poniedziałek, 25 marca 2013

Little craziness.



                Świadomość nie boli. Nie przeszkadza, ale też niezbyt pomaga. Ok. – wiem, czego od siebie oczekuję. Tylko zanim zdecyduję o tym, co teraz będę robić mija dłuższa chwila. Tak, marudzę sobie. Nigdy nie za wiele tego działania. Nigdy nie wystarczająco.
                Wielu rzeczy przecież mi się nie chce, lub też nie mam ochoty robić. Albo robię także rzeczy, których nie uwzględniam w swoich planach – jednak wiem, że postępując tak, a nie inaczej wcale nie marnuję czasu, wręcz przeciwnie. Chodzi mi tu o takie głupie pomaganie mamie. Nom.
                Zostałam nominowana przez pewną bloggerkę do Best Blog Award – dowiedziałam się o tym w przerwie między zajęciami – gdy siedziałyśmy z dziewczynami w focusie i zajadałyśmy pizzę.  A. od razu zapytała czy można w tym głosować. Uśmiechnęłam się – nie, chodzi tylko o taki blogowy łańcuszek z pytaniami. Taka mała rzecz, a bardzo cieszy – tym bardziej, że dziewczyna naprawdę sporo blogów nominowała, a jednak mój – był jako pierwszy. Taka głupotka, z której bardzo się cieszę, do tego słowa bloggerki, że nie może doczekać się na moje odpowiedzi… Kto by się z tego nie cieszył? ;)
                Ah, 21.42. Zleciało mi trochę czasu przy tym wpisie, bo zajmowałam się pewną rzeczą dla taty. I tak nie do końca mi to wyszło, no ale spróbowałam.
                ***
                Jestem tak żałosna, że nawet nie jestem pewna czy powinnam o tym pisać. Dziś rano widziałam tego chłopaka, on mnie raczej nie – wchodziłam wtedy na łacinę. Na łacinie specjalnie poszłam do łazienki – ale on już przy tych ławkach nie siedział. Później gdzieś mi mignął przed historią mediów – choć teraz już wcale nie jestem pewna, że to był on. Dzisiejsze moje myśli i zachowanie to istne wariactwo. Powinnam się z tym opanować.
                Jutro wf, na którym on powinien być także. Boję się tego wfu.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Zapraszam!