochana bez wzajemności niż wcale nic nie czuć. Bo czy wszystko jest ze mną w porządku? Mam prawie 21 lat i nadal nie wiem co to jest miłość. A tym bardziej taka odwzajemniona, piękna.
                Musi być ze mną coś nie tak. Przecież jest tyle dziewczyn – grubszych, brzydszych, głupszych ode mnie. A mimo to one mogły znaleźć TĘ osobę.
                A ja? Co mogę zrobić? To nie jest coś, co mogę nazwać „projektem zakochaj się na wiosnę”, tak jak swoją chęć zrzucenia kilogramów i codziennie działać w tym kierunku. Z mniejszym lub większym sukcesem, ale zawsze – mogę coś zrobić i czy tak się stanie czy nie zależy tylko ode mnie.
                A przecież nie zmuszę siebie czy kogoś do miłości. Nawet gdybym miała taką możliwość, to nie chciałabym. Ha, to by była „czarowna miłość”. Nie na tym to powinno polegać.
                Zresztą, co ja tam wiem? 21 lat bez miłości. A dziewczyny w moim wieku już w maju wychodzą za mąż albo planują za dwa, trzy lata. I to wcale nie „z powodu ciąży”, tylko dlatego, że im zależy. I chociaż to obrzydliwe, to jak mam im nie zazdrościć równocześnie szczerze życząc szczęścia? To nawet nie o to chodzi, że chciałabym być z facetem już ładnych kilka lat i planować ślub. Co to, to nie. Ale(jest i ale) mieć taką osobę, taką pewność.
                Sny, piękne bolesne sny.
Taio Cruz – Fallling In love.

1 komentarz:

Zapraszam!