Hm, co prawda nie piszę swoich słów piórem na pergaminie,
czy chociażby w jakimś pięknie oprawionym zeszycie długopisem. Piszę te swoje
słowa, po raz kolejny, po raz 23 w tym miesiącu (a nie chce mi się liczyć po
raz który w tym roku) na laptopie, w pliku o nazwie „Ja, Karo”, w
programie Microsoft Office. Jednak jedynym punktem światła w pokoju, oprócz
ekranu laptopa jest świeca leżąca na biurku, obok mojej lewej ręki. Daje
całkiem miłe ciepło i piękny blask na biurku. Jakoś to średnio wpisuje się w
klimat laptopa i tajemnego bloga.
Przecież
mogłabym pisać swoje słowa na kartach pamiętnika długopisem – jak dawniej.
Jednak wydaje mi się, że o wiele trwalszym sposobem jest właśnie zachowanie
tego na komputerze. A szczerze pisząc, nie chce mi się przepisywać swoich słów
– to takie bezsensowne wykonywanie powtórnie tej samej pracy. Nawet, gdy jestem
na uczelni i coś ciekawego wpadnie mi do głowy – nie zapisuję tego na kartce –
których mam wtedy pod dostatkiem, ale wklepuję sobie w telefon. Nie wiem czy
pisałam na kartach tego pliku o tym programie evernote.com? Możliwe, że tak.
Niemniej to jest bardzo wygodne – kopiuj wklej – bez najmniejszych wyrzutów
sumienia, bo to przecież tylko i wyłącznie moja umysłowa praca. Z jednej strony
bardzo mnie to cieszy – z drugiej tęsknię czasem do tej kartki i długopisu.
Żyjemy jednak w XXI wieku, więc sentymenty powinno się odkładać na bok.
Właśnie
tak myślę, dlaczego pomimo tego nastawienia na rozwój osobisty tak ciężko u
mnie z działaniem? Bo kalendarzowa wiosna, a za oknem zima? Bo nie czuję się
najlepiej? Bo jest mi zimno? Bo jestem zmęczona? Bo chcę iść dziś spać
wcześniej? Wymówki. Oto co. Cholerne wymówki.
Dziś
jednak nie jest tak źle – trochę poczytałam książkę, dokończyłam opracowywanie
punkty na egzamin z romantyzmu. Słowem myślę, że daję radę, choć idzie mi to
opornie.
Dla
swojej przyjemności obejrzałam – po raz kolejny „Dumę i uprzedzenie” – ostatni
odcinek, muszę sobie kupić tę książkę, oraz „Masz wiadomość” także po raz enty.
Jestem taka monotematyczna! Do tego znów przeglądałam swoje pamiętniki z
gimnazjum. Zaczęłam to wszystko wspominać, chciałam sobie pofantazjować –
pomyślałam jednak sobie – skup się na
tym, co zależy od ciebie. „Pogrążanie się w marzeniach i zapominanie o
życiu niczego nie daje” słowami Dumbledora. Co mi da po raz kolejny
analizowanie czegoś, co minęło i nie wróci? Wspominanie kogoś, kogo najpewniej
już nie zobaczę? Analizowanie tego co być może, na podstawie najpewniej błędnie
ode mnie interpretowanych sytuacji?
Muszę
pamiętać o tym, na czym najbardziej mi zależy – chociażby stypendium naukowe.
Oto cel, który powinien najbardziej ukierunkować moje działania, w ogóle
pobudzić do działania. To zależy tylko ode mnie. Myśl o tym już przyprawia mnie
o dreszcz ekscytacji, a co wtedy, gdy każdego miesiąca będę dostawała kwotę na
swoje własne konto? Ah!
Więc,
mówię sobie – to zależy od ciebie, tylko ty możesz to zrobić, więc skup się
tylko na tym. Nic więcej nie ułatwi ci osiągnięcia tego celu. Więc cel mam. Ale
czy mam powód? Wiele, wydawałoby się – kasa, uniezależnienie w pewnym stopniu
od rodziców, ale chyba przede wszystkim – na co wpadłam właśnie teraz –
udowodnienie sobie – patrz oto potrafisz. Wystarczyło trochę wysiłku, a ty już
tyle wygrałaś. To takie podejście, jakie jest mi potrzebne.
Lepiej
mi będzie przeżywać swój dzień jeśli otoczę się tymi pozytywnymi słowami, nawet
swoimi – które non stop uświadamiałyby mi po co mi to wszystko, że to nie jest
jakieś widzimisię, że na tym mi właśnie zależy. Taki będzie jeden z celów na
przyszły tydzień. Stworzenie wokół siebie takiej motywacyjnej otoczki. To
pozwoli mi wyrobić w sobie nawyk myślenia nastawionego na rozwój. O to właśnie
chodzi.
21.08.
Dziś właśnie pójdę sobie wcześniej spać – jutro niedziela palmowa, chcę iść na
mszę o 8.30. Wiem, że od pójścia do „kościółka” i tak się nie wymigam, więc
wolę mieć to jak najszybciej za sobą. Wyjdę z domu wcześniej, być może uda mi
się wyspowiadać, jeśli tylko będzie okazja.
Wow.
Kończę 59 stronę w tym pliku – a w nim wyrazów 31 013. Ciekawa liczba.
Teraz już większa. I znów. O i jeszcze kilka dodatkowych wyrazów. Jakie to
głupie i naiwne z mojej strony. Kichnęłam, a więc prawda.
Przeskoczyłam
właśnie do strony numer 60 – a myślałam, że to mi się nie uda. Ok., ok., idę
sobie. W błogi sen. W błogą krainę wyobraźni – tym razem jednak bez żadnych wyrzutów
sumienia.
Linkin Park – In the end.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz