czwartek, 21 marca 2013

Too much to think...



godz. 14.35
                Znowu za dużo sobie wyobrażasz. Spójrz na siebie. Gruba, niezgrabna okularnica z wielkim nosem do tego za mało o siebie dbająca. Kto na ciebie zwróci uwagę?
                A jednak sama powiedziała, że podszedł dzisiaj tylko po to żeby zagadać. W końcu co go obchodzi chłopak, którego widział zaledwie dwa razy na wfie i którego nawet nie zna imienia? Nie wiem, pewnie mi sie wydaje, ale przecież A jeszcze zanim podszedł była zajęta telefonem, powiedziała tylko dwa słowa. No i właściwie co można było powiedzieć na temat R? Nie za wiele. I to takie spojrzenie, wcale nie natarczywe jak u kolegi z roku, tylko takie mile i co dziwne, długie.
                Co ja pisze? O czym myślę? Jestem żałosna. Szkoda tylko, ze dziewczyny tak sie uparły na niego, jakby wybrały sobie do komentowania(?). Nie wiem jak to określić, po prostu na pól serio śmieją sie, ze to ich zaklepany chłopak. To trochę nie ułatwia sprawy. Kurcze.
                Chciałabym. Chciałabym wiele rzeczy. Dobre chociaż jest to, ze znam siebie. Wiem jak bardzo potrafię wyolbrzymiać pewne sprawy. Juz kiedyś powiedziałam sobie stop i podziałało. Potrafiłam nie myśleć w ten sposób o R. I wyszło mi to na dobre, czasami nawet byłam dumna z tego, ze potrafiłam pohamować swoja wyobraźnię. A teraz, gdy pokazał jaki jest naprawdę i gdy rezygnuje z uczelni - wyszłam na tym z podwójna korzyścią.
                Jak postąpić tym razem? Tym razem także mówię sobie stop, za to dbam o siebie - kończę z fastfoodami, jem racjonalnie, ćwiczę, dbam o cerę, paznokcie. Tak właśnie.
Postanowione.

godz. 18.32
                No i? Cóż mogę ze sobą zrobić? Trudno mi jakoś w tym przypadku pilnować swojej fantazji. Przecież nie spotykam się z nim codziennie jak z R, więc tak na dobrą sprawę takie popuszczenie wodzy swoim myślom nie powinno mi zaszkodzić. Ha! Co też ja nie wygaduję!
                Umówiłam się z A na 8 w xx – miałyśmy iść odrabiać zajęcia z wfu. Niestety pociąg mój przyjechał spóźniony do miasta o jakieś 15 minut. I jak tu się nie denerwować? A miała do tego problem z wydrukowaniem referatu na literaturę powszechną. Posiedziałyśmy sobie tylko przy automatach i wybrałyśmy się na wf od 9.40.
                Ćwiczyłyśmy z zarządzaniem – było nas 20 osób na sali, w porównaniu z naszą grupą – to tłum. Gdy weszłyśmy do sali, chłopaki jakoś tak śmiali się – mi wydawało się, że obgadują właśnie mnie. Tak czułam. Myślałam sobie – „no to pięknie się zaczyna”. Jednak dalej nie było tak źle, co prawda mogłam mniej im przeszkadzać w graniu w siatkówkę, lepiej byłoby gdybyśmy były z A w tej samej drużynie – ale niestety. Plusem zajęć było to, że skończyły się jakieś 10 minut wcześniej, bo facet musiał coś załatwić. W żadnym razie nie narzekałyśmy. Więc te 80 minut wfu jakoś przetrwałyśmy. Na wielkie szczęście. Mamy jeszcze po jednej nieobecności, póki co raczej nie będziemy tego odrabiać, może jakoś po świętach czy coś.
                Literatura powszechna zapowiadała się interesująco – bez referatu i tylko z nami dwiema na sali. Na szczęście, tak jak mówiłam A, profesor była wyrozumiała. Dałyśmy radę z tymi zajęciami. Oczywiście, to ja byłam tą, która częściej się odzywała. Nawet prof. zwróciła na to uwagę, powiedziała, że celnie interpretuję, że wiem o co chodzi. Ucieszyłam się – to już druga taka uwaga skierowana do mnie w tym tygodniu – pierwszy był doktor z historii mediów. Odpowiedziałam tylko, że miałam wspaniałą nauczycielkę języka polskiego w liceum. Po zajęciach próbowałam wbić koleżance do głowy, że także mogłaby się udzielać, że to przecież nie boli. Powiedziała tylko, że za bardzo boi się, że palnie jakąś głupotę. Mi też się to czasem trafia, ale to nie powstrzymuje mnie przed odzywaniem się na zajęciach. No nie wiem.
                Może jeszcze napiszę „słówko” o książce, którą omawiałyśmy – „Głód” Knuta Hamsuna. Strasznie denerwował mnie ten bohater i nawet powiedziałam o tym profesorce. Bo dlaczego tak go obchodzi co inni o nim myślą? Zamiast martwić się tym, że nie ma co zjeść, koncentruje się na tym jak jest postrzegany – a przecież mógłby złapać się jakiejś fizycznej pracy, choć rzeczywiście nie do wszystkiego się nadawał. Mógłby jednak działać w tym kierunku. Profesor uświadomiła mi, że on nie tyle dba o opinie innych, co chroni swoją godność. Jest inteligentem – nie chce być postrzegany jako żebrak, obdartus, nie chce by ktoś widział jak bardzo się stoczył – nie chce dlatego, że wtedy ludzie traktowaliby go zupełnie inaczej. A zachowując pozory tego, jak to mu się dobrze wiedzie zachowuje resztę godności, szacunku od ludzi, którzy go otaczają. To przykre.
                Po zajęciach posżłyśmy do galerii na b-smarta po raz kolejny. Po drodze spotkałam przewodniczącego WRSS, koleżankę z liceum. I tak po raz kolejny sobie zauważam, że mam więcej znajomych na uczelni niż inne koleżanki z roku razem wzięte. Cieszy mnie to.
                Do domu wróciłam pociągiem po 14. Pograłam trochę w simsy, pozmywałam w kuchni i pomogłam trochę przy obiedzie. A teraz po małych porządkach siedzę i piszę. Piszę już te słowa jakieś pół godziny.
                Dobrze, że ten dzień się kończy – chyba tylko ta krótka rozmowa z tym facetem i zajęcia z literatury powszechnej są tym, za co mogę wyrazić swoją wdzięczność (przykładem jednej z bloggerek BGS). No może jeszcze to, że nie szłam ze stacji na pieszo i to, że pochodziłam z A po galerii. I za odrobiony wf, który choć zapowiadał się tak źle – jakoś przetrwałam. Za to jestem wdzięczna.
Ne-Yo – Lazy Love.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Zapraszam!