niedziela, 31 marca 2013

Anna Karenina and God.



Obejrzałam dzisiaj z siostrą „Annę Kareninę” – jedno wrażenie – WOW. Film w nietypowej konwencji, niemniej magiczny – choć z początku trudno się połapać z tym przechodzeniem scen. Właśnie te nietypowe przejścia w pewnym momencie urywają się w filmie – zupełnie jakby reżyser z nich zrezygnował – zastanawiam się dlaczego. Jakby wyglądał film, jeśli takie przejścia między scenami występowałyby do końca? Ah, tam, strona techniczna.
                Powieść Lwa Tołstoja na podstawie której kręcony był ten film należy do powieści psychologicznych, a w filmie trudno o tego typu zarysowanie charakteru postaci.
                Rozpraszam się, czytam streszczenie powieści – stwierdziłam, że książkę koniecznie musze przeczytać w całości. Szkoda, że nie ma w niej happy endu. Już nie raz pisałam, dlaczego najbardziej takie twory mi się podobają.
                Etykieta, konwenanse, towarzystwo, prawa kobiety, obowiązek, namiętność, ostracyzm. Tamte czasy… ale czy dzisiaj nie jest podobnie? Pomimo, tego, że dziś rozwód jest czymś legalnym, prawie zwyczajnym – większości ludzi się to nie podoba. A mówiąc, że ma się w nosie opinie innych – kłamie się. Żyjemy wśród ludzi, ich opinie wpływają na ich stosunek do nas. A kto lubi źle się czuć w towarzystwie innych? Nie znam nikogo takiego.
                A propos. Może gdybym wyprowadziła się z domu, tata przestałby jakby ciągle się mnie czepiać? Naprawdę nie wiem – cokolwiek bym nie powiedziała, lub też nie zrobiła – obrywa mi się. Naprawdę mam tego dość, to takie nic przecież. Ale dzisiaj z tego powodu prawie się rozpłakałam.
                Święta, a za oknem arktyczny niemal krajobraz. Za dużo tej bieli. Jak ja tęsknię do wiosny?
                Byłam dzisiaj w „kościółku”. Podoba mi się nasz ołtarz, obrazy, witraż – to wszystko takie monumentalne, złote, pełne przepychu, bogate w formie. Ale czy bogate w treści? Jak nigdy na mszy po 16 było dziś bardzo mało osób – czy aby na pewno to przez pogodę?
                Jaka jest nasza tajemnica wiary? „Chrystus umarł, Chrystus zmartwychwstał, Chrystus powróci”. Powróci? Kościół jest tak skostniały, że ciężko mi sobie wyobrazić Jezusa pojawiającego się w XXI wieku – cóż, będzie posiadał smartphona? Założy konto na twitterze? Będzie nawracał prezesów wielkich korporacji? Cała ta Wielkanoc wydaje mi się bezsensowna. Jaki ojciec skazuje swojego syna na takie cierpienie? Skoro Najwyższy jest wszechmocny, po co ta ofiara? Sam może wszystkich sobie przesiać – ty się nadajesz, a ty nie. Nawracać się przez cierpienie? Nie, bezsens.
                Ah, nie mam już siły pisać o niczym więcej. Zawodzę sama siebie.
Honey – Nie powiem jak.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Zapraszam!