I
cóż? Kolejny dzień minął. Trochę bardziej produktywnie niż wczorajszy. No i
wreszcie skończyłam oglądać wszystkie odcinki serialu „Castle”.
Ok.,
ok., streszczam się. Tylko z czym? O czym tak naprawdę mam pisać? Za mało się
staram, za mało od siebie wymagam. Jednak, dlaczego mimo to mam podupadać na
duchu?
Dopiero
teraz pojawia się ta refleksja – trochę zmarnowałaś dzień, no bo tak do końca
to go nie zmarnowałam. Ah, ok., nie tłumaczę się.
Trochę
śmiałam się dzisiaj ze swojej głupiej wyobraźni. Jak mam się… Co ze sobą
zrobić? Za bardzo chcę, być może to mój problem? Nie wiem, nie wiem, nie wiem.
Muszę
sprawdzić w jaką definicję wpisuje się ten mój plik – pamiętnika czy dziennika?
Tak, taki mam z tym problem. Wydaje mi się, że bardziej jest to pamiętnik, ale dziennik
brzmi bardziej dorośle.
Mam
prawie 21 lat, dziewczyny w moim wieku już wyszły za mąż, mają dzieci, nie
mieszkają ze swoimi rodzicami – któreś z tych na pewno. Ja może nie tyle
chciałabym się wyprowadzić już teraz od rodziców, co już teraz być od nich
niezależna finansowo. Właśnie. Kasa. Kiedyś nawet przyszło mi do głowy by, gdy „dorosnę”
i się dorobię oddać swoim rodzicom każdy jeden grosz jaki na mnie wyłożyli. Nie
wiem skąd we mnie taka myśl, taka potrzeba.
Najważniejszym
pytaniem jest to kiedy się zjawi – czy potrafi w ogóle mnie znaleźć? A może czy
ja jestem gotowa na to, by mnie znalazł?
Ah,
powinnam przestać się tym zajmować, po prostu odsunąć wszystkie wątpliwości na
bok i czekać. Czekać z wielką nadzieją na to co się wydarzy. I marzyć.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz