czwartek, 14 kwietnia 2016

samotność nie do zniesienia

Środa, 13 kwietnia 2016, godz. 22.45
   Może wreszcie powrócę do częstszego pisania w dzienniku? Wiem, że bardzo dobrze tego potrzebuję, ale jakoś czas tak szybko przecieka mi przez palce gdy siedzę w sieci. Za bardzo żyję życiem innych osób, bo nie mam własnego. Od kilku dni postanawiam sobie, że wreszcie coś napiszę. W końcu otworzyłam ten plik, chociaż czeka na mnie drugi odcinek anime „Super lovers”. Świetna historia. MyAnimeList na coś się przydało – bo przysłało mi przypomnienie na maila;).
   W tę niedzielę wyszłam z domu – pojechaliśmy z rodzicami do M. Kupiłam sobie kilka rzeczy, rodzice kupili wreszcie drzwi do domu. Całkiem mi się podobają. Trochę to potrwa zanim znajdzie się czas na ich wymianę, ale chociaż są już na miejscu.
   Tak, to bardzo ekscytujące. Od wczoraj oglądam na yt filmiki Kati Morton – terapeutki. Szkoda, że w Polsce chodzenie na terapię jest wyśmiewane i lekceważone. Wymieniałam już przecież całą listę rzeczy nad którymi powinnam popracować. Eh.
   Obejrzałam również w nocy filmik aseksualnej Anastazji na yt. Sposób w jaki mówiła o miłości… Kiedyś uważałam podobnie – to uczucie kosmiczne, pochłaniające, ale oglądając logi shep689 – uważam, że to nie wszystko. Nad związkiem trzeba pracować, to nie przychodzi łatwo. To nie najbardziej romantyczna kolacja ma znaczenie, ale to, gdy druga osoba przyniesie ci leki, ciepłą herbatę gdy chorujesz. I tak właściwie to najbardziej brakuje mi tych małych rzeczy, potrafiłabym się obejść bez kwiatów, wyszukanych kolacji, ale te drobnostki – że komuś na tobie zależy. Nigdy tego nie zaznałam i mam tego dość.
   Nawet gdybym teraz kogoś spotkała to i tak nie wiem czy zdołałabym się przed tą osobą otworzyć. Wiem, że bardzo, ale to bardzo bym chciała. Ta samotność po prostu jest nie do zniesienia. Szczególnie wieczorami, gdy po całym dniu jestem wykończona, właściwie niczym.
   Taki przykład z dziś – pan S., listonosz, kumpel taty, dorabia u nas czasami. Zaczął się uważać za rodzinkę – już chyba pisałam o tym, jak swojej małej córeczce o moim tacie mówił „wujo”. Dziś, chociaż zamknęłam drzwi ze sklepu do domu, to kurwa i tak przelazł przez dom. Chciało mi się wrzeszczeć – jest pan klientem, proszę wychodzić sklepem, nie przez dom. Miałam się już miło odezwać – że proszę nie chodzić w butach przez dom, czy coś w tym stylu, ale się pohamowałam. Głównie ze względu na rodziców, ale to nie znaczy, że mnie to nie wkurwia. O proszę, jaki pełny akapit na ten temat napisałam. Nienawidzę czegoś takiego – ludzie nie znają, nie szanują – udają głupich, że nie widzą granic przestrzeni osobistej.
   Może i powinnam odpuścić. Pewnie o wiele lepiej przeżywałabym pracę w sklepie, ale nie wiem jak. Wkurwiają mnie te drobnostki okropnie. Kolejną sytuacją – pojawił się w sklepie brat bliźniaczek – mówił do mnie per „ty”, i „cześć”, a ja uparcie od „dzień dobry”, do „do widzenia”, co prawda bezosobowo, ale i tak oficjalnie. Cóż, gdyby był to kto inny – brat jakiegoś kolegi z gimnazjum, innej koleżanki – spoko, nie mam nic przeciwko. Ale z nim nie chcę być na „ty”, aż mnie odrzuca na samą myśl.
   Jak odpuścić? Jak się nie przejmować tymi małymi sprawami? Wpadłam na pomysł, by napisać do Kati Morton. Może jako terapeutka miała by dla mnie jakąś radę. To moje zachowanie mogłoby wynikać z tego, co się stało trzy lata temu, może po podpaleniu się to nasiliło, ale zawsze taka byłam. Na dystans. Jakbym miała socjalne OCD – unikam ludzi jak zarazków i bakterii. Całkiem świetna analogia.
   Wystarczy tylko, że zacznę pisać i moje palce same mnie prowadzą. Uwielbiam to. Jakbym wyrzucała z siebie całą tę żółć, która nazbiera się we mnie w ciągu dnia.
   Inną rzeczą, o której chciałam pisać jest Trisha Paytas – tak, wygląda na to, że youtube to moje źródło inspiracji do pisania. Opublikowała dwa dni temu filmik o tym, że wspiera Donalda Trumpa – w US niedługo odbywają się wybory prezydenckie. Napisałam tylko – rozumiem cię, ale ja nie mogłabym głosować na kogoś, kto używa mowy nienawiści i nie wierzy w równouprawnienie. Ale nie przestałam subskrybować. W przeciwieństwie do mnie, przez jedną noc zrobiło tak ponad 300 tysięcy osób. Opublikowała następnego dnia filmik pod tytułem – „nie jestem homofobem, i nie jestem suką” – wiele komentarzy pod filmikiem mówiło – ty nie jesteś, ale wspierasz kogoś, kto jest. Nie chcę już opisywać szczegółów, bo za dużo czasu by to pochłonęło. Napiszę tylko, że inna youtuberka Kendall Rae opublikowała filmik, w którym reaguje na słowa Trish – dała mi ona wiele do myślenia i zainspirowała do tego, bym bardziej zainteresowała się tym, co dzieje się w Polsce.
   A jedną z tych rzeczy była szósta już rocznica katastrofy smoleńskiej. W tym roku było o wiele spokojniej, a przynajmniej taki odbiór docierał do mnie z mediów. Miałam o tym się rozpisać na sowich myślach, ale jak zwykle wolę być biernym odbiorcą Internetu.
   Ok., laptop już prawie, prawie się naładował, więc idę wziąć szybki prysznic i obejrzę swoje anime w łóżku.
   Ah! Chciałam jeszcze napisać o tym, że czytam antologię opowiadań „Po prostu miłość” – z okresu powojennego. Są one tak brutalne – w tym sensie, że kompletnie zaprzeczają istnieniu iście romantycznej – mickiewiczowskiej miłości. Sprowadzają ją do banału, pustego słowa, tego, że bardzo szybko można znaleźć sobie nową miłość, albo też pomylić strach z miłością – w patologicznym związku. Okropne są te historie, ale i tak będę je czytać. Może ta antologia./,;,, .
Nie, nie może to być prawda. Nie potrafiłam nawet dokończyć tego zdania.
 Labrinth - Beneath Your Beautiful ft. Emeli Sandé

poniedziałek, 28 marca 2016

po świątecznie

No więc już po świętach. Nie wiem o czym mam pisać. Ah, chciałam wspomnieć o tym jak wczoraj, gdy kroiłam jajka naliczyłam 8 z podwójnymi żółtkami. Mama z babcią zaśmiewały się, że ma mi się na parę. Ale te jajka kupił Adam, więc może to o nim(: Ale dziś gdy robiłam surówkę znalazłam w marchewkach biedronkę z mnóstwem kropek, praktycznie cała była nimi pokryta. Babcia uwolniła ją przez okno. To takie śmieszne małostki.
   Dziś lany poniedziałek, tym razem to ja obudziłam chłopaków lejąc ich wodą. Młody mnie okropnie zezwał, ale cóż. Gdyby to któryś z nich polał wodą mnie, to byłoby zabawnie. Z tatą polaliśmy się na korytarzu trochę i potem zaatakowaliśmy mamę, hehe, która chowała się przez chwilę w łazience :D
   Po południu przyjechał mamy brat, ciotka i ich młodszy syn z dziewczyną.  Sympatyczna dziewczyna – rozmawiałam z nią dzisiaj o wiele więcej niż z samym kuzynem.  
Whatever.
  
I fajnie i dziwnie było obserwować rodzinę ze strony mamy – dziadek był również ze swoją żoną. Wydaje mi się, że ona i moja babcia nie zamieniły ze sobą ani słowa. Gdy kilkoro z nas siedziało w kuchni, obserwacja mojej ciotki – dziadek potrzebował kartki i długopisu, moja babcia przyleciała by mu to przynieść. „Jakby dziadek sam nie mógł”. Ehh, cóż.
   Młody przywiózł później swoją dziewczynę, posiedziała z naszą rodziną – takie to było normalne. Ale Jezu, jak ja nie cierpię tych przygadywanek o ślubach, o tym że dzieci się „podwajają” i inne głupoty. Nie, przestańcie.
   Był zresztą taki moment, na samym początku, gdy zjadłam obiad i odeszłam ze stołu do kuchni. Nie wiem, zestresowałam się. Nawet do mamy powiedziałam, że za dużo tam osób. „Przecież to rodzina”. I co z tego? Za dużo się działo. Musiałam wyjść. Ale tylko raz tak się czułam, reszta dnia upłynęła całkiem przyjemnie. Pozmywałam i posprzątałam po gościach. Wypiłam też piwo.
   To była całkiem spokojna i miła Wielkanoc. Poza siostrzyczką, która uważa, że może brać moje rzeczy bez pozwolenia – niech się wreszcie odpierdoli.
Z. ft. Fetty Wap (Wetty Fap?) – Nobodys better.

piątek, 25 marca 2016

odwracam się od Kościoła Katolickiego

   Przydałoby się napisać choć kilka słów. Nie wiem konkretnie o czym, ale może coś przyjdzie mi do głowy. Święta, meh – i wzruszam ramionami. Do kościoła i tak nie zamierzam iść. Po prostu nie. Nawet ostatnio, gdy posprzątałam pokój i czułam się tak bardzo z niego dumna zaczęłam robić snapy. I zauważyłam, że dużo jest u mnie w pokoju symboli religijnych, szczególnie przy drzwiach. A przy oknie i moim łóżku wisi Beleth (totem). Miałam jednak ogromną ochotę zdjąć te dewocjonalia –obraz Matki Bożej z Lichenia, moje świadectwo pierwszej komunii, dwa obrazki z Janem Pawłem II. Nie zdjęłam ich jednak. Poza tym, że … Miałam napisać, że nie miałabym czym ich zastąpić, ale de facto zawsze mogłabym coś wymyśleć. Ale to była pierwsza rzecz powieszona na ścianie w moim pokoju. Może jestem dziwna. Nie daje mi to jednak spokoju. Hah i powracam do tego w Wielki Piątek. Ale cóż. I jadłam dziś wędlinę na śniadanie i słuchałam głośno muzyki w sklepie gdy porządkowałam materiał siewny. Hm. Nie odwracam się od Boga, ale na pewno odwracam się od Kościoła Katolickiego. Wrócę jednak do tego po świętach, na razie dam temu spokój.
   A tak, porządkowałam dzisiaj w sklepie. I liczyłam koszty firmowe i faktury zakupu i w ogóle. Po zamknięciu sklepu umyłam podłogę. Byłam też u psa. Co do przygotowań świątecznych, to na razie nie za wiele się przyłożyłam, ale jutro przede mną wielkie sprzątanie. Chłopaków nie ma, wrócą o 5 rano z montażu u hrabii. Taka drobnostka w rozmowie z mamą – że zawsze lepiej jest gdy się coś zrobi (niż jak się nie zrobi). Musiałam to zapisać(:
   Wiele czasu spędzam na KIK. Poznałam kilku ciekawych facetów. Jeden z nich Alex, mroczna dusza, fascynuje mnie, świetnie mi się z nim pisze. Podobnie jak z Paulem. Tylko co z tego, skoro nie potrafię takich internetowych przyjaźni długo utrzymać. Wspominam Jerome i Jonathana – nie pisałam z nimi już bardzo długo. Wciąż o nich jednak pamiętam.
   Trzy dni z rzędu wieczorami sobie ćwiczę. Rozciągam te swoje mięśnie. Dzisiaj zrobiłam 20 „brzuszków”. Na sam koniec złapał mnie okropny skurcz w brzuchu. O mało się nie popłakałam. Ale wstałam i potańczyłam sobie do jednej piosenki by rozluźnić mięśnie. Może tym razem mi się uda.
Anahi - Eres.

wtorek, 22 marca 2016

nie możemy już utrzymywać ze sobą kontaktu

   Ah, nie ma to jak wypisać swoje mentalne problemy i później przez tydzień się nie odzywać. Jeszcze tu jestem. Przeczołgałam się przez kolejny tydzień.
   Kolejne podejście do swojego wyglądu – drugi dzień z rzędu małe ćwiczenia. Tak właściwie to zaskoczyłam dzisiaj samą siebie – przy tej wadze wciąż jeszcze potrafię zrobić świecę. Cóż, nigdy nie robiłam jej idealnie – zawsze nogi w kolanach miałam trochę ugięte, ale jednak mogę ją jeszcze zrobić. Dało mi to trochę nadziei. I pomyślałam też, że nie chcę sobie stawiać wagowych celów. Tylko takie w wyglądzie. Z boku pleców mam dwie fałdy – jedną chcę zlikwidować, drugą oczywiście zmniejszyć. Ale najbardziej to mi zależy na pozbyciu się tego brzucha. Nie chcę żeby mi wystawał. Chcę założyć bieliznę nie martwiąc się, że mi się zroluje pod brzuch. Sory, jeśli to za bardzo graficzne, ale cóż, prawdziwe.
   Wstawiłam nowe zdjęcie na fb. Takie całkiem fajne – idealnie cień z okularów nakłada mi się na oczy – przez co mam takie dramatyczne spojrzenie, no i w photo scape dodałam piękny niebieski filtr, ah jaka ja jestem zdolna.
   Oglądałam dzisiaj filmik Trishy Paytas – zerwała ze swoim chłopakiem, a raczej on z nią za pośrednictwem smsa. SMSa. Cóż, nie wiem czy to je gorsze, czy to co spotkało mnie – kompletne zignorowanie. Piszę o tym, bo choć nie mam tylu życiowych doświadczeń, co ona, to wiele jej emocji potrafię zrozumieć. To, że z jednej strony jestem, podobnie jak ona, świadoma tego, że jestem ładna, to z drugiej jestem przekonana o tym, że nie zasługuję na miłość.
   I tak się zastanawiam, czy nawet jeśli spotkam swojego idealnego, wymarzonego faceta, to czy będę potrafiła mu zaufać, czy będę potrafiła się całkowicie przed nim otworzyć. A jeśli to zrobię, podobnie jak Trish przeczytam w smsie – „nie możemy już utrzymywać ze sobą kontaktu”.
   I poza tym co ja wiem o miłości?
Meghan Trainor – No  - hymn kobiety niezależnej czy obawiającej się miłości? 

poniedziałek, 14 marca 2016

dobłądziłam

   Postaram się szybko napisać ten post. Jestem okropnie zmęczona, poszłabym spać, tylko czekam na nowy vlog shep689. Są to chyba jedyne filmiki na yt, na które czekam z taką niecierpliwością. Eh, cóż.
   Znalazłam w sobie odwagę na wyjście z domu. Pojechałam rano pozałatwiać sprawy w banku, jedno konto zamknąć, drugie otworzyć. No i oddałam książki do biblioteki pedagogicznej. Ale o tym nie myślę. Stay positive, right?
   Pisałam z K. umówiłyśmy się do kina na przyszłą środę. Nie mogę się tego doczekać szczerze mówiąc. Gdy chodziłam po mieście, dobłądziłam myślami do wniosku, że potrzebuję nowego ulubionego miasta dla siebie. W Głogowie babcia już nie mieszka, we Wrocławiu nie dostałam się na studia i mieszka tam rodzina, którą mam gdzieś, w Łodzi mi nie wyszło, w moim mieście też nie. Zakopane jest świetne, ale to nie jest miasto w którym chciałabym mieszkać, ale często odwiedzać. Nowy Jork. Marzenie, przynajmniej w tej chwili. Myślałam o Krakowie, Poznaniu czy Toruniu. I wpadłam na pomysł by zrobić sobie wycieczkę. Taką weekendową na przykład. Co pojawiło się na mojej liście do zrobienia na takiej wycieczce? Gejowski klub. Hahaah, nigdy nawet nie byłam w zwykłym klubie, ale na gejowską imprezę z miłą chęcią bym się wybrała. Zaplanuję sobie kiedyś taki wypad. Aż się szeroko uśmiecham na tę myśl. ;)
   Muszę zrzucić swoją skorupę – i dosłownie i w przenośni. Mam dość bycia samą. Chcę znaleźć TĘ OSOBĘ. Błagam, bo samotność mnie zabije.
   Myślałam też dzisiaj o tym, że gdyby terapia była w Polsce – no nie wiem jak to określić – nie popularna, ale czymś normalnym dla każdego. Cóż, w każdym razie zaczęłam sobie robić listę rzeczy, które są ze mną nie tak. Pomyślałam, że ją tutaj dokończę:
Brak kontroli nad emocjami
Niektóre z moich fantazji seksualnych – gwałt przecież nie jest ok.
Wyłączanie się emocjonalnie i myślami, zlewanie innych ludzi
Brak motywacji do życia – do ćwiczeń, do pracy – robienia więcej niż minimum
Brak jakiegokolwiek zaufania wobec obcych ludzi
Zbyt ograniczona sfera komfortu
nazywam to OCD, bo zaburzenia obsesyjno-kompulsywne brzmią za poważnie – zresztą pewnie wyolbrzymiam, ale na pewno brzydzę się zarazkami, bakteriami, bardzo często myję ręce.
To, że niekoniecznie postrzegam się jako grubą, a przecież jestem.
Brak kontaktu z siostrą – tylko że to się wiąże z moim brakiem umiejętności wybaczania – a tego nie chcę odpuszczać. Ani siostrze, ani dalszej rodzinie, ani skurwysynom, którzy nas podpalili.
Zła energia związana z babką, która leży. Jej dom po prostu straszy. Nienawidzę tam chodzić.
Licealna przeszłość i to jak byłam ignorowana przez ludzi.
Tchórzostwo, bo nie zrobiłam licencjatu.
Brak takiej prawdziwej szczerej przyjaźni – nie mam nikogo z kim mogłabym porozmawiać o swojej seksualności.

   Ah, myślę, że ta lista mogłaby się tak ciągnąć bez końca. Ha! Nie ma lepszego sposobu na poniedziałkowy wieczór jak analizowanie siebie i znajdywanie rzeczy, które są z tobą nie tak. Piszę już tak 40 minut. Wystarczy na dziś.

niedziela, 13 marca 2016

spokojny weekend

   Dziś zamiast marudzić będę się zachwycać. Bo to był dobry weekend. Spokojny. Wczoraj spędziłam ponad pół godziny robiąc zdjęcia w sadzie.
   Posprzątałam też w domu, a potem obejrzałam „Inside out”. I tak jak powiedział Will z shep689 – przez pół filmu to po prostu płakałam. Ten film naprawdę dotyka emocji. Chyba najbardziej uderzyło mnie to, gdy Joy uświadomiła sobie, że Sadness jest niezbędna. Choć ja i tak nie zamierzam jej do siebie dopuścić. Jeszcze trochę smutku, a będę się musiała znaleźć pod obserwacją. Ale nie, dziś nie znajduję się w tej czarnej dziurze.
   Dziś pospałam sobie do 12, później zrobiłam obiad z babcią i mamą no i pozmywałam. Popisałam też trochę na KIKu. Pozwoliłam sobie zaszaleć i pofantazjować. Co jak co, ale wielbiciele BBW naprawdę potrafią podnieść poczucie wartości. Tak właściwie to wciąż jeszcze zaglądam na ten KIK.
   Jutro powinnam się wreszcie wyrwać z domu i pozałatwiać te wszystkie bankowe formalności i oddać książki do biblioteki. Mam nadzieję, że uda mi się zmotywować na tyle by wyjść z tego domu.
   Bo w domu nie muszę się wysilać. Nie muszę się przejmować tym jak bardzo wystaje mi brzuch, ani trądzikiem. Niczym. No cóż.

   Przez ostatnie dni nie pisałam, bo oglądałam „Grę o tron” – nadrobiłam wszystkie sezony. Kibicuję oczywiście Starkom i Daenerys. Może to dlatego, że z własną siostrą nie mam za dobrych stosunków, ale bardzo przeżywałam to, że Sansa i Arya się nie spotkały. I Jon z Branem również byli tak blisko siebie! To było nie do zniesienia. Jeszcze trochę zostało mi baterii w laptopie, więc dokończę oglądanie Sekaiichi Hatsukoi. Tak, wiem, że już nie raz to oglądałam. Hush.

http://doughnut92.tumblr.com/

niedziela, 6 marca 2016

nowa kołdra

   Niby nie powinno się myśleć o rzeczach, które są przykre, sprawiają ból. To znaczy w takiej sytuacji – że nie ma się na te rzeczy wpływu. Na swoją siostrę nie mam. Tak w ogóle to przykre, że własnej siostrze nie ufam na tyle, by zostawić ją samą w moim pokoju, ani tym bardziej by zostawić pieniądze w miejscu, w którym mogłaby je znaleźć. To po prostu przykre. Ale co z tego, że chowam pieniądze, jeśli mama zabiera córeczkę na zakupy i za wszystko płaci – dla mnie to jak kradzież. Odzywa się do rodziców, a raczej do mamy, bo z tatą to też wcale nie rozmawia, tylko wtedy jeśli czegoś potrzebuje. Wkurwia mnie to niesamowicie, ale co ja mogę na to poradzić? Gdy tylko coś na ten temat mówię rodzice się tylko denerwują. To przykra sytuacja i nie mam najmniejszego pojęcia jak sobie z nią poradzić. Z nią się nie da szczerze porozmawiać. Było też dziś kilka takich małych drobnostek, jak ona może się w ten sposób odzywać do mamy? Pojawia się raz na dwa miesiące i tak okropnie się zachowuje, że mi za nią wstyd. Eh….
   Niezbyt przyjemnie jest też myśleć o kimś, z kim jest się spokrewnionym jako o prawdziwie głupiej osobie. Ale jak inaczej nazwać tę babcię z głogowa? Bo kto normalny w jednej minucie bierze inhalator na astmę, a w drugiej idzie zapalić papierosa? Albo lepiej, jest przeziębiony i kaszle tak, że o mało nie wypluje płuc, ale i tak zapala tego papierosa. Gdy mama jej zwróciła uwagę, ta, że mama przecież też pali i też kaszle – mama fajek to od dobrych kilku dni do rąk nie wzięła. No po prostu face palm. A jeszcze babcia w lutym trafiła do szpitala na zapalenie płuc. Kto tak robi? Ona chyba naprawdę chce się sama zabić. To właśnie robi. Ja nie wiem, może po prostu nie potrafię zrozumieć uzależnienia, ale to zwykła logika.
   Nie rozumiem jak można intencjonalnie robić coś, co ci szkodzi. Po co sobie walić w żyłę, po co palić, po co upijać się tak, by umierać następnego dnia? Dla kilku chwil przyjemności? Lol, mi po pierwsze szkoda na to wszystko pieniędzy, wolę sobie kupić książkę. Może i oceniam ludzi, ale kurczę ja po prostu tego nie rozumiem. Uzależnienie zaczyna się od jednej głupiej decyzji – po co ją podejmować? Po co ryzykować, że przez resztę życia będzie się uzależnionym, zależnym od czegoś. Mnie to przeraża.
   Z drugiej jednak strony – wielka ze mnie hipokrytka. Żrę jak smok – i po co? Dla kilku chwil przyjemności i kolejnych kilogramów następnego dnia? Żarcie niszczy mnie tak samo – zero kondycji, rozstępy, bóle pleców. Może sama powinnam wreszcie poszukać pomocy, zamiast samej „próbować po raz kolejny”. Eh…  To jest przykre, ale mam na to wpływ.
   Nowa kołdra z jednej strony się sprawdziła, z drugiej nie. Jest tak puszysta, że nawet nie dotyka moich nóg jak leżę, tylko się tak „unosi”, haha. Ale ogólnie śpi się całkiem fajnie. Szczególnie, że założyłam niebieską pościel z łabędziami. Ah, cóż.
   Czuję się lepiej. Pisanie naprawdę pomaga mi się odprężyć i odpocząć. Czekam na nowy vlog shep689. I oglądam też Grę o tron. To dopiero jest serial.
Meghan Trainor – Title.

piątek, 4 marca 2016

śpiąca

   Chociaż jestem bardzo śpiąca spróbuję wyskrobać choć kilka słów. Przed chwilą znów na nowo przeżyłam pożar. Napisałam o tym pod video RJ Aguiar, po raz pierwszy po angielsku – przez co musiałam poświęcić temu jeszcze więcej koncentracji, ale już opublikowałam ten komentarz.
   Siostrzyczka się pojawiła w domu na weekend, zwaliła się do mojego pokoju i sama jej obecność mnie denerwuje. Może i jestem małostkowa, ale zabrała sobie chusteczkę z mojego biurka bez pytania. Nie miałabym nic przeciwko, gdyby była normalna, ale nie odzywa się do mnie wcale, a potem zwala się do mojego pokoju i czuje się jak u siebie. Wkurwia mnie to, ale będę się starać by nie było po mnie tego widać – ze względu na rodziców.
   Uwielbiam swój tumblr. :D http://doughnut92.tumblr.com/
   Jestem zmęczona i nie za dobrze się czuję, więc chyba już czas żebym wyłączyła laptopa.

Beyonce - Irreplaceable

czwartek, 3 marca 2016

wsiąknęłam

   To dziwne jak jedna osoba może sprawić, że się pośmiejesz i dzięki temu lepiej zniesiesz dzień. Dziwne jest również to, kim ta osoba jest. Mam na myśli kolegę z którym chodziłam do jednej klasy przez 12 lat – może rozmawialiśmy ze sobą pięć razy, a może nawet nie. Dziś pojawił się jako klient w sklepie – ze złamaną nogą, i gdy płacił jedna z kul spadła na ziemię, a on to skomentował tak, że „moje laski mi lecą”, śmiałam się z tego z pół godziny po tym jak wyszedł. A jeszcze bardziej dziwne jest to, że płakałam przez niego kilka razy – on i jego kumple nie byli dla mnie mili. Cóż, przetrwałam.
    Wsiąknęłam w tumblr. Trochę czasu zajmuje by się do niego przyzwyczaić, ale kurczę, dziś spędziłam większość dnia przeglądając posty z tej strony. No i pooglądałam shep689. Ale byłam w miarę produktywna – w sklepie utrzymałam porządek, poskanowałam i wysłałam maile, przygotowywałam zamówienia. Ah, na szczęście dzień się skończył.
   Na guardianie znalazłam superciekawy artykuł o Jarosławie Kaczyńskim – piszą tam o nim jako o najbardziej wpływowym człowieku w Polsce – i o teorii spiskowej, zastanawiają się czy jest on naprawdę aż tak skrajnym prawicowcem czy też umiejętnie posługuje się mediami. Analizują go praktycznie od początku jego kariery politycznej. Naprawdę mnie to zaciekawiło.
   Pisałam dzisiaj z A. – miała wczoraj 24 urodziny, złożyłam jej spóźnione życzenia i popisałyśmy trochę o tym, jak to dziwnie, że za rok bliżej nam będzie do 30 niż dalej. Tylko jakoś niewygodnie mi się nad tym zastanawiać. Bo co ja osiągnęłam na tym etapie swojego życia?
   Żeby zmienić wibracje na lepsze poświętuję światowy dzień książki i przeczytam kolejny rozdział „Życie Pi”, czytam tę książkę w oryginale. Musi mi się udać ją skończyć.

A w słuchawkach Avril Lavigne. 

środa, 2 marca 2016

potańczyłam

   Byłam dziś spokojniejsza. Myślę, że dużą część tego stanu rzeczy zawdzięczam swojemu dziennikowi. Wyżalenie się, nawet jeśli tylko do komputera – i czasem na blog – robi ogromną różnicę
   Wczoraj w US był tzw SuperTuesday, nawet polskie media bardzo się tym faktem przejmowały. Trump i Hilary mieli wczoraj dobry dzień. Ehh, ja naprawdę nie wiem jak można poważnie traktować Trumpa. On jest jak jeden wielki kiepski żart. Cóż, każdy kraj chyba musi mieć swojego Donalda. Mam ogromną nadzieję, że to Hilary wygra te wybory.
   Zastanawiałam się dziś trochę, czy powiedzieć komuś o swojej biseksualnej orientacji. Tylko komu? Nikt by mnie nie zrozumiał. Jestem tak bardzo sama, że nawet nie mam z kim o tym porozmawiać. Więc się wyżalam.
   Tak ogólnie brakuje mi kogoś do rozmowy. Nawet o muzyce, czy książkach.
   Zmarzłam i musiałam założyć szlafrok. Dlaczego mój pokój jest tym najzimniejszym w domu?

   Potańczyłam wczoraj trochę i dzisiaj też. Ogólnie rzecz biorąc sporo rzeczy dzisiaj zrobiłam – mogę być z siebie dumna. Muszę się nauczyć od nowa tego uczucia spełnienia po wysiłku, po pracy.
Pamięta ktoś jeszcze piosenkę Airplanes?

wtorek, 1 marca 2016

Skąd we mnie tyle złości?

Jest 1 marca i nie, nie mam tytułu licencjata. Poddałam się. Poddałam się już dawno tylko nie chciałam tego przed sobą, ani przed nikim innym przyznać.
                Chcę dziś pisać jednak o czymś zupełnie innym. A może trochę jest to z tym związane, sama nie wiem. Ostatnio chodzę cały czas wściekła – na wszystkich, na siebie, na rodzinę, na klientów. Mam dość wszystkiego. Wiem, że nie powinnam się frustrować przy mamie – bo przecież to nie jej wina, że bardzo się przeziębiła. Albo, że Basia Basia wreszcie się wyprowadziła z Głogowa i przez chwilę teraz z nami mieszka. Pali papierosy, które śmierdzą w całym domu, opowiada różne historyjki, które mnie nic nie obchodzą (córka mojej sąsiadki codziennie dawała dziecku złotówkę na bułkę….), nie zmywa po sobie – mogę tak wymieniać i wymieniać. Zresztą znam różne historie z przeszłości i babcia nie była za dobrą matką dla mojej mamy – moja mama jest dobrą samarytanką, a ja potrafię trzymać urazę nawet jeśli chodzi o coś, co zdarzyło się wiele lat przed moimi narodzinami. Mam wiele rezerwy w stosunku do Basi Basi.
                Tylko ja miałam się zastanawiać na tym dlaczego ciągle chodzę taka zła, a nie analizować swoje odczucia względem BB. Jedna rzecz mi dziś wpadła do głowy – moje hormony. Na biologii nie za wiele o tym mówiliśmy, wiele o tym nie wiem. Ale wiem, że moja miesiączka wcale nie jest miesięczna. Przez prawie dwa lata wcale jej nie miałam, a teraz mam ją dwa razy w czasie dwóch tygodni. Jestem też dziewicą, a seks przecież pozwala rozładować napięcie. Ja już nawet nie tyle mentalnie potrzebuję bliskości drugiego człowieka, ale i fizycznie, bo przecież jak długo można oglądać porno przed pójściem spać? Ot, zachciało mi się tak szczerze wyżalić.
                Ostatnio sama robię wszystko w domu – sama jestem w sklepie, sama robię obiady, sama chodzę do babki, sama sprzątam. Chodzenia do babki po sąsiedzku mam już po dziurki w nosie. Mama mamy potrafi chociaż koło siebie zrobić, nawet jeśli muszę jej podać widelec, to to przeżyję, ale matka taty – wylewanie moczu z cewnika robię jak najmniej o tym myśląc i wdychając. Wizyta u babki – odbiera całkowicie apetyt – za to więc mogę być wdzięczna, haha. Ja się prędzej zabiję niż pozwolę komukolwiek mnie dotykać albo założyć pampersa, agrh. Ah, jaka hipokryzja, jeśli przybędzie mi jeszcze więcej kilogramów, to sama z łóżka już nie wstanę. Niedobrze mi na samą myśl.
                Plan na resztę dnia? Zrobić psu jeść, dać psu jeść, potańczyć i się porozciągać, wziąć prysznic, obejrzeć vlogi shep689 i iść spać. Tak właśnie.

A w głośnikach The Legend of Zelda 25th Anniversary Special Orchestra – z yt.

Zapraszam!