poniedziałek, 11 marca 2013

Change yourself...



Ok., ok., już piszę. Rozmowa z S.J. dała mi wiele do myślenia. Przede wszystkim to, że zapamiętał mnie głównie dlatego, że jestem nieszablonowa. Nieszablonowa dlatego, że mam jakąś pasję, w której się rozwijam. Fotografię oczywiście. Mówił, że rozmawiał z wieloma studentami. I praktycznie nikt na dzień dobry nie mógł się czymś pochwalić tak jak ja – tą fotografią, czy żeby było to chociaż cokolwiek innego. Większość po prostu stara się prześlizgnąć po życiu, nie dawać od siebie światu nic. Zastanawiałam się wracając do domu, kto z moich znajomych ma jakąś pasję? X, podobnie jak ja fotografuje – ale chyba już o wiele mniej ode mnie, pomimo tego, że ma sto razy lepszy sprzęt. A czy zainteresowania Y, to można nazwać zainteresowaniami, czy tylko kolekcjonowaniem wiadomości z popkultury – tzn. ogląda wiele filmów, ale popularnych, słucha muzyki, tylko popowej, czyta książki – tylko te, które są na top10 emipku. Z, Ź? Ha! A moje rodzeństwo? Bracia – owszem, elektronika, mechanika, tego typu rzeczy, ale siostra? Czy można nazwać zainteresowaniem wgapianie się 14h/dobę w telefon komórkowy? Koleżanki z roku – cóż, cały ich czas wypełniają ich drugie połówki, albo przygotowania do ślubu.
                Naprawdę nie mogę wymienić choćby jednej osoby ze swoich znajomych, która robiłaby coś naprawdę, coś innego niż nauka, popkultura czy imprezki. To charakterystyka społeczeństwa jałowego, które teraz jest. Bo po co się starać?
                Oto recepta – zmieniaj się. Pozwalaj na wypłukiwanie z siebie niepotrzebnych informacji, rozwijaj się. Ciągle.
                Byłam zdziwiona, że gość, chce przyjść na uczelnię, by ze mną rozmawiać. Wytłumaczył się z tego, co mnie zaskoczyło. Chodziło o to, że w biurze była osoba, z którą w najbliższym czasie będzie się rozstawał – bo pracuje na etacie i gdy dostanie 10 punktów wyznaczonych na ten dzień, to choćby mogła tego 11 nie zrobi. Tak jak pokazywał – powie by posprzątać, a ta osoba sprzątnie coś ze stołu, ale nie spod niego, bo już musi się schylić do tego. De facto, to trochę to, co mi tata powtarza. Jakkolwiek.
                Oraz różnica między tym, że jeśli komuś się nie płaci – to się oczekuje, jeśli się płaci – to się wymaga. Od razu przedstawił sprawę tak, że w pewien sposób, dopiero po jakimś czasie będę rozliczana z tego, co robię.
                A jeszcze nie napisałam na czym to zadanie miałoby polegać. Brzmi prosto. Mam prowadzić bloga, wstawiać na niego jakieś ciekawe teksty opatrzone zdjęciami , rozwijać go – nom wszystko w duchu nieruchomości, architektury.
                Najpewniej jutro przysiądę i pomyślę nad pomysłami tych pierwszych tekstów. I wyślę do niego maila ze swoimi propozycjami. Cóż, trzeba będzie się wysilić i poprzeglądać zagraniczne strony nieruchomościowe. Spróbowanie czegoś nowego nie zaboli. Byle do przodu.
                Piszę już jakieś 20 minut. Ciężko mi się dzisiaj skupić. Wybrać to o czym napisać, a o czym nie. Może tak skrótowo? R. w tym tygodniu nie ma na uczelni. Na historii mediów oglądałyśmy materiał o Beatels’ach – upiekło nam się i tekst o relatywnej prawdzie Nietzschego będziemy analizować za tydzień.
                Jutro wf. Postaram się pójść. Potem – 4 godziny przerwy – planowałyśmy iść z dziewczynami do kina, ale nie wiem jak to wyjdzie, skoro A. nie będzie. No nic, idę się myć.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Zapraszam!