piątek, 22 marca 2013

Expresive writing and some usual day.



„Co za dzień, co za dzień. Niezły początek, to trzeba przyznać. Podoba mi się to, że mam pomalowane paznokcie, wtedy od razu zupełnie inaczej wygląda to, jak nimi – no palcami, stukam w klawiaturę. to taki ładny złoty kolor. Stare złoto – najszlachetniejsze, najwięcej warte. I co by na to powiedział król Maciuś? Niezbyt wiele, to pewne, a w ogóle to co go to by mogło obchodzić? Sen wariata, myśli wariata, o co mi chodzi.
                Jestem zdenerwowana, bo przecież nie włączę sobie filmu przy pracowniku, i na co to komu? Idiota, wkurza mnie to, nie mam już nawet pomysłu na to, co mogę wystukać. a przecież nie będę zatrzymywała się nad klawiaturą więc uparcie piszę, tak uparcie jak tylko potrafię
                Jeszcze mi tu szura krzesłem, staram się nie zwracać uwagi, ale co mi to daje – nic oto co.
                Chcę już wiosnę, ten śnieg wokół już całkiem mnie dobija, nie ma żadnej ochoty do działania. Brudny, zimny, czasem lepki – tylko wtedy gdy temperatura spada a raczej gdy się podnosi.
Poziom koncentracji bliski zera.
                Chcę wiosnę, naprawdę – tylko to mi jest potrzebne do szczęścia. Nic więcej. No i może samotność w tej chwili. Jakby nie mógł sobie znaleźć czegoś, do zrobienia. Irytuje mnie to. Co mam dalej pisać?
                Ah, tak, przydałam się dzisiaj na spotkaniu Wydziałowej Rady Samorządu Studenckiego – w ścisłym i licznym gronie raptem 4 osób. Wspomniałam ubezpieczenie – co było odpowiednie, skoro jeszcze nikt nie pokwapił się by się tym zająć. Na szczęście, nie wszystko co mówiła Monika na pierwszym spotkaniu samorządu uciekło mi z głowy. I to nawet pozyskałam informację, którą dzisiaj wykorzystałam. Pozostaje mi mieć nadzieję, że dalej tak będzie, małe kroki, a właściwie jeden mały krok, jednak przydatny, cenię to sobie bardzo. Oczywiście, jak zwykle, tego już ze swojej natury się chyba nie wyzbędę, hiperbolizując.
                Hiperbolizując. Hipnotyzując. Właśnie tego słowa szukałam – to stukanie w klawisze działa hipnotyzująco.
                A co mnie to obchodzi, że telewizja N, złączyła się z cyfrą. Nic mi to przecież nie daje, nie wpływa znacząco na moje życie. Więc siłą rzeczy się tym nie zajmuję. Jak widać pan pracownik nie potrafi siedzieć w ciszy, ale to pewnie przez to moje hipnotyzujące stukanie w klawiaturę z pomalowanymi paznokciami.
                Pisałam dzisiaj o podróży, co ciekawe, pisałam o niej siedząc w pociągu – ot, inspiracja dla utworu literackiego. Co prawda, za wygodne to, to nie było. Strasznie się bujał ten dzisiejszy pociąg.
Znów się irytuję, szura mi tu i wzdycha, posłuchaj mych odczuć i idźże sobie wreszcie, psujesz mi energię panującą w pomieszczeniu.
                Wow, jeszcze tyle i w tak krótkim czasie to nie napisałam. Nie ma to jak głupia, najdziwniejsza nawet motywacja.
                Co mnie obchodzi to, że tak szybko piszę, że prawie 8 razy szybciej od niego? Jak dla mnie to byłoby jakieś 100 razy, ale nie wypowiadam się. Jestem złośliwa, dlatego, że jestem na niego zła, bo się tu kręci i łazi w kółko.
                Piszę, piszę, chyba powoli zaczyna mi brakować pomysłów. Ah.
                Mogłabym, a może powinnam. Napisać o swojej wyobraźni dotyczącej pewnego faceta. Hm.
Uff, jaka ulga. Poszedł sobie rąbać drewno. Alleluja! Automatycznie zwalniam tempo pisania. Wdech i wydech. Tak głęboko.
                Kurwa, wraca. No nic, piszemy dalej.
                No tak – on. Ciężko mi cokolwiek napisać konkretnego, choć często starałam, popuścić wodze tej imaginacji, jednak szło mi to opornie, nawet teraz. Po prostu wspominam sobie całą tę wczorajszą sytuację i analizuję każdy szczegół. Jak jakaś wariatka.
                No nic, dorzucę sobie węgla by nie zmarznąć, zapiszę ten plik na pendrivie i wracam do oglądania po raz enty fragmentów najpiękniejszego w świecie filmu „Duma i uprzedzenie” z Colinem Firth’em jako panem Darcy’m. Cud, miód i orzeszki.”
               
                To taka mała próbka mojego ekspresywnego pisania prozą, pisanej w pracy, po godzinie 16. Pewnie nie świadczy to za dobrze o mojej psychice. Kto by się jednak tym przejmował?
                Za to dziś rano przejęłam się za bardzo. Siostra wysłała mi mmsa – zdjęcie z gazety – „Odeszli” z datą 9 marca oraz imię i nazwisko, z wiekiem – wszystko pasujące do mojego licealnego nauczyciela fizyki. Tak bardzo mnie to wybiło z rytmu,  że zapomniałam praktycznie gdzie jestem – a były to zajęcia z języka angielskiego i dopiero wtedy, gdy koleżanka uświadomiła mi, że to moja kolej na odczytanie odpowiedzi ocknęłam się, i to z trudem. Na wielkie szczęście okazało się, że to pomyłka. Tego jak się cieszę, nie sposób opisać.
                Później poszłyśmy z N. do sklepu, pokserowałyśmy co trzeba i wróciłyśmy na uczelnię. Pojawił się „mój” przewodniczący i wypełniłyśmy jakąś ankietę dotyczącą wykładowczyni angielskiego. Z satysfakcją dałam jej dość niskie noty – trochę działa mi na nerwy. Niskie – w sensie, że w większości 4 – w skali 2-5, dwie 3. Hm, no nieważne.
                Dowiedziałam się od taty, że właśnie Polska gra z Ukrainą – siódma minuta meczu i 2:0. Dla Polaków. Hm.
               
                20.55. Nie mogę się zmotywować. Posprzątałam dzisiaj trochę w pokoju razem z siostrą. Tak jakoś ten dzień zleciał.
                Ah, by nie zapomnieć – na zajęciach z retoryki dziennikarskiej, doktor znów spodobało się to, co powiedziałam, wcale nie chodziło o spontaniczne „Papież jeździł językami po Watykanie” jak tydzień temu, lecz tym razem było to przemyślane – „że dziennikarz nie tyle jest człowiekiem, co dziennikarzem”. Tak mi to przyszło do głowy, gdy wpatrywałam się w wypisane na tablicy dobre/złe strony zawodu dziennikarza i dobre/złe cechy dziennikarza. Mi także spodobało się to, co powiedziałam. Tak trochę skromnie.
                Gdy wracałam z uczelni pociągiem – napisałam wiersz, bardzo niewyraźnie, bo pociąg bardzo bujał. Jednak udało mi się. Nawet tak myślę, że to całkiem dobry wiersz. Może dzisiaj także uda mi się coś wyskrobać? Chyba nie, dziś już zrezygnuję. Wrzucę wpis na bloga, pójdę się umyć, wybalsamuję się i kładę się spać. Ah, jeszcze chwilę muszę wejść na SImCity. Uda mi się jednak położyć się przed 22. Powinnam się ogarnąć i być bardziej aktywna. Więcej działać. Dziś jednak – sen.

1 komentarz:

  1. dzięki za pozytywny komentarz :)
    widzę u Ciebie pasję do pisania ... to co u mnie... tylko nikt nie potrafi tego zrozumieć ! :D

    OdpowiedzUsuń

Zapraszam!