Obejrzałam dzisiaj z siostrą „Annę Kareninę” – jedno
wrażenie – WOW. Film w nietypowej konwencji, niemniej magiczny – choć z
początku trudno się połapać z tym przechodzeniem scen. Właśnie te nietypowe
przejścia w pewnym momencie urywają się w filmie – zupełnie jakby reżyser z
nich zrezygnował – zastanawiam się dlaczego. Jakby wyglądał film, jeśli takie
przejścia między scenami występowałyby do końca? Ah, tam, strona techniczna.
Powieść
Lwa Tołstoja na podstawie której kręcony był ten film należy do powieści
psychologicznych, a w filmie trudno o tego typu zarysowanie charakteru postaci.
Rozpraszam
się, czytam streszczenie powieści – stwierdziłam, że książkę koniecznie musze
przeczytać w całości. Szkoda, że nie ma w niej happy endu. Już nie raz pisałam,
dlaczego najbardziej takie twory mi się podobają.
Etykieta,
konwenanse, towarzystwo, prawa kobiety, obowiązek, namiętność, ostracyzm. Tamte
czasy… ale czy dzisiaj nie jest podobnie? Pomimo, tego, że dziś rozwód jest
czymś legalnym, prawie zwyczajnym – większości ludzi się to nie podoba. A
mówiąc, że ma się w nosie opinie innych – kłamie się. Żyjemy wśród ludzi, ich
opinie wpływają na ich stosunek do nas. A kto lubi źle się czuć w towarzystwie
innych? Nie znam nikogo takiego.
A
propos. Może gdybym wyprowadziła się z domu, tata przestałby jakby ciągle się
mnie czepiać? Naprawdę nie wiem – cokolwiek bym nie powiedziała, lub też nie
zrobiła – obrywa mi się. Naprawdę mam tego dość, to takie nic przecież. Ale
dzisiaj z tego powodu prawie się rozpłakałam.
Święta,
a za oknem arktyczny niemal krajobraz. Za dużo tej bieli. Jak ja tęsknię do
wiosny?
Byłam
dzisiaj w „kościółku”. Podoba mi się nasz ołtarz, obrazy, witraż – to wszystko
takie monumentalne, złote, pełne przepychu, bogate w formie. Ale czy bogate w
treści? Jak nigdy na mszy po 16 było dziś bardzo mało osób – czy aby na pewno
to przez pogodę?
Jaka
jest nasza tajemnica wiary? „Chrystus umarł, Chrystus zmartwychwstał, Chrystus
powróci”. Powróci? Kościół jest tak skostniały, że ciężko mi sobie wyobrazić
Jezusa pojawiającego się w XXI wieku – cóż, będzie posiadał smartphona? Założy
konto na twitterze? Będzie nawracał prezesów wielkich korporacji? Cała ta
Wielkanoc wydaje mi się bezsensowna. Jaki ojciec skazuje swojego syna na takie
cierpienie? Skoro Najwyższy jest wszechmocny, po co ta ofiara? Sam może
wszystkich sobie przesiać – ty się nadajesz, a ty nie. Nawracać się przez
cierpienie? Nie, bezsens.
Ah,
nie mam już siły pisać o niczym więcej. Zawodzę sama siebie.
Honey – Nie powiem jak.