niedziela, 24 marca 2013

Word of the week: failure.



                Dziś, pomimo tego, że jestem na siebie strasznie wkurzona nie robię sobie żadnych wymówek. To nic mi nie da. 

                Dyscyplina – tak właśnie, to tego, czego potrzebuję. Wyrobię ją w sobie. Przestanę sobie wyrzucać pewne rzeczy, bo po prostu nie będę ich robić. Wyzbędę się tego co zbędne w życiu.
                Skupię się na tym co zależy ode mnie. To chyba moje nowe motto.
                By jednak jakoś się tak nie dołować, napiszę, że jestem z siebie zadowolona, z jednego chociaż względu – poszłam dzisiaj rano na mszę do kościoła. Pomyślałam sobie, że i tak się od tego nie wywinę, więc dlaczego mam nie pójść rano, by mieć to z głowy? Niedziela palmowa – a więc święcenie palemek, musiałam ją wziąć. Myślałam, że wszyscy będą jeszcze spali, gdy sobie wyjdę z domu, spotkało mnie jednak rozczarowanie – mama już od rana była w kuchni. Po mszy poszłam do sklepu kupić palemkę babci, potem ją jej zaniosłam i trochę sobie z babcią pogawędziłam.
                Inną taką pozytywną rzeczą jest to, że oglądałam „Harrego Pottera i kamień filozoficzny”. Z siostrą właśnie. Do tego wypiłam sobie przy tym piwko. I tak jakoś ten dzień zleciał. Podobnie jak cały tydzień. Nie wiadomo kiedy.
                Za oknem wciąż zima, ślisko i nieprzyjemnie jak diabli.
Mumford and sons – Whispers In the dark.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Zapraszam!