tag:blogger.com,1999:blog-13061978243161071262024-03-19T10:01:34.224+01:00Myśli kreują rzeczywistośćMissBluehttp://www.blogger.com/profile/14517092886655159111noreply@blogger.comBlogger263125tag:blogger.com,1999:blog-1306197824316107126.post-62715468288001219462016-04-14T00:19:00.000+02:002016-04-14T00:19:00.467+02:00samotność nie do zniesienia<div class="MsoNormal">
<span lang="EN-US">Środa, 13
kwietnia 2016, godz. </span>22.45<br />
Może wreszcie powrócę do częstszego
pisania w dzienniku? Wiem, że bardzo dobrze tego potrzebuję, ale jakoś czas tak
szybko przecieka mi przez palce gdy siedzę w sieci. Za bardzo żyję życiem
innych osób, bo nie mam własnego. Od kilku dni postanawiam sobie, że wreszcie
coś napiszę. W końcu otworzyłam ten plik, chociaż czeka na mnie drugi odcinek
anime „Super lovers”. Świetna historia. MyAnimeList na coś się przydało – bo
przysłało mi przypomnienie na maila;).<br />
W tę niedzielę wyszłam z domu –
pojechaliśmy z rodzicami do M. Kupiłam sobie kilka rzeczy, rodzice
kupili wreszcie drzwi do domu. Całkiem mi się podobają. Trochę to potrwa zanim
znajdzie się czas na ich wymianę, ale chociaż są już na miejscu. <br />
Tak, to bardzo ekscytujące. Od wczoraj
oglądam na yt filmiki Kati Morton – terapeutki. Szkoda, że w Polsce chodzenie
na terapię jest wyśmiewane i lekceważone. Wymieniałam już przecież całą listę
rzeczy nad którymi powinnam popracować. Eh.<br />
Obejrzałam również w nocy filmik
aseksualnej Anastazji na yt. Sposób w jaki mówiła o miłości… Kiedyś uważałam
podobnie – to uczucie kosmiczne, pochłaniające, ale oglądając logi shep689 –
uważam, że to nie wszystko. Nad związkiem trzeba pracować, to nie przychodzi
łatwo. To nie najbardziej romantyczna kolacja ma znaczenie, ale to, gdy druga
osoba przyniesie ci leki, ciepłą herbatę gdy chorujesz. I tak właściwie to
najbardziej brakuje mi tych małych rzeczy, potrafiłabym się obejść bez kwiatów,
wyszukanych kolacji, ale te drobnostki – że komuś na tobie zależy. Nigdy tego
nie zaznałam i mam tego dość. <br />
Nawet gdybym teraz kogoś spotkała to i
tak nie wiem czy zdołałabym się przed tą osobą otworzyć. Wiem, że bardzo, ale
to bardzo bym chciała. Ta samotność po prostu jest nie do zniesienia.
Szczególnie wieczorami, gdy po całym dniu jestem wykończona, właściwie niczym.<br />
Taki przykład z dziś – pan S.,
listonosz, kumpel taty, dorabia u nas czasami. Zaczął się uważać
za rodzinkę – już chyba pisałam o tym, jak swojej małej córeczce o moim tacie
mówił „wujo”. Dziś, chociaż zamknęłam drzwi ze sklepu do domu, to kurwa i tak
przelazł przez dom. Chciało mi się wrzeszczeć – jest pan klientem, proszę
wychodzić sklepem, nie przez dom. Miałam się już miło odezwać – że proszę nie chodzić
w butach przez dom, czy coś w tym stylu, ale się pohamowałam. Głównie ze
względu na rodziców, ale to nie znaczy, że mnie to nie wkurwia. O proszę, jaki
pełny akapit na ten temat napisałam. Nienawidzę czegoś takiego – ludzie nie
znają, nie szanują – udają głupich, że nie widzą granic przestrzeni osobistej.<br />
Może i powinnam odpuścić. Pewnie o
wiele lepiej przeżywałabym pracę w sklepie, ale nie wiem jak. Wkurwiają mnie te
drobnostki okropnie. Kolejną sytuacją – pojawił się w sklepie brat bliźniaczek –
mówił do mnie per „ty”, i „cześć”, a ja uparcie od „dzień dobry”, do „do
widzenia”, co prawda bezosobowo, ale i tak oficjalnie. Cóż, gdyby był to kto
inny – brat jakiegoś kolegi z gimnazjum, innej koleżanki – spoko, nie mam nic
przeciwko. Ale z nim nie chcę być na „ty”, aż mnie odrzuca na samą myśl. <br />
Jak odpuścić? Jak się nie przejmować
tymi małymi sprawami? Wpadłam na pomysł, by napisać do Kati Morton. Może jako
terapeutka miała by dla mnie jakąś radę. To moje zachowanie mogłoby wynikać z
tego, co się stało trzy lata temu, może po podpaleniu się to nasiliło, ale
zawsze taka byłam. Na dystans. Jakbym miała socjalne OCD – unikam ludzi jak
zarazków i bakterii. Całkiem świetna analogia. <br />
Wystarczy tylko, że zacznę pisać i
moje palce same mnie prowadzą. Uwielbiam to. Jakbym wyrzucała z siebie całą tę
żółć, która nazbiera się we mnie w ciągu dnia. <br />
Inną rzeczą, o której chciałam pisać
jest Trisha Paytas – tak, wygląda na to, że youtube to moje źródło inspiracji
do pisania. Opublikowała dwa dni temu filmik o tym, że wspiera Donalda Trumpa –
w US niedługo odbywają się wybory prezydenckie. Napisałam tylko – rozumiem cię,
ale ja nie mogłabym głosować na kogoś, kto używa mowy nienawiści i nie wierzy w
równouprawnienie. Ale nie przestałam subskrybować. W przeciwieństwie do mnie,
przez jedną noc zrobiło tak ponad 300 tysięcy osób. Opublikowała następnego
dnia filmik pod tytułem – „nie jestem homofobem, i nie jestem suką” – wiele
komentarzy pod filmikiem mówiło – ty nie jesteś, ale wspierasz kogoś, kto jest.
Nie chcę już opisywać szczegółów, bo za dużo czasu by to pochłonęło. Napiszę
tylko, że inna youtuberka Kendall Rae opublikowała filmik, w którym reaguje na
słowa Trish – dała mi ona wiele do myślenia i zainspirowała do tego, bym
bardziej zainteresowała się tym, co dzieje się w Polsce. <br />
A jedną z tych rzeczy była szósta już
rocznica katastrofy smoleńskiej. W tym roku było o wiele spokojniej, a
przynajmniej taki odbiór docierał do mnie z mediów. Miałam o tym się rozpisać
na sowich myślach, ale jak zwykle wolę być biernym odbiorcą Internetu. <br />
Ok., laptop już prawie, prawie się
naładował, więc idę wziąć szybki prysznic i obejrzę swoje anime w łóżku.<br />
Ah! Chciałam jeszcze napisać o tym, że
czytam antologię opowiadań „Po prostu miłość” – z okresu powojennego. Są one
tak brutalne – w tym sensie, że kompletnie zaprzeczają istnieniu iście
romantycznej – mickiewiczowskiej miłości. Sprowadzają ją do banału, pustego
słowa, tego, że bardzo szybko można znaleźć sobie nową miłość, albo też pomylić
strach z miłością – w patologicznym związku. Okropne są te historie, ale i tak
będę je czytać. Może ta antologia./,;,, .<br />
Nie, nie może to być prawda. Nie potrafiłam nawet dokończyć tego zdania.<br />
Labrinth - Beneath Your Beautiful ft.
Emeli Sandé</div>
MissBluehttp://www.blogger.com/profile/14517092886655159111noreply@blogger.com0tag:blogger.com,1999:blog-1306197824316107126.post-24192775153884614652016-03-28T23:53:00.001+02:002016-03-28T23:53:01.178+02:00po świątecznie<span style="font-family: "Calibri","sans-serif"; font-size: 11.0pt; line-height: 115%; mso-ansi-language: PL; mso-ascii-theme-font: minor-latin; mso-bidi-font-family: "Times New Roman"; mso-bidi-language: AR-SA; mso-bidi-theme-font: minor-bidi; mso-fareast-font-family: "Times New Roman"; mso-fareast-language: PL; mso-fareast-theme-font: minor-fareast; mso-hansi-theme-font: minor-latin;">No więc
już po świętach. Nie wiem o czym mam pisać. Ah, chciałam wspomnieć o tym jak
wczoraj, gdy kroiłam jajka naliczyłam 8 z podwójnymi żółtkami. Mama z babcią
zaśmiewały się, że ma mi się na parę. Ale te jajka kupił Adam, więc może to o
nim(: Ale dziś gdy robiłam surówkę znalazłam w marchewkach biedronkę z mnóstwem
kropek, praktycznie cała była nimi pokryta. Babcia uwolniła ją przez okno. To
takie śmieszne małostki.<br />
Dziś lany poniedziałek, tym razem to
ja obudziłam chłopaków lejąc ich wodą. Młody mnie okropnie zezwał, ale cóż.
Gdyby to któryś z nich polał wodą mnie, to byłoby zabawnie. Z tatą polaliśmy
się na korytarzu trochę i potem zaatakowaliśmy mamę, hehe, która chowała się
przez chwilę w łazience :D<br />
Po południu przyjechał mamy brat,
ciotka i ich młodszy syn z dziewczyną.
Sympatyczna dziewczyna – rozmawiałam z nią dzisiaj o wiele więcej niż z
samym kuzynem. </span><span lang="EN-US" style="font-family: "Calibri","sans-serif"; font-size: 11.0pt; line-height: 115%; mso-ansi-language: EN-US; mso-ascii-theme-font: minor-latin; mso-bidi-font-family: "Times New Roman"; mso-bidi-language: AR-SA; mso-bidi-theme-font: minor-bidi; mso-fareast-font-family: "Times New Roman"; mso-fareast-language: PL; mso-fareast-theme-font: minor-fareast; mso-hansi-theme-font: minor-latin;">Whatever.<br />
</span><span style="font-family: "Calibri","sans-serif"; font-size: 11.0pt; line-height: 115%; mso-ansi-language: PL; mso-ascii-theme-font: minor-latin; mso-bidi-font-family: "Times New Roman"; mso-bidi-language: AR-SA; mso-bidi-theme-font: minor-bidi; mso-fareast-font-family: "Times New Roman"; mso-fareast-language: PL; mso-fareast-theme-font: minor-fareast; mso-hansi-theme-font: minor-latin;">I fajnie i dziwnie było obserwować rodzinę ze strony
mamy – dziadek był również ze swoją żoną. Wydaje mi się, że ona i moja babcia
nie zamieniły ze sobą ani słowa. Gdy kilkoro z nas siedziało w kuchni,
obserwacja mojej ciotki – dziadek potrzebował kartki i długopisu, moja babcia przyleciała
by mu to przynieść. „Jakby dziadek sam nie mógł”. Ehh, cóż. <br />
Młody przywiózł później swoją
dziewczynę, posiedziała z naszą rodziną – takie to było normalne. Ale Jezu, jak
ja nie cierpię tych przygadywanek o ślubach, o tym że dzieci się „podwajają” i
inne głupoty. Nie, przestańcie.<br />
Był zresztą taki moment, na samym
początku, gdy zjadłam obiad i odeszłam ze stołu do kuchni. Nie wiem,
zestresowałam się. Nawet do mamy powiedziałam, że za dużo tam osób. „Przecież
to rodzina”. I co z tego? Za dużo się działo. Musiałam wyjść. Ale tylko raz tak
się czułam, reszta dnia upłynęła całkiem przyjemnie. Pozmywałam i posprzątałam
po gościach. Wypiłam też piwo. <br />
To była całkiem spokojna i miła
Wielkanoc. Poza siostrzyczką, która uważa, że może brać moje rzeczy bez
pozwolenia – niech się wreszcie odpierdoli. <br />
Z. ft. Fetty Wap (Wetty Fap?) – Nobodys better.</span>MissBluehttp://www.blogger.com/profile/14517092886655159111noreply@blogger.com2tag:blogger.com,1999:blog-1306197824316107126.post-29627638178540644532016-03-25T22:38:00.000+01:002016-03-25T22:38:11.412+01:00odwracam się od Kościoła Katolickiego<div class="MsoNormal">
Przydałoby się
napisać choć kilka słów. Nie wiem konkretnie o czym, ale może coś przyjdzie mi
do głowy. Święta, meh – i wzruszam ramionami. Do kościoła i tak nie zamierzam
iść. Po prostu nie. Nawet ostatnio, gdy posprzątałam pokój i czułam się tak
bardzo z niego dumna zaczęłam robić snapy. I zauważyłam, że dużo jest u mnie w
pokoju symboli religijnych, szczególnie przy drzwiach. A przy oknie i moim
łóżku wisi Beleth (totem). Miałam jednak ogromną ochotę zdjąć te dewocjonalia –obraz
Matki Bożej z Lichenia, moje świadectwo pierwszej komunii, dwa obrazki z Janem
Pawłem II. Nie zdjęłam ich jednak. Poza tym, że … Miałam napisać, że nie
miałabym czym ich zastąpić, ale de facto zawsze mogłabym coś wymyśleć. Ale to
była pierwsza rzecz powieszona na ścianie w moim pokoju. Może jestem dziwna.
Nie daje mi to jednak spokoju. Hah i powracam do tego w Wielki Piątek. Ale cóż.
I jadłam dziś wędlinę na śniadanie i słuchałam głośno muzyki w sklepie gdy
porządkowałam materiał siewny. Hm. Nie odwracam się od Boga, ale na pewno
odwracam się od Kościoła Katolickiego. Wrócę jednak do tego po świętach, na
razie dam temu spokój. <br />
A tak, porządkowałam dzisiaj w
sklepie. I liczyłam koszty firmowe i faktury zakupu i w ogóle. Po zamknięciu
sklepu umyłam podłogę. Byłam też u psa. Co do przygotowań świątecznych, to na
razie nie za wiele się przyłożyłam, ale jutro przede mną wielkie sprzątanie.
Chłopaków nie ma, wrócą o 5 rano z montażu u hrabii. Taka drobnostka w rozmowie
z mamą – że zawsze lepiej jest gdy się coś zrobi (niż jak się nie zrobi). Musiałam
to zapisać(:<br />
Wiele czasu spędzam na KIK. Poznałam
kilku ciekawych facetów. Jeden z nich Alex, mroczna dusza, fascynuje mnie,
świetnie mi się z nim pisze. Podobnie jak z Paulem. Tylko co z tego, skoro nie
potrafię takich internetowych przyjaźni długo utrzymać. Wspominam Jerome i
Jonathana – nie pisałam z nimi już bardzo długo. Wciąż o nich jednak pamiętam. <br />
Trzy dni z rzędu wieczorami sobie
ćwiczę. Rozciągam te swoje mięśnie. Dzisiaj zrobiłam 20 „brzuszków”. Na sam
koniec złapał mnie okropny skurcz w brzuchu. O mało się nie popłakałam. Ale
wstałam i potańczyłam sobie do jednej piosenki by rozluźnić mięśnie. Może tym
razem mi się uda.<br />
Anahi - Eres.</div>
MissBluehttp://www.blogger.com/profile/14517092886655159111noreply@blogger.com0tag:blogger.com,1999:blog-1306197824316107126.post-44470979511485020542016-03-22T23:01:00.001+01:002016-03-22T23:01:19.849+01:00nie możemy już utrzymywać ze sobą kontaktu<div class="MsoNormal">
Ah, nie ma to jak
wypisać swoje mentalne problemy i później przez tydzień się nie odzywać.
Jeszcze tu jestem. Przeczołgałam się przez kolejny tydzień. <br />
Kolejne podejście do swojego wyglądu –
drugi dzień z rzędu małe ćwiczenia. Tak właściwie to zaskoczyłam dzisiaj samą
siebie – przy tej wadze wciąż jeszcze potrafię zrobić świecę. Cóż, nigdy nie
robiłam jej idealnie – zawsze nogi w kolanach miałam trochę ugięte, ale jednak
mogę ją jeszcze zrobić. Dało mi to trochę nadziei. I pomyślałam też, że nie
chcę sobie stawiać wagowych celów. Tylko takie w wyglądzie. Z boku pleców mam
dwie fałdy – jedną chcę zlikwidować, drugą oczywiście zmniejszyć. Ale
najbardziej to mi zależy na pozbyciu się tego brzucha. Nie chcę żeby mi
wystawał. Chcę założyć bieliznę nie martwiąc się, że mi się zroluje pod brzuch.
Sory, jeśli to za bardzo graficzne, ale cóż, prawdziwe.</div>
<div class="MsoNormal">
Wstawiłam nowe zdjęcie na fb. Takie
całkiem fajne – idealnie cień z okularów nakłada mi się na oczy – przez co mam
takie dramatyczne spojrzenie, no i w photo scape dodałam piękny niebieski
filtr, ah jaka ja jestem zdolna.<br />
Oglądałam dzisiaj filmik Trishy Paytas
– zerwała ze swoim chłopakiem, a raczej on z nią za pośrednictwem smsa. SMSa.
Cóż, nie wiem czy to je gorsze, czy to co spotkało mnie – kompletne
zignorowanie. Piszę o tym, bo choć nie mam tylu życiowych doświadczeń, co ona,
to wiele jej emocji potrafię zrozumieć. To, że z jednej strony jestem, podobnie
jak ona, świadoma tego, że jestem ładna, to z drugiej jestem przekonana o tym,
że nie zasługuję na miłość. <br />
I tak się zastanawiam, czy nawet jeśli
spotkam swojego idealnego, wymarzonego faceta, to czy będę potrafiła mu zaufać,
czy będę potrafiła się całkowicie przed nim otworzyć. A jeśli to zrobię,
podobnie jak Trish przeczytam w smsie – „nie możemy już utrzymywać ze sobą
kontaktu”. <br />
I poza tym co ja wiem o miłości? <br />
Meghan Trainor – No - hymn kobiety
niezależnej czy obawiającej się miłości? </div>
MissBluehttp://www.blogger.com/profile/14517092886655159111noreply@blogger.com0tag:blogger.com,1999:blog-1306197824316107126.post-11609621569586053712016-03-14T23:08:00.001+01:002016-03-14T23:08:41.063+01:00dobłądziłam<div class="MsoNormal">
Postaram się szybko
napisać ten post. Jestem okropnie zmęczona, poszłabym spać, tylko czekam na
nowy vlog shep689. Są to chyba jedyne filmiki na yt, na które czekam z taką
niecierpliwością. Eh, cóż.</div>
<div class="MsoNormal">
Znalazłam w sobie
odwagę na wyjście z domu. Pojechałam rano pozałatwiać sprawy w banku, jedno
konto zamknąć, drugie otworzyć. No i oddałam książki do biblioteki
pedagogicznej. Ale o tym nie myślę. Stay positive, right?</div>
<div class="MsoNormal">
Pisałam z K.
umówiłyśmy się do kina na przyszłą środę. Nie mogę się tego doczekać szczerze
mówiąc. Gdy chodziłam po mieście, dobłądziłam myślami do wniosku, że potrzebuję
nowego ulubionego miasta dla siebie. W Głogowie babcia już nie mieszka, we
Wrocławiu nie dostałam się na studia i mieszka tam rodzina, którą mam gdzieś, w
Łodzi mi nie wyszło, w moim mieście też nie. Zakopane jest świetne, ale to nie
jest miasto w którym chciałabym mieszkać, ale często odwiedzać. Nowy Jork.
Marzenie, przynajmniej w tej chwili. Myślałam o Krakowie, Poznaniu czy Toruniu.
I wpadłam na pomysł by zrobić sobie wycieczkę. Taką weekendową na przykład. Co
pojawiło się na mojej liście do zrobienia na takiej wycieczce? Gejowski klub.
Hahaah, nigdy nawet nie byłam w zwykłym klubie, ale na gejowską imprezę z miłą
chęcią bym się wybrała. Zaplanuję sobie kiedyś taki wypad. Aż się szeroko
uśmiecham na tę myśl. ;)</div>
<div class="MsoNormal">
Muszę zrzucić swoją
skorupę – i dosłownie i w przenośni. Mam dość bycia samą. Chcę znaleźć TĘ
OSOBĘ. Błagam, bo samotność mnie zabije. </div>
<div class="MsoNormal">
Myślałam też
dzisiaj o tym, że gdyby terapia była w Polsce – no nie wiem jak to określić –
nie popularna, ale czymś normalnym dla każdego. Cóż, w każdym razie zaczęłam
sobie robić listę rzeczy, które są ze mną nie tak. Pomyślałam, że ją tutaj
dokończę:<br />
Brak kontroli nad emocjami<br />
Niektóre z moich fantazji seksualnych – gwałt przecież nie jest ok.<br />
Wyłączanie się emocjonalnie i myślami, zlewanie innych ludzi<br />
Brak motywacji do życia – do ćwiczeń, do pracy – robienia więcej niż minimum<br />
Brak jakiegokolwiek zaufania wobec obcych ludzi<br />
Zbyt ograniczona sfera komfortu<br />
nazywam to OCD, bo zaburzenia obsesyjno-kompulsywne brzmią za poważnie –
zresztą pewnie wyolbrzymiam, ale na pewno brzydzę się zarazkami, bakteriami,
bardzo często myję ręce.<br />
To, że niekoniecznie postrzegam się jako grubą, a przecież jestem.<br />
Brak kontaktu z siostrą – tylko że to się wiąże z moim brakiem umiejętności
wybaczania – a tego nie chcę odpuszczać. Ani siostrze, ani dalszej rodzinie,
ani skurwysynom, którzy nas podpalili. <br />
Zła energia związana z babką, która leży. Jej dom po prostu straszy. Nienawidzę
tam chodzić.<br />
Licealna przeszłość i to jak byłam ignorowana przez ludzi.<br />
Tchórzostwo, bo nie zrobiłam licencjatu.<br />
Brak takiej prawdziwej szczerej przyjaźni – nie mam nikogo z kim mogłabym
porozmawiać o swojej seksualności.</div>
<br />
<div class="MsoNormal">
Ah, myślę, że ta
lista mogłaby się tak ciągnąć bez końca. Ha! Nie ma lepszego sposobu na
poniedziałkowy wieczór jak analizowanie siebie i znajdywanie rzeczy, które są z
tobą nie tak. Piszę już tak 40 minut. Wystarczy na dziś.</div>
MissBluehttp://www.blogger.com/profile/14517092886655159111noreply@blogger.com0tag:blogger.com,1999:blog-1306197824316107126.post-24931888908885816442016-03-13T21:56:00.004+01:002016-03-13T21:56:58.726+01:00spokojny weekend<div class="MsoNormal">
Dziś zamiast
marudzić będę się zachwycać. Bo to był dobry weekend. Spokojny. Wczoraj
spędziłam ponad pół godziny robiąc zdjęcia w sadzie. </div>
<div class="MsoNormal">
Posprzątałam
też w domu, a potem obejrzałam „Inside out”. I tak jak powiedział Will z
shep689 – przez pół filmu to po prostu płakałam. Ten film naprawdę dotyka
emocji. Chyba najbardziej uderzyło mnie to, gdy Joy uświadomiła sobie, że
Sadness jest niezbędna. Choć ja i tak nie zamierzam jej do siebie dopuścić.
Jeszcze trochę smutku, a będę się musiała znaleźć pod obserwacją. Ale nie, dziś
nie znajduję się w tej czarnej dziurze. </div>
<div class="MsoNormal">
Dziś pospałam sobie
do 12, później zrobiłam obiad z babcią i mamą no i pozmywałam. Popisałam też
trochę na KIKu. Pozwoliłam sobie zaszaleć i pofantazjować. Co jak co, ale
wielbiciele BBW naprawdę potrafią podnieść poczucie wartości. Tak właściwie to
wciąż jeszcze zaglądam na ten KIK. </div>
<div class="MsoNormal">
Jutro powinnam się
wreszcie wyrwać z domu i pozałatwiać te wszystkie bankowe formalności i oddać
książki do biblioteki. Mam nadzieję, że uda mi się zmotywować na tyle by wyjść
z tego domu. </div>
<div class="MsoNormal">
Bo w domu nie muszę
się wysilać. Nie muszę się przejmować tym jak bardzo wystaje mi brzuch, ani
trądzikiem. Niczym. No cóż.</div>
<br />
<div class="MsoNormal">
Przez ostatnie dni
nie pisałam, bo oglądałam „Grę o tron” – nadrobiłam wszystkie sezony. Kibicuję
oczywiście Starkom i Daenerys. Może to dlatego, że z własną siostrą nie mam za
dobrych stosunków, ale bardzo przeżywałam to, że Sansa i Arya się nie spotkały.
I Jon z Branem również byli tak blisko siebie! To było nie do zniesienia.
Jeszcze trochę zostało mi baterii w laptopie, więc dokończę oglądanie Sekaiichi
Hatsukoi. Tak, wiem, że już nie raz to oglądałam. Hush.</div>
<div class="MsoNormal">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: center;">
http://doughnut92.tumblr.com/</div>
MissBluehttp://www.blogger.com/profile/14517092886655159111noreply@blogger.com0tag:blogger.com,1999:blog-1306197824316107126.post-48463983990737841822016-03-06T23:12:00.002+01:002016-03-06T23:12:31.081+01:00nowa kołdra<div class="MsoNormal">
Niby nie powinno się myśleć o rzeczach, które są przykre,
sprawiają ból. To znaczy w takiej sytuacji – że nie ma się na te rzeczy wpływu.
Na swoją siostrę nie mam. Tak w ogóle to przykre, że własnej siostrze nie ufam
na tyle, by zostawić ją samą w moim pokoju, ani tym bardziej by zostawić
pieniądze w miejscu, w którym mogłaby je znaleźć. To po prostu przykre. Ale co
z tego, że chowam pieniądze, jeśli mama zabiera córeczkę na zakupy i za
wszystko płaci – dla mnie to jak kradzież. Odzywa się do rodziców, a raczej do
mamy, bo z tatą to też wcale nie rozmawia, tylko wtedy jeśli czegoś potrzebuje.
Wkurwia mnie to niesamowicie, ale co ja mogę na to poradzić? Gdy tylko coś na
ten temat mówię rodzice się tylko denerwują. To przykra sytuacja i nie mam
najmniejszego pojęcia jak sobie z nią poradzić. Z nią się nie da szczerze
porozmawiać. Było też dziś kilka takich małych drobnostek, jak ona może się w
ten sposób odzywać do mamy? Pojawia się raz na dwa miesiące i tak okropnie się
zachowuje, że mi za nią wstyd. Eh….<br />
Niezbyt przyjemnie jest też myśleć o
kimś, z kim jest się spokrewnionym jako o prawdziwie głupiej osobie. Ale jak
inaczej nazwać tę babcię z głogowa? Bo kto normalny w jednej minucie bierze
inhalator na astmę, a w drugiej idzie zapalić papierosa? Albo lepiej, jest
przeziębiony i kaszle tak, że o mało nie wypluje płuc, ale i tak zapala tego
papierosa. Gdy mama jej zwróciła uwagę, ta, że mama przecież też pali i też
kaszle – mama fajek to od dobrych kilku dni do rąk nie wzięła. No po prostu face
palm. A jeszcze babcia w lutym trafiła do szpitala na zapalenie płuc. Kto tak
robi? Ona chyba naprawdę chce się sama zabić. To właśnie robi. Ja nie wiem,
może po prostu nie potrafię zrozumieć uzależnienia, ale to zwykła logika. <br />
Nie rozumiem jak można intencjonalnie
robić coś, co ci szkodzi. Po co sobie walić w żyłę, po co palić, po co upijać
się tak, by umierać następnego dnia? Dla kilku chwil przyjemności? Lol, mi po
pierwsze szkoda na to wszystko pieniędzy, wolę sobie kupić książkę. Może i
oceniam ludzi, ale kurczę ja po prostu tego nie rozumiem. Uzależnienie zaczyna
się od jednej głupiej decyzji – po co ją podejmować? Po co ryzykować, że przez
resztę życia będzie się uzależnionym, zależnym od czegoś. Mnie to przeraża.<br />
Z drugiej jednak strony – wielka ze
mnie hipokrytka. Żrę jak smok – i po co? Dla kilku chwil przyjemności i
kolejnych kilogramów następnego dnia? Żarcie niszczy mnie tak samo – zero kondycji,
rozstępy, bóle pleców. Może sama powinnam wreszcie poszukać pomocy, zamiast
samej „próbować po raz kolejny”. Eh… To
jest przykre, ale mam na to wpływ.<br />
Nowa kołdra z jednej strony się
sprawdziła, z drugiej nie. Jest tak puszysta, że nawet nie dotyka moich nóg jak
leżę, tylko się tak „unosi”, haha. Ale ogólnie śpi się całkiem fajnie.
Szczególnie, że założyłam niebieską pościel z łabędziami. Ah, cóż. <br />
Czuję się lepiej. Pisanie naprawdę
pomaga mi się odprężyć i odpocząć. Czekam na nowy vlog shep689. I oglądam też
Grę o tron. To dopiero jest serial.<br />
Meghan Trainor – Title.</div>
MissBluehttp://www.blogger.com/profile/14517092886655159111noreply@blogger.com0tag:blogger.com,1999:blog-1306197824316107126.post-20668429593323730912016-03-04T23:06:00.000+01:002016-03-04T23:06:01.578+01:00śpiąca<div class="MsoNormal">
Chociaż jestem bardzo śpiąca spróbuję wyskrobać choć kilka
słów. Przed chwilą znów na nowo przeżyłam pożar. Napisałam o tym pod video RJ
Aguiar, po raz pierwszy po angielsku – przez co musiałam poświęcić temu jeszcze
więcej koncentracji, ale już opublikowałam ten komentarz. <br />
Siostrzyczka się pojawiła w domu na
weekend, zwaliła się do mojego pokoju i sama jej obecność mnie denerwuje. Może
i jestem małostkowa, ale zabrała sobie chusteczkę z mojego biurka bez pytania.
Nie miałabym nic przeciwko, gdyby była normalna, ale nie odzywa się do mnie
wcale, a potem zwala się do mojego pokoju i czuje się jak u siebie. Wkurwia
mnie to, ale będę się starać by nie było po mnie tego widać – ze względu na
rodziców. <br />
Uwielbiam swój tumblr. :D http://doughnut92.tumblr.com/<br />
Jestem zmęczona i nie za dobrze się
czuję, więc chyba już czas żebym wyłączyła laptopa.</div>
<br />
<div class="MsoNormal">
Beyonce - Irreplaceable</div>
MissBluehttp://www.blogger.com/profile/14517092886655159111noreply@blogger.com0tag:blogger.com,1999:blog-1306197824316107126.post-25951810025568027862016-03-03T22:59:00.000+01:002016-03-03T22:59:05.788+01:00wsiąknęłam<div class="MsoNormal">
To dziwne jak jedna
osoba może sprawić, że się pośmiejesz i dzięki temu lepiej zniesiesz dzień.
Dziwne jest również to, kim ta osoba jest. Mam na myśli kolegę z którym
chodziłam do jednej klasy przez 12 lat – może rozmawialiśmy ze sobą pięć razy,
a może nawet nie. Dziś pojawił się jako klient w sklepie – ze złamaną nogą, i
gdy płacił jedna z kul spadła na ziemię, a on to skomentował tak, że „moje
laski mi lecą”, śmiałam się z tego z pół godziny po tym jak wyszedł. A jeszcze
bardziej dziwne jest to, że płakałam przez niego kilka razy – on i jego kumple
nie byli dla mnie mili. Cóż, przetrwałam.</div>
<div class="MsoNormal">
Wsiąknęłam w
tumblr. Trochę czasu zajmuje by się do niego przyzwyczaić, ale kurczę, dziś
spędziłam większość dnia przeglądając posty z tej strony. No i pooglądałam
shep689. Ale byłam w miarę produktywna – w sklepie utrzymałam porządek,
poskanowałam i wysłałam maile, przygotowywałam zamówienia. Ah, na szczęście
dzień się skończył.</div>
<div class="MsoNormal">
Na guardianie
znalazłam superciekawy artykuł o Jarosławie Kaczyńskim – piszą tam o nim jako o
najbardziej wpływowym człowieku w Polsce – i o teorii spiskowej, zastanawiają
się czy jest on naprawdę aż tak skrajnym prawicowcem czy też umiejętnie
posługuje się mediami. Analizują go praktycznie od początku jego kariery
politycznej. Naprawdę mnie to zaciekawiło.</div>
<div class="MsoNormal">
Pisałam dzisiaj z
A. – miała wczoraj 24 urodziny, złożyłam jej spóźnione życzenia i popisałyśmy
trochę o tym, jak to dziwnie, że za rok bliżej nam będzie do 30 niż dalej.
Tylko jakoś niewygodnie mi się nad tym zastanawiać. Bo co ja osiągnęłam na tym
etapie swojego życia?</div>
<div class="MsoNormal">
Żeby zmienić
wibracje na lepsze poświętuję światowy dzień książki i przeczytam kolejny
rozdział „Życie Pi”, czytam tę książkę w oryginale. Musi mi się udać ją
skończyć.</div>
<br />
<div class="MsoNormal">
A w słuchawkach Avril Lavigne. </div>
MissBluehttp://www.blogger.com/profile/14517092886655159111noreply@blogger.com0tag:blogger.com,1999:blog-1306197824316107126.post-7990733724410831532016-03-02T22:34:00.002+01:002016-03-02T22:34:34.698+01:00potańczyłam<div class="MsoNormal">
Byłam dziś spokojniejsza. Myślę, że dużą część tego stanu
rzeczy zawdzięczam swojemu dziennikowi. Wyżalenie się, nawet jeśli tylko do
komputera – i czasem na blog – robi ogromną różnicę <br /> Wczoraj w US był tzw
SuperTuesday, nawet polskie media bardzo się tym faktem przejmowały. Trump i
Hilary mieli wczoraj dobry dzień. Ehh, ja naprawdę nie wiem jak można poważnie
traktować Trumpa. On jest jak jeden wielki kiepski żart. Cóż, każdy kraj chyba
musi mieć swojego Donalda. Mam ogromną nadzieję, że to Hilary wygra te wybory.<br /> Zastanawiałam się dziś
trochę, czy powiedzieć komuś o swojej biseksualnej orientacji. Tylko komu? Nikt
by mnie nie zrozumiał. Jestem tak bardzo sama, że nawet nie mam z kim o tym
porozmawiać. Więc się wyżalam. <br />
Tak ogólnie brakuje mi
kogoś do rozmowy. Nawet o muzyce, czy książkach. </div>
<div class="MsoNormal">
Zmarzłam
i musiałam założyć szlafrok. Dlaczego mój pokój jest tym najzimniejszym w domu?
</div>
<br />
<div class="MsoNormal">
Potańczyłam
wczoraj trochę i dzisiaj też. Ogólnie rzecz biorąc sporo rzeczy dzisiaj
zrobiłam – mogę być z siebie dumna. Muszę się nauczyć od nowa tego uczucia
spełnienia po wysiłku, po pracy. <br />
Pamięta ktoś jeszcze piosenkę Airplanes?</div>
MissBluehttp://www.blogger.com/profile/14517092886655159111noreply@blogger.com0tag:blogger.com,1999:blog-1306197824316107126.post-82656666400276913282016-03-01T20:17:00.002+01:002016-03-01T20:17:31.191+01:00Skąd we mnie tyle złości?<div class="MsoNormal">
Jest 1 marca i nie, nie mam tytułu licencjata. Poddałam się.
Poddałam się już dawno tylko nie chciałam tego przed sobą, ani przed nikim
innym przyznać. <br />
Chcę dziś pisać jednak o
czymś zupełnie innym. A może trochę jest to z tym związane, sama nie wiem.
Ostatnio chodzę cały czas wściekła – na wszystkich, na siebie, na rodzinę, na
klientów. Mam dość wszystkiego. Wiem, że nie powinnam się frustrować przy mamie
– bo przecież to nie jej wina, że bardzo się przeziębiła. Albo, że Basia Basia
wreszcie się wyprowadziła z Głogowa i przez chwilę teraz z nami mieszka. Pali
papierosy, które śmierdzą w całym domu, opowiada różne historyjki, które mnie
nic nie obchodzą (córka mojej sąsiadki codziennie dawała dziecku złotówkę na
bułkę….), nie zmywa po sobie – mogę tak wymieniać i wymieniać. Zresztą znam
różne historie z przeszłości i babcia nie była za dobrą matką dla mojej mamy –
moja mama jest dobrą samarytanką, a ja potrafię trzymać urazę nawet jeśli
chodzi o coś, co zdarzyło się wiele lat przed moimi narodzinami. Mam wiele
rezerwy w stosunku do Basi Basi. <br />
Tylko ja miałam się
zastanawiać na tym dlaczego ciągle chodzę taka zła, a nie analizować swoje
odczucia względem BB. Jedna rzecz mi dziś wpadła do głowy – moje hormony. Na
biologii nie za wiele o tym mówiliśmy, wiele o tym nie wiem. Ale wiem, że moja
miesiączka wcale nie jest miesięczna. Przez prawie dwa lata wcale jej nie
miałam, a teraz mam ją dwa razy w czasie dwóch tygodni. Jestem też dziewicą, a
seks przecież pozwala rozładować napięcie. Ja już nawet nie tyle mentalnie
potrzebuję bliskości drugiego człowieka, ale i fizycznie, bo przecież jak długo
można oglądać porno przed pójściem spać? Ot, zachciało mi się tak szczerze
wyżalić.</div>
<div class="MsoNormal">
Ostatnio
sama robię wszystko w domu – sama jestem w sklepie, sama robię obiady, sama
chodzę do babki, sama sprzątam. Chodzenia do babki po sąsiedzku mam już po
dziurki w nosie. Mama mamy potrafi chociaż koło siebie zrobić, nawet jeśli
muszę jej podać widelec, to to przeżyję, ale matka taty – wylewanie moczu z
cewnika robię jak najmniej o tym myśląc i wdychając. Wizyta u babki – odbiera
całkowicie apetyt – za to więc mogę być wdzięczna, haha. Ja się prędzej zabiję
niż pozwolę komukolwiek mnie dotykać albo założyć pampersa, agrh. Ah, jaka
hipokryzja, jeśli przybędzie mi jeszcze więcej kilogramów, to sama z łóżka już
nie wstanę. Niedobrze mi na samą myśl. <br />
Plan na resztę dnia?
Zrobić psu jeść, dać psu jeść, potańczyć i się porozciągać, wziąć prysznic,
obejrzeć vlogi shep689 i iść spać. Tak właśnie. </div>
<br />
<div class="MsoNormal">
<span lang="EN-US">A w
głośnikach The Legend of Zelda 25th Anniversary Special Orchestra – z yt.<o:p></o:p></span></div>
MissBluehttp://www.blogger.com/profile/14517092886655159111noreply@blogger.com0tag:blogger.com,1999:blog-1306197824316107126.post-43162135695565972192015-11-17T00:43:00.000+01:002015-11-17T00:43:34.683+01:00Może nie zasługuję na miłość?<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
<span class="Apple-tab-span" style="white-space: pre;"> </span>Nie to, że w ogóle. Ale w obecnym momencie swojego życia na pewno nie zasługuję na miłość. Nie, będąc taką jak teraz. Pomijając swój wygląd – problemy z cerą i otyłość – a może nawet i tego nie powinnam pomijać, bo ważę teraz więcej niż kiedykolwiek – ze swojej własnej winy – jestem cieniem, nie człowiekiem. Nie pracuję nad licencjatem, chociaż wiem, że powinnam, to codziennie wymyślam sobie wymówki i nic z tym nie robię. </div>
<div style="text-align: justify;">
<span class="Apple-tab-span" style="white-space: pre;"> </span>Rodzinny sklep? Hah, może robię 1/20 tego, co jest w zasięgu moich możliwości. A z domu od czerwca wyszłam może z dziesięć razy, a może i mniej. Ludzi, których spotykam, głównie klientów, traktuję okropnie. Bo ja nienawidzę ludzi. Nie ufam im. Naruszają moją przestrzeń – nie chcę by ktokolwiek zbliżał się do mnie na wyciągnięcie ramion. Te pół metra od obcego mi człowieka wystarczy, bym mogła w miarę spokojnie oddychać, ale ludzie się tym nie przejmują. Więc się wkurwiam, mam nieprzyjazną minę i nieprzyjemny głos i jedyne co mam w myślach to – „spierdalaj ode mnie”.</div>
<div style="text-align: justify;">
Niektórych ludzi jednak podziwiam. </div>
<div style="text-align: justify;">
Podziwiam Ian’a Somerhalder’a za to, jak bardzo angażuje się w sprawy swojego rodzinnego stanu i pomoc innym- z tym, że zdecydowana większość jego fanów – hah, fanek jedyne co w nim widzi, to piękną twarz i piękne ciało. </div>
<div style="text-align: justify;">
Podziwiam Eugene Lee Yang’a za jego zaangażowanie w to, by ludzie przestali dyskryminować azjatów czy ludzi azjatyckiego pokolenia. Tyle mówi się o dyskryminacji gejów, lesbijek, transseksualistów – czego wcale nie chcę zmiatać pod dywan, ale… Dlaczego nie możemy po prostu szanować się tylko dlatego, że jesteśmy ludźmi? Hah. A fani – fanki Eugene, także widzą tylko jego piękną twarz i piękne ciało. </div>
<div style="text-align: justify;">
<span class="Apple-tab-span" style="white-space: pre;"> </span>Podziwiam Sarę z buzzfeed – za same jej słowa w jednym z filmików – co najbardziej podoba mi się w byciu kobietą – „to, że będąc kobietą, mogę inspirować inne kobiety”. </div>
<div style="text-align: justify;">
<span class="Apple-tab-span" style="white-space: pre;"> </span>Podziwiam też swoich rodziców za to, że potrafią się odnosić do mojej siostry normalnie po tym wszystkim, co odpierdoliła i jak się wobec nich zachowała. </div>
<div style="text-align: justify;">
<span class="Apple-tab-span" style="white-space: pre;"> </span>Więc może jednak nie jestem tak nieczuła? </div>
<div style="text-align: justify;">
<span class="Apple-tab-span" style="white-space: pre;"> </span>Nie zasługuję na miłość. Sama w sobie bym się nie zakochała – nie ma we mnie nic interesującego, nic żywego, aktywnego. Nie da się kochać pasywności. A jeśli nawet komuś by się to podobało – to ja nie chciałabym mieć z tą osobą nic do czynienia. Czy to w ogóle ma sens? Wychodzę na totalną hipokrytkę. </div>
<div style="text-align: justify;">
<span class="Apple-tab-span" style="white-space: pre;"> </span>Uważa się, że miłość wydobywa z nas to, co najlepsze. Ja tego nie chcę. Nie chcę swojej zmiany na lepsze, motywacji do życia zawdzięczać miłości. Chciałabym, by to wyszło ode mnie samej.</div>
<div style="text-align: justify;">
<span class="Apple-tab-span" style="white-space: pre;"> </span>Chciałabym poznać miłość w chwili, gdy mam swoje życie pod kontrolą, gdy się rozwijam, gdy nie boję się żadnych wyzwań. Gdy jestem możliwie najlepszą wersją siebie, tą najbardziej aktywną. Jak do tego momentu dotrzeć?</div>
<div style="text-align: justify;">
<span class="Apple-tab-span" style="white-space: pre;"> </span>W tej chwili jestem chodzącą porażką nie zasługującą na miłość. </div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
MissBluehttp://www.blogger.com/profile/14517092886655159111noreply@blogger.com5tag:blogger.com,1999:blog-1306197824316107126.post-89781259241067397752015-03-16T00:17:00.000+01:002015-03-16T00:17:15.480+01:00what about my happy end?<span class="Apple-tab-span" style="white-space: pre;"> </span>Co z moim szczęśliwym zakończeniem? Nie tyle chodzi o zakończenie, co o szczęście oczywiście. Czego mi brakuje do szczęścia? Aktywności, pozbycia się zbędnych kilogramów, pieniędzy, zdrowej rodzinki, Drugiej Osoby.<br />
<span class="Apple-tab-span" style="white-space: pre;"> </span>Zamiast pisać na siłę pójdę wziąć prysznic, a potem poryczę sobie w poduszkę. Wolno mi.<br />
<span class="Apple-tab-span" style="white-space: pre;"> </span>Dulce Maria – Ingenua.<br />
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<iframe width="320" height="266" class="YOUTUBE-iframe-video" data-thumbnail-src="https://ytimg.googleusercontent.com/vi/e4CiGyJ-NkY/0.jpg" src="http://www.youtube.com/embed/e4CiGyJ-NkY?feature=player_embedded" frameborder="0" allowfullscreen></iframe></div>
<div>
<br /></div>
MissBluehttp://www.blogger.com/profile/14517092886655159111noreply@blogger.com2tag:blogger.com,1999:blog-1306197824316107126.post-62671199185021845092015-03-15T01:15:00.002+01:002015-03-15T01:15:37.552+01:00lity mur Mentalnie wciąż jestem w sobocie. Dziwne to zdanie, ale niech już zostanie.<br />
Przeglądałam dziś, tak troszeczkę swoje starsze wpisy. Z 2009 i 2012 roku… Przypomniał mi się R. z pierwszego roku studiów. Dawno o nim nie myślałam, choć czasem z dziewczynami o nim wspominamy. Dużo o nim wtedy pisałam. Cóż, chodziliśmy razem na zajęcia, siadaliśmy razem. Na upartego mogłabym powiedzieć, że tak wychodziło, bo szłam do babci, no naprawdę. Ale mogło to wyglądać tak, że go odprowadzam do akademika. A jak było po juwenaliach z S.? Nie wiem co myśleć, ale po części wiem, że wybrałam tę dłuższą drogę do babci nie tylko dlatego, że się bałam ciemnych ulic, ale też dlatego, że chciałam z nim dłużej pogadać. Desperacja, co? Ah, pisząc o tym, wypowiadając te myśli „na głos” czuję się niekomfortowo. Tak jak dziś, w sklepie. Wpadł znajomy, z gimnazjalnej klasy, który potrzebował kilka rzeczy. Nie dałam się temu, ale zaczynało mi się robić gorąco. Dlaczego? Nie, broń Najwyższy, żadne miłosne uczucie, Lol. Raczej stres. I wspomnienia. Przecież w szkole kilka razy przyprawił mnie o łzy z kolegami. Ok., a dlaczego podobne uczucie miałam przy innym kliencie? Niedużo starszym ode mnie kolesiu – z którym przecież żadne wspomnienia mnie nie łączą? Podobał mi się, tak trochę, tak myślę. Ale wkurzał mnie kilkoma rzeczami, więc na tych uczuciach się skupiłam. Cholera, nie są to przecież sytuacje od czapy. Zwykłe, codzienne czynności. Dlaczego przy facetach po 40, albo młodszych ode mnie się tak nie czuję?<br />
Komputer moim przyjacielem, klawiatura ramieniem, w które wlewam swoje łzy. Tym razem łzy braku doświadczenia i łzy braku odwagi, by to doświadczenie zdobyć. Tak jak z tym miejskim kołem teatralnym… Weszłam do budynku, stałam przed drzwiami, posłuchałam chwilę i odeszłam, wybiegłam z budynku, nie pukając, nie zaglądając, nie wykazując najmniejszej aktywności. A w MOKu byłam ze trzy razy pytać się kiedy będą organizować tę grupę i kiedy będą spotkania…<br />
Tak, ten wpis jest kompletnie niewygodny. Kto normalny sięga po takie wspomnienia w nocy? Na pewno zapewnią mi miły i szybki sen… Razem z tłuszczem, który na sobie uzbierałam zbudowałam wokół siebie mur. Ani ja z niego nie potrafię wyjść, ani nikt do mnie nie dotrze. Tak jest wygodnie, smakowicie nawet, prawda?<br />
W 2009 roku swoim fajnym, „wszystkowiedzącym” tonem pisałam, że bardzo mi dobrze samej, że nikogo nie potrzebuję, i że nie wyobrażam sobie mieć innego zdania na ten temat. A tu proszę. Od początku roku piszę jak to jestem samotna, jak mi z tym źle i jak bardzo kogoś potrzebuję.<br />
Ah, mam fazę na argentyński, disneyowski serial Violetta. Od poniedziałku będą nowe odcinki, nie mogę się doczekać. Choć dzięki yt, już wiem, jak niektóre historie się potoczą. Hm, rozumiem argentyński hiszpański w 10%, a może nawet w 20? Porywa mnie szczególnie historia Franceski i Diega. A aktor Diego Dominguez jest moim „crush” ;)<br />
Słucham płyty Sama Smitha – In the lonely hour. I odpływam.<br />
<div style="text-align: center;">
<iframe width="320" height="266" class="YOUTUBE-iframe-video" data-thumbnail-src="https://ytimg.googleusercontent.com/vi/vkbMIiobwm4/0.jpg" src="http://www.youtube.com/embed/vkbMIiobwm4?feature=player_embedded" frameborder="0" allowfullscreen></iframe></div>
<div>
<br /></div>
MissBluehttp://www.blogger.com/profile/14517092886655159111noreply@blogger.com0tag:blogger.com,1999:blog-1306197824316107126.post-44680602455726058842015-03-10T23:56:00.003+01:002015-03-11T00:02:25.556+01:00Its about the way I feel In the world. Im lonely...<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="http://hd.wallpaperswide.com/thumbs/lonely_robot-t2.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" src="http://hd.wallpaperswide.com/thumbs/lonely_robot-t2.jpg" height="207" width="320" /></a></div>
<br />
Oczy mi się kleją, jestem tak bardzo zmęczona… Na jutrzejsze seminarium mam tylko 10 stron pierwszego rozdziału. I zaczyna wracać to uczucie ucisku w żołądku. Znowu mam zawieść siebie? Znów zawieść rodziców? NIE! Chyba jednak nie powinnam pić dzisiaj tego piwa z dziewczynami, ale tak rzadko gdzieś wychodzimy… Tak rzadko ja gdzieś wychodzę.<br />
Tyle myśli. Ciekawych nawet i ładnie ułożonych. Tylko dlaczego pojawiają się one w busie, gdy nie mam warunków do ich zapisania? A potem uciekają i już ich nie mogę złapać. Może to moja wina, bo powinnam do pisania dziennika siadać wcześniej, gdy jestem, może nie tyle wypoczęta, co zrelaksowana. A nie zaspana, tak jak teraz. Właściwie nie wiem dlaczego otworzyłam ten plik.<br />
Czy dlatego, że gdy rano szłam na przystanek pięknie świeciło słońce? Tak miło i zapraszająco, zrobiłam zdjęcia i przez dobrą chwilę się wpatrywałam w ten widok.<br />
A może dlatego, że wspominałam dzisiaj liceum? I ten, szalony mój pomysł, przez który wylądowałam w sąsiednim liceum w piżamie? Cholera, zapomniałam jak się to nazywało. Łaziliśmy po mieście biorąc udział w czymś w rodzaju podchodów. To chyba był luty, a może grudzień? Było zimno, leżał śnieg. Po drodze do parku, w którym mieliśmy policzyć jakieś metalowe owce (jakie miasto, takie ozdoby, Wrocław ma krasnale) wdałam się w dyskusję z K. o lekturach i sposobach interpretacji scen z „Dziadów”. Do S. powiedziałam, że wyszłam na mądrą w czasie rozmowy, a inni od takich uciekają przecież. Może tak: powiedziałam, co myślałam i wyszłam na mądrą. Potem ta cała dyskoteka w liceum, na którą wcale nie poszłam, tylko spędziłam tę noc w klasie, w śpiworze ze słuchawkami i beatami Eminema. Próbowałam złapać z nimi kontakt, z tą swoją klasą. Wychodziłam ze swojej strefy komfortu. Ale co mi to dało? Nic oprócz bólu. Z nikim z liceum nie utrzymuję bliskiego kontaktu.<br />
„Its about the way I feel In the world. Im lonely…” – słowa bohaterki z serialu „Mistresses”. Tak. Czuję się samotna. Nawet wśród ludzi. Co mam ze sobą zrobić?<br />
Na MyAnimeList piszę z jednym, młodszym o rok, czy dwa, sympatycznym kolesiem z oddalonego o wiele kilometrów miasta. Takie to rozmówki o codzienności. Co z tego, skoro rzadko wymieniamy te znajomości? Myślałam, że może R., który do mnie napisał na Interpals – z Łodzi, ale nie. Najwyraźniej też okazałam się za mądra – przynajmniej taka mi się wydaje ostatnia moja wiadomość do niego.<br />
A może piszę dlatego, że gdy wyjeżdżałam z miasta jechała MZK nr 9. Z napisem ulicy brzmiącej dokładnie tak samo jak nazwisko p. Dlaczego taka ulica jest w moim mieście? Dlaczego ta cholerna MZK ma tę nazwę wytatuowaną na czole?<br />
A może ma to coś z pojawiającym mi się przed oczami widokiem z jakiegoś programu na TLC, o odchudzaniu. Zdjęcia z sekcji zwłok osoby otyłej. Ohydne. Flaki zakryte żółtymi gąbami tłuszczu. Płuca mające mniej miejsca w organizmie na pracę, zgnieciona śledziona i inne urocze rzeczy.<br />
Może przyzwyczaić się do samotności? Dać sobie spokój z tą miłością. Schudnąć dla samej siebie, wdać się w jakiś niezobowiązujący romans i pozbyć się dziewictwa. Nie potrafiłabym w odwrotnej kolejności. Nie wiem, czy z tym jak wyglądam, odważyłabym się przed kimś rozebrać. Zresztą czy jak schudnę rozstępy z brzucha mi znikną? Nawet gdybym je zminimalizowała, co z blizną po wyrostku? Okropną czarną krechą przypominająca o najgorszych moich chwilach ze zdrowiem? To nie jest estetyczne. Ha! Bo tłuszcz jest o wiele bardziej zachęcający. Cóż, to i tak nie powstrzymało mnie przed zjedzeniem dzisiaj całej masy rzeczy: mini pizzy, bułki z makiem, bułki z kremem, bułki z toffi, wielkiej paczki chipsów z biedronki, połowy tłustej zapiekanki. Matko, jak się to wypisze, to wygląda naprawdę okropnie. Sześć rzeczy, które mogłam spokojnie zastąpić czymś innym.<br />
Przypadek ze mnie beznadziejny. Nazwa pliku – „w drodze czynów i słów” zdaje się ze mnie śmiać do rozpuku. A blogowe hasło „myśli kreują rzeczywistość” – zapomniane.<br />
Ciara – I bet, jest świetną piosenką, z pięknym teledyskiem. Ciara jest piękną kobietą. A „Takiego chłopaka” w wersji Joanny Kulig jest ciekawe. Nie wiem tylko czy chcę nie-Polaka.<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<iframe allowfullscreen="" class="YOUTUBE-iframe-video" data-thumbnail-src="https://ytimg.googleusercontent.com/vi/okGcksYM0N8/0.jpg" frameborder="0" height="266" src="http://www.youtube.com/embed/okGcksYM0N8?feature=player_embedded" width="320"></iframe></div>
<br />
<div>
<br /></div>
MissBluehttp://www.blogger.com/profile/14517092886655159111noreply@blogger.com0tag:blogger.com,1999:blog-1306197824316107126.post-33588302965590804122015-03-03T23:51:00.000+01:002015-03-03T23:52:57.697+01:00rozpisałam się A może to moja wina, że nie potrafię utrzymać żadnej bliższej relacji? Marzę o miłości, a to przecież wiąże się ze związkiem. I czy oprócz rodziny, od której nie można uciec (; mam jakieś inne związki, relacje? Przez większość czasu po prostu mi się nie chce. Laptop, film, książka - moim życiem przez większość czasu, więc po co dzwonić do koleżanek? Albo też po całym tygodniu chodzenia na uczelnię, i tak jak dziś, szybkiego wracania do domu, do sklepu – czy chce się gdzieś w weekend wyskoczyć? Nie chce się, przez większość czasu po prostu się nie chce.<br />
<span class="Apple-tab-span" style="white-space: pre;"> </span>Wiele razy nie odpisuję na smsy od ręki. Potem często o nich zapominam, a gdy odpisuję później, druga osoba z reguły już nie może popisać. A internetowe znajomości? Czy te zagraniczne z interpals czy KIK lub kilku innych mniej lub bardziej popularnych stron, czy też te z czaterii, for internetowych, te blogowe… wszystkie były przelotne, miały na mnie większy lub mniejszy wpływ, ale żadna z nich nie okazała się trwała.<br />
<span class="Apple-tab-span" style="white-space: pre;"> </span>Gdyby nie facebook nie miałabym pojęcia co się dzieje u ludzi z mojej licealnej klasy. Nie to, że narzekam, bo nigdy mi na nich, ani im na mnie, nie zależało. Bo te ciekawostki z życia znajomych z podstawówki i gimnazjum prędzej czy później do mnie docierają poprzez te osoby, z którymi mam jeszcze jako-taki kontakt – a są to może trzy, czy cztery dziewczyny.<br />
<span class="Apple-tab-span" style="white-space: pre;"> </span>Wczoraj pierwszy raz od listopada – gdy tak przestałam publikować posty na blogu (choć nie przestałam pisać dziennika) pozaglądałam na blogi, które „obserwuję”, nawet kilka ciekawych do listy doczepiłam. Najbardziej wstrząsnęła mną wiadomość o śmierci, nie tak długo przeze mnie czytanego, Królika. Pisał o swoich problemach ze zdrowiem, pisał o operacji, która go czekała. A tu po tylu miesiącach zaglądam i czytam, że nie żyje. Wstrząsnęło to mną chyba bardziej, niżby wypadało. Dla nadwrażliwych każdy powód jest dobry do płaczu, prawda? (:<br />
<span class="Apple-tab-span" style="white-space: pre;"> </span>Aż wstyd się robi, gdy czyta się jego słowa „zza grobu”. On żył, ja wegetuję.<br />
<span class="Apple-tab-span" style="white-space: pre;"> </span>Czytałam o wychodzeniu ze sfery komfortu, o „wyzwaniach”. Trochę zainspirowana zamiast napisać urodzinowego smsa, zadzwoniłam z życzeniami do tej jednej z najbliższych koleżanek. Jutro A. też ma urodziny, też zadzwonię. Z S. złożyłyśmy się i kupiłyśmy jej kartę prezentową do empiku za pięć dych i taką zabawną kartę urodzinową – u nas są one mało popularne, a niektóre z nich – to prawdziwe dzieła sztuki. Trochę niezręcznie wyszło, bo A. nie chciała się od nas w galerii „odczepić”, ale nawet nie jestem pewna, czy się połapała, że coś „uknułyśmy”. S. ma urodziny na początku kwietnia, więc wtedy zrzucę się z A., mam nadzieję, że uda się nam zrobić zakup bez specjalnego zwracania na to uwagi S. ;)<br />
<span class="Apple-tab-span" style="white-space: pre;"> </span>Ah, kolejna rzecz. Jest szansa na koncert Dulce Marii w Polsce – 6,7 lipca w Krakowie. Zwykły bilet kosztowałby 70 euro, czyli mniej więcej 300 zł. Gdyby mnie było stać… za ok. 700 złotych miałabym (być może;)) jedyną okazję w życiu by poznać tę niesamowitą aktorkę i piosenkarkę. Tylko jedno mnie może powstrzymać przed udaniem się na koncert (a mam wielką nadzieję, że do niego dojdzie, wysłałam nawet mejla w tej sprawie…) – a mianowicie to, że na ten dzień przypadnie obrona mojej pracy… W innym wypadku – na bank będę wtedy w Krakowie!<br />
<span class="Apple-tab-span" style="white-space: pre;"> </span>Siostra przed chwilą mało mi głowy nie urwała za „zrolowany ręcznik pod grzejnikiem”. Primo: po co miałabym rolować ręcznik i kłaść go na podłodze? Secundo: byłam tylko raz w pokoju, po to by się przebrać zaraz po powrocie z uczelni. Ale cóż, cała moja rodzinka ma takie nerwowe charaktery.<br />
<span class="Apple-tab-span" style="white-space: pre;"> </span>Zajęcia z dialektologii i wykład z kierunków językoznawstwa (z którego mamy mieć egzamin) nie zapowiadają się najgorzej. Póki co, odpukać, doktorka po pierwszych zajęciach wydaje się być całkiem w porządku. Nie mam dużo nauki w tym semestrze. Nic, tylko skupiać się na pisaniu pracy licencjackiej.<br />
<span class="Apple-tab-span" style="white-space: pre;"> </span>Dzięki pisaniu z ludźmi z różnych krajów nauczyłam się jednej rzeczy, albo o wiele wyraźniej uświadomiłam sobie „oczywistość” – nie żałować tego, na co nie mam wpływu. Z niektórymi rzeczami jest łatwiej – nigdy nie żałuję, że poznaję kogoś zajebistego z Francji czy US, bo „mieszkamy tak daleko od siebie”. To łatwo jest wyłączyć, a nawet wkurzają mnie już takie teksty pisane przez innych. Gorzej z czymś, od czego nie można uciec. Widoku spalonego budynku, który po prostu stoi i jego jedynym zadaniem jest codzienne przypominanie, co przez zwierzęta straciliśmy. Albo babki, której jedynym zadaniem jest powolne wyniszczanie i fizyczne i psychiczne mojej rodziny. Wyłączam to. Wałkowanie tego po raz setny jest zbędne.<br />
<span class="Apple-tab-span" style="white-space: pre;"> </span>Tak się zastanawiam nad swoją seksualnością. Nie wyobrażam siebie w innym związku, niż w związku z mężczyzną. Wydaje mi się po prostu, że tylko facet może posiadać pewne cechy, które chciałabym widzieć w swoim partnerze. Możliwe, że dyskredytuję własną płeć. Ale czy gdybym miała trochę innych rodziców, a w szczególności tatę, czy może mieszkalibyśmy w mieście (kolejny stereotyp, ale w miastach naprawdę o wiele mniej ludzie przejmują się sąsiadami) czy mogłabym się zakochać, stworzyć związek z kobietą? Tak się tylko zastanawiam. Póki co, ani w kobiecie, ani w mężczyźnie zakochana nie jestem…<br />
<span class="Apple-tab-span" style="white-space: pre;"> </span>Czytałam o Dulce Marii. Dowiedziałam się o niezłej ciekawostce, a mianowicie jej babcia była siostrą Fridy Kahlo. Tej Fridy! Na szczęście dziewczyna ma o wiele lepsze geny, jeśli chodzi o wygląd. (;<br />
<span class="Apple-tab-span" style="white-space: pre;"> </span>Obejrzałam sobie również odcinek swego rodzaju serialu „Mujeres Asesinas 3” o tytule „Eliana Cuñada”, w której Dulce zagrała główną rolę. Na szczęście znalazłam wersję z angielskimi napisami – w sieci jest prawie wszystko. Fascynują mnie historie toksycznych związków. Chorobliwe przywiązanie, czy u jednej, czy też u obu stron. Obsesyjna potrzeba bliskości, jak i innych, w zdrowych związkach albo występujących zwyczajnie, naturalnie, lub też wcale, potrzebach. Bardzo spodobał mi się sposób nakręcenia filmu – wydarzenia przeplatane rozmową z Dulce, która odbywa się po tragedii. Historia chorej miłości między dwiema kobietami. Tej silniejszej i tej słabszej. Ta słabsza w końcu zdobywa siłę i pokonuje swojego miłosnego demona. Tylko jakim kosztem? Historie z tej serii oparte są na faktach, co tylko nakręca emocje oglądającego.<br />
<span class="Apple-tab-span" style="white-space: pre;"> </span>Jest też taki nowy amerykański serial „Stalker”. Różnie się o nim wypowiadają. Możliwe, że trochę im brakuje do klasycznego „Grey’s Anatomy”, cudownych „Bones” czy zabawnego „Castle”. Nie jestem na bieżąco, ale bardzo spodobała mi się kreacja studenta, który dostaje fiksacji na punkcie głównej bohaterki – policjantki ścigającej stalkerów – czy w ogóle nie ma w języku polskim odpowiednika? Prześladowca nie do końca oddaje te konotacje… Podoba mi się ten mrok związany z tym serialowym wątkiem. Taka niepewność, bycie w cieniu, dawkowane niebezpieczeństwo… No i ogólnie serial otwiera oczy na to, jak poważnym i niebezpiecznym jest zjawisko stalkingu. Jego ofiarą może być zarówno znana aktorka (odcinek z cudowną AnnaLynne McCord był świetny) i kierowca miejskiego autobusu. Może nawet obejrzę sobie dzisiaj „Stalker’a”…<br />
<span class="Apple-tab-span" style="white-space: pre;"> </span>Tak a propos stereotypów, o których już wspominałam. U Kuby Wojewódzkiego dzisiaj Mamed Chalidow i Anna Grodzka. Muzułmanin i transseksualistka. Było nawet podawanie ręki, dwukrotne. Jak to u Kuby nie było w tym nic patetycznego, a tylko zwykły gest. Można Kubę lubić, można go nie lubić. Zresztą każda osoba z tego dzisiejszego trio budzi pewne kontrowersje. Mi się jednak podobał ten dzisiejszy odcinek Kuby;).<br />
<span class="Apple-tab-span" style="white-space: pre;"> </span>Zrobiło się już późno, za pół godziny będzie środa. Jutro zostaję w domu, trzeba trochę popracować na sklepie. Popracować nad licencjatem. Jak w nowej piosence Honey – damy radę.<br />
Varius Manx – Przebudzenie – to jednak przy tej piosence dziś pisałam.<br />
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<iframe allowfullscreen="" class="YOUTUBE-iframe-video" data-thumbnail-src="https://ytimg.googleusercontent.com/vi/YH0KpQ3TUCw/0.jpg" frameborder="0" height="266" src="http://www.youtube.com/embed/YH0KpQ3TUCw?feature=player_embedded" width="320"></iframe></div>
MissBluehttp://www.blogger.com/profile/14517092886655159111noreply@blogger.com1tag:blogger.com,1999:blog-1306197824316107126.post-80506736327607469412015-03-02T00:42:00.003+01:002015-03-02T09:46:06.969+01:00idée fixe<div class="separator" style="clear: both; text-align: left;">
<br /></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: left;">
<br /></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: left;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjqSGDepL3U4gndnseI4YKfsICFkU-zD3sh7cx2gx4Fv7QX5sr3DijLoRBDMTBix8p1zK9hLwJtgJChRgnnxsDOgiilsSLUCanFx3eZx0f6eDK88NdkII934AE-geMsndBQiYzye-Mh5J4/s1600/CAM01440.jpg" imageanchor="1" style="clear: right; float: right; margin-bottom: 1em; margin-left: 1em;"><img border="0" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjqSGDepL3U4gndnseI4YKfsICFkU-zD3sh7cx2gx4Fv7QX5sr3DijLoRBDMTBix8p1zK9hLwJtgJChRgnnxsDOgiilsSLUCanFx3eZx0f6eDK88NdkII934AE-geMsndBQiYzye-Mh5J4/s1600/CAM01440.jpg" height="240" width="320" /></a> Idée fixe. Tak mi dzisiaj wpadł ten zwrot, ze słownika Kopalińskiego, który przeglądałam by znaleźć trochę inspiracji do licencjatu. Tak, tak, trochę dzisiaj nad tym siedziałam. Stać mnie jednak na więcej…</div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: left;">
Co jest moją idee fixe? Miłość. Ostatnio nawet zrobiłam zdjęcie naleśnika. Dlaczego? Bo pojawiło się na nim serduszko. Oczywiście naleśnik się rozwalił po zdjęciu z patelni – czy to z powodu moich zdolności kulinarnych czy też po to, by coś mi przekazać – tego nie jestem pewna.</div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: left;">
Nie wiem w co mam wierzyć. W ojczyznę? Ta miłość spłonęła wraz ze sklepem. W Boga? Tego, który pozwolił na taką krzywdę? W rodzinę? Ta dalsza w większości dla mnie nie istnieje. Rodzice, rodzeństwo – to jest ważne, ale jakim kosztem? Czemu choć raz nie może być ide.. Nie, nie idealnie. Zwyczajnie. Pracowicie, ale żeby było widać efekty pracy, żeby zależało, żeby nie było nerwówki. W przyjaciół? Kumpelki, które wiecznie czegoś oczekują, ale niczego nie dają w zamian?</div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: left;">
A miłość? Co z miłością? Wspomnienie pana p. od siebie odrzucam. Miłość to jedyna rzecz, której nie zaznałam. W głębi duszy chciałabym znaleźć Kogoś. Tą jedną, jedyną osobę na całe życie. Przeżyć razem te 40 czy ileś lat. Być z kimś ze względu na wszystko i bez względu na wszystko. Wiem jednak, że nie ma gwarancji. Tyle teraz osób w moim wieku – żeni się, wychodzi za mąż – cóż, głównie ze względu na zaciążenie. Ale ile takich par przetrwa? Naprawdę jestem ogromnie ciekawa czy za te 10, 15 lat oni wciąż będą razem. Zresztą czy ślub po 30 daje większą gwarancję na dłuższe trwanie? Wszystkim życzę szczęścia. Ale co ze mną?</div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: left;">
Wspominałam ostatnio jedną scenę, tak w kółko ją sobie analizowałam. Ze swojego „randkowania” z panem p. Gdy byliśmy w kinie powiedział do mnie – „Czy to nie fajnie, że tak siedzę sobie z chłopakiem w kinie, i że trzymamy się za ręce, czy nie tego chciałam, czy nie tak to sobie wyobrażałam”. Aż mi żółć do gardła podchodzi. Więc co, robił to, bo myślał, że spełnia moje oczekiwania? Że robi łaskę, bym się jakoś <strike>lepiej</strike> inaczej poczuła? Nie jestem cholernym szczeniakiem, którym się trzeba zaopiekować i to okropnie nieudolnie w tym wydaniu. Trzymanie za ręce powinno być naturalne. Wychodzić tak samo z siebie. Nawet wyszło to ostatnio w rozmowie z A. i S. na uczelni. A. narzekała, że jej chłopak, po wyjściu z kina („50 twarzy Greya” – jeszcze nie widziałam, niedługo nadrobię), nie złapał jej za rękę, nie przygarnął do siebie, gdy wszyscy wokół byli tacy ostentacyjnie sparowani... Ona zna swojego narzeczonego 7 lat, więc wie, że on po prostu tego nie lubi – pocą mu się dłonie, itede. Cóż, rozumiem oczywiście tę potrzebę. Wydaje mi się jednak, że ta moja sytuacja była zdecydowanie gorsza. Kto tak robi? Jak można było tak powiedzieć?</div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: left;">
Mama czasem się pyta czy on się odzywa. Nie odzywa się. Wchodzę czasem na jego fb (nie mam go w znajomych). Ma <i>zajebiste</i> zdjęcie wystylizowane na mema „Bitch, Im fabulous”. Bądź sobie fabulous. Czy chciałabym by się do mnie odezwał? Sama nie wiem. Co by mi miał powiedzieć? Był i jak widać wciąż jest, mistrzem milczenia. Może dobrze, że tak szybko mu się znudziłam. Bo im dłużej by to trwało, tym dłużej bym cierpiała. Zresztą, wciąż tego nie przetrawiłam, skoro tak znikąd pojawiają się te mini scenki.</div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: left;">
Nawet nie ma się co cieszyć z tego cierpienia. W najmniejszym stopniu nie było miłosne. Może nauczyło mnie kilku rzeczy. Przypomniałam o tym sobie niedawno, gdy przeglądałam plik z wpisami z tego okresu. Wypisałam kilka niezłych punktów. Takich jak np. żadnego całowania na pierwszym spotkaniu. Z szacunku dla samej siebie. Nigdy więcej też nie zamierzam za kolesia płacić. Za siebie owszem, jak najbardziej. O tym płaceniu, to lepiej przestanę myśleć, wciąż się na to za siebie wściekam.</div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: left;">
Gdzie miałaby w tym wszystkim być miłość? Mam dość bycia samą. Nie ma dnia, bym sobie nie wyobrażała scenariusza poznania Tej Osoby. Nie widzę twarzy. Nie wizualizuję sobie na jej miejscu jakiegoś aktora, czy celebryty. Skupiam się na swoich emocjach, gestach, nawet na reakcji otaczających nas ludzi.</div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: left;">
Chciałabym pokazać dziewczynom – A. i S., że pewne rzeczy można załatwiać bez pośredników. Jestem z dziewczynami w jakimś tłumie ludzi, moje spojrzenie krzyżuje się z Jego raz, drugi, trzeci. Najlepiej jeśli w tym samym momencie decydujemy się odejść od grup i podążamy w swoim kierunku. On rzuca coś niby-zabawnego – „co chciałaś?”, „o co chodzi”, albo coś, na co wpaść nie umiem, ja bez dystansu do siebie, zaczynam w siebie wątpić i mówię odchodząc, że „zawsze mogę udać, że szłam do toalety”, on łapie mnie za rękę. Może ta iskra, pojawiająca się w harlequinach przy pierwszym dotyku naprawdę istnieje? Chwilę rozmawiamy, wymieniamy się numerami. Wracamy do swoich znajomych. Po chwili on do mnie dzwoni upewniając się, że to na pewno ten numer. Miny koleżanek bezcenne. Ale najważniejsze to serce bijące jak szalone i szeroki uśmiech nie schodzący z twarzy do końca dnia.</div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: left;">
Miłość moją idée fixe.</div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: left;">
<br /></div>
<div style="text-align: center;">
<iframe allowfullscreen="" class="YOUTUBE-iframe-video" data-thumbnail-src="https://ytimg.googleusercontent.com/vi/UWC35H6JWik/0.jpg" frameborder="0" height="266" src="http://www.youtube.com/embed/UWC35H6JWik?feature=player_embedded" width="320"></iframe></div>
MissBluehttp://www.blogger.com/profile/14517092886655159111noreply@blogger.com2tag:blogger.com,1999:blog-1306197824316107126.post-16467746965690494882015-02-26T23:58:00.001+01:002015-02-27T00:00:52.740+01:00sam bałagan<div class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-justify: inter-ideograph;">
Wreszcie otworzyłam swój pamiętnikowy plik i zaczynam klikać, ale co wyklinam, tego nie wiem. Jak zawsze zresztą. Szkoda, że tak nie mogę pisać licencjatu. Usiąść, wyrzucić z siebie wszystko, tak, jak przychodzi mi do głowy, nie przejmować się interpunkcją i składnią. Nie zwracać uwagi na liczbę słów, długość akapitów czy liczbę stron. W pamiętniku mogę napisać jedno zdanie, jedno słowo i ono będzie miało dla mnie niewyobrażalną wartość. Jednak praca licencjacka, praca naukowa, to zupełnie coś innego. Tam musi być wszystko przemyślane, wychuchane, ułożone i ubrane w wyszukane słowa. Co z tego, że gdzieś przewiniesz swoją opinię, jeśli to musi być podane w sposób niepewny, sugestywny, bo przecież naukowcy dmuchają na zimne i nie mogą powiedzieć, że czarne jest czarne – przecież istnieje tyle odcieni tego koloru, prawda? Może nawet pięćdziesiąt, ale to wtedy chodzi o szary kolor. (:<br />
Lokalne radio szuka kobiety na stanowisko lektorki, reporterki – to, w którym miałam praktyki w zeszłe wakacje. Wymagają wykształcenia wyższego, którego przecież jeszcze nie mam. Mama mówi – napisz, nawet A. i S. ze studiów mówią, żebym napisała do radia. Mam głos, znają mnie, do tytułu licencjata nie tak wiele zostało (do tego zresztą wrócę), znam trochę miasto, wiem, że mogłabym się trochę u nich nauczyć. Gdyby mnie przyjęli mogłabym dalej pomagać w rodzinnej firmie, może studiować w weekendy. Wiem tylko jak to działa. Jeśli jakimś cudem bym dostała tę pracę, to co mnie tu czeka? Zdobycie lokalnych kontaktów, ograniczenia ideologiczne ze strony pracodawcy (lokalnie bardzo się uważa, by nie nadepnąć komuś na odcisk, prawda?). Nie chcę utknąć.<br />
Zresztą o czym ja piszę. Nad czym się zastanawiam. Ile to już dni mija, a ja tylko patrzę na teczkę z papierami do licencjatu i patrzę na książki, które leżą wokół mnie. Nic tylko brać się do pracy. Więc dlaczego zamiast zastanawiać się nad problematyką „Idealistów” po raz kolejny oglądam sobie serial „90 210”, czytam Harrego Pottera po angielsku, oglądam telewizję?<br />
Jestem tak cholernie zaniedbana. Z wyglądu, intelektualnie, samorozwojowo, licencjacko, związkowo, firmowo. Wokół mnie sam bałagan. A ja tylko siedzę coraz grubszym tyłkiem przed laptopem zajadając ciastka i pijąc colę. Żyć, nie umierać, prawda? Istnieje takie pojęcie jak sfera komfortu. Cóż, moja sfera komfortu jeszcze nigdy nie była tak mała. Ogranicza się praktycznie do mojego biurka i laptopa. Pisząc teraz o tym, widzę oczywiście, że to jest złe, że to do niczego nie prowadzi. Ale przez większość czasu wyłączam myślenie, nie myślę o konsekwencjach swojego nic nierobienia. Tak jest o wiele łatwiej.<br />
Ostatnio mieliśmy branżową wystawę. Byłam na niej jeden dzień, nawet jak na grubaskę całkiem nieźle się prezentowałam (buty na obcasie, w moim przypadku koturny, naprawdę sprawiają, że wygląda no i czuje się zupełnie inaczej – szkoda, że na koniec okropnie bolą nogi). Przetrwałam, nie było tak źle. A może było? Był na naszym stoisku Niemiec, odpowiedzialny za supernowoczesny sprzęt, który prezentowaliśmy na wystawie. Syn szefa szefowej mojego taty (czyli mojego szefa ;)). Wiem, że umiem rozmawiać o pierdołach po angielsku, potrafię godzinami rozmawiać na KIK i dogaduję się bez większych problemów. Z tym, że w sieci zawsze możesz rozpocząć rozmowę pytaniem totalnie wyrwanym z kontekstu – jakiej muzyki słuchasz, jaki film ostatnio obejrzałeś (pytanie o książki jest już chyba passe). A w życiu? „How ya’ doin’?”, no tak. Z tym, że nie mam do tego odwagi. Facet patrzył na mnie, ja na niego i tyle. Cieszę się, że najpewniej już się nigdy nie spotkamy. Powiedziałam nawet rodzicom – ja wiem, że to była okazja, zdobyć kontakt, poćwiczyć język, itede, ale ja mogę wyjść na gburowatą i nieprzyjazną, nie mam odwagi. Gdy powiedziałam A. – „jestem nieśmiała” spojrzała się na mnie jak na wariatkę. Bo przecież na uczelni nie mam problemu z nawiązywaniem kontaktu z ludźmi. Tylko, że na uczelni te stosunki są o wiele bardziej określone. Zresztą sama nie wiem. Niepotrzebnie to analizuję. Nie podeszłam, nie pogadałam, bo brakło mi odwagi. Koniec pieśni.<br />
Gdy tak w pewnej chwili przechodziłam wokół naszego stoiska jeden ze znajomych, ściął mnie wzrokiem, tzn. „powiódł po mnie wzrokiem od góry do dołu”. Gdy się zagapiłam i drugi raz wspomniałam o tym siostrze, stwierdziła, że „pierwszy raz od dłuższego czasu wyszłaś do ludzi i przeżywasz”. Jak jest młodsza i głupsza;), to ma z tym rację.<br />
Moje błędne koło – nudzę się, jem, robię się coraz szersza, coraz mniej mi ze sobą komfortowo, coraz bardziej nie chce mi się nic robić, a tym bardziej nigdzie wychodzić, więc się nudzę…<br />
I tak mi zeszło do północy. Muszę się otrząsnąć. Chcę się otrząsnąć.<br />
<br />
Eminem – Beautiful, Paul Rodgers – Reaching out.</div>
MissBluehttp://www.blogger.com/profile/14517092886655159111noreply@blogger.com0tag:blogger.com,1999:blog-1306197824316107126.post-9467085970156952732015-02-14T22:07:00.002+01:002015-02-14T22:08:41.398+01:00Bella, to taka ja...<div class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-justify: inter-ideograph;">
Nie lubię walentynek. Ale to chyba nic niezwykłego do napisania przez singla? A miało być bez znaku zapytania. Jeszcze kilka lat temu toczyły się wszędzie dyskusje – czy to naprawdę święto zakochanych czy święto konsumenckich zapędów? Jeśli to drugie, to współczuję wszystkim parom, które się tego dnia zaręczyły. A może po prostu zazdroszczę. Zdecydowanie tak. Stoję w miejscu. Jak się zmieniłam? Czy w ogóle coś we mnie się zmieniło? Poza oczywistościami związanymi z kwietniem ’13. Ani nie jestem bogata o żadne doświadczenia, ani nie mam więcej znajomych – ówcześni są tylko zastąpieni nowymi, bo ze starymi kontaktu się nie utrzymuje. Czy mi na tym zależy? W samotności się nie męczę, zajmuję się sama sobą – to w jaki sposób, jest godne pożałowania, ale przynajmniej znam siebie. A w obecności innych? Pilnowanie się, by czegoś głupiego nie palnąć, albo za bardzo nie podnieść głosu – a zauważyłam, że nawet to mi się w zwykłej rozmowie zdarza. Umartwiam się dzisiaj. Sama w sobie z samą sobą. Wkurwia mnie wszystko, sama na siebie się wkurwiam. Jakby walentynki były czymś, czym naprawdę należy się przejmować. Przypomniało mi to o mojej „rysie na szkle”. Staram się o tym braku nie myśleć. I wszystkim, co się z tym wiąże. Brakiem bliskości, moim dziewictwem – które chyba mi zaczyna uwierać. Czyż nie jest to takie passe? Przecież raptem nie poznam, niczym bohaterka harlequina, świetnego partnera, który będzie mną zachwycony i postanowi mnie „zdobyć” innymi, starodawnymi sposobami, a potem się ze mną ożeni. Lepiej być realistką. Nawet jeśli to boli. Myślę sobie, że będę jak ci bohaterowie mojej licencjackiej powieści – ludzie pozytywni, realiści, „pozytywni egoiści”, którzy w gruncie rzeczy okazują się beznadziejnymi idealistami. Zresztą czy w moim przypadku to tylko idealizm? Nawet gdybym chciała, to nawet z panem p. nie miałam żadnej okazji. Ja? Ha! Gdyby on chciał! A gdybym tak sprzedała to zawadzające dziewictwo? No nie wiem czy byliby chętni na grubaskę. O czym ja myślę. Ale nawet wpisałam ten temat w Google, nic ciekawego nie wyskoczyło. Obejrzałam dzisiaj „Sagę Zmierzch”. W oryginale, bez żadnych denerwujących napisów czy lektora. Ludzie mogą sobie mówić, co chcą. Mogą historię nagle wzbogaconej kasjerki marketu komentować „still better story than twilight”. Ja uparcie będę sobie uwielbiać i sagę i film. Bella jest chyba dziewczyną, z którą najbardziej mogę się utożsamić, ze wszystkich bohaterek literackich. Nawet z Elisabeth z „Dumy i uprzedzenia” miałabym kłopot. Mnie taki facet jak Darcy by peszył, jego komentarz o wyglądzie, zaraz po pierwszym spotkaniu by zranił. Tak zła i okrutna jak Kathy z „Wichrowych wzgórz” nie jestem. Nie mam też siły Scarlet z „Przeminęło z wiatrem”. A Bella? Bella trwa. Z trudem, ogromnym trudem, ale jakoś się dostosowuje, jakoś daje radę żyć z dnia na dzień. Nie potrzebuje ludzi, o wiele bardziej cieszy ją książka. W ostatniej części filmu, ustami Kristen Stewart mówi, że „przez całe swoje ludzkie życie nie czuła się bardziej żywa niż jako wampir”. Czyli już wtedy, gdy de facto była martwa. A ja? Czy ja się czuję żywa? Czy podchodzę do życia z ekscytacją? Czy codziennie wstaję z ciekawością? Może po prostu za dużo wymagam. Wampira pewnie nie spotkam, ale tak spotkać kogoś, kto mnie obudzi, kto sprawi, że będę prawdziwie żyła. I znów. Pewnie za dużo wymagam. Im więcej o tym myślę, tym bardziej jestem przekonana, że Bella, to taka ja. Tylko szczuplejsza. Ah, ja schudłam. Ważę mniej o całe 5 kg. Powód do radości, prawda? Zastanawiam się czy włączyć sobie „Loveless”, „Love stage!!”, jakieś inne anime czy jeszcze raz obejrzeć sobie fragmenty sagi? A może po prostu pójść spać?<br />
Zasłuchana w płycie „Extranjera” Dulce Marii. </div>
MissBluehttp://www.blogger.com/profile/14517092886655159111noreply@blogger.com4tag:blogger.com,1999:blog-1306197824316107126.post-80053956794227865642014-11-28T22:21:00.000+01:002014-11-28T22:21:10.689+01:00mrok Jest we mnie mrok. Z każdym dniem coraz więcej. O ile więcej nie wiem. Wiem, że na pewno go nie ubywa. Czy chcę to zatrzymać? Czy potrafię? Czy to się opłaca? Gówno mnie obchodzą inni. Mam w dupie głodujące dzieci w Afryce, mam w dupie staruchów, mam w dupie bezdomnych i bezrobotnych. Chuj mnie obchodzi wasze życie? Mi jedynie zależy na mamie, tacie, rodzeństwie. To moja rodzina. To jest to, co się liczy. Żadna sprawiedliwość. Jej nie ma. Sprawiedliwość nie istnieje. Bóg wcale sprawiedliwy nie jest. Bóg jest masochistą, sprawia mu przyjemność patrzenie na ból i cierpienie. Jeśli ktoś się o nie prosił, bo ćpał, albo pił, a teraz umiera na wątrobę – jego wybór. Ale nikt z nas nie prosił o podpalenie, nikt z nas nie prosił o chorą babkę. Mam w dupie innych.<br />
Wyklarowała mi się pewna zasada, bardzo prosta do wprowadzenia w życie. Przejmowanie się tylko sobą (ja myśląc o sobie, mam na myśli swoją rodzinę – to nasza całość), robienie wszystkiego po swojemu, nie oczekiwanie niczego od nikogo i nie krzywdzenie innych. Piękne, prawda? Tylko kurwa dlaczego wszyscy ludzie tak nie myślą? Po chuj wojny, kontrola ludzi, przyjmowanie łapówek? Po chuj? Nie widzę wokół siebie dobrych ludzi. Widzę pasożyty, widzę płazy, prześlizgujące się po życiu. A reszty nie znam, bo co mnie obchodzi reszta? Nabrałam przekonania, że największym dobrem na jakie może się zdobyć człowiek jest niekrzywdzenie innych. Żadne zbieranie korków dla niepełnosprawnych dzieci, żadne wyjazdy „lekarzy bez granic”. Po co to? Ci ludzie, bez pomocy innych by dawno wyginęli. Selekcja naturalna, najsłabsze jednostki wyeliminowane, ewolucja nabiera pozytywnych konotacji. Ja bez dzisiejszej medycyny też byłabym martwa, po tych swoich przygodach z wyrostkiem robaczkowym. Ale co tam ja. Nigdy przecież nie przywiązywałam wielkiej wagi do swojego życia. Szkoda tylko, że nie okazuję tym, na których naprawdę mi zależy, tego o czym tu tak łatwo piszę. Ale nie potrafię. Czasem może zdobędę się na jakiś gest, ale… Do rodziców już dawno nie powiedziałam prostego „kocham was”. Okazać im to, chociażby przez większe zaangażowanie się nie potrafię. A przynajmniej nie potrafię się zaangażować na dłuższy czas.<br />
Przeczytałam powieść Zofii Urbanowskiej – „Księżniczka”. Może czasem rzeczywiście za bardzo tendencyjna, jednak takie najprostsze prawdy, prawdy pozytywistyczne i szlachetne potrafi przekazać, co z tego, że robi to w niezbyt wysublimowany sposób. Ważne, że książka tak na mnie działała, że co chwilę płakałam. Podziwiałam bohaterkę, jej hart ducha, jej oddanie rodzicom. Podziwiałam jej opiekunów, szlachetnych do szpiku kości, ludzi pracy, dokładnie takich jak moi rodzice. Gdybym przeczytała tę książkę jako nastolatka, być może coś by się zmieniło. A dziś, choć podziwiam tych bohaterów, to po prostu nie zdobyłabym się na taką postawę jaką oni przyjęli. To też ciekawe, ironiczne – brak na to słów, że pod koniec książki, gdy wszystko już się im zaczyna układać, jakiś skurwysyn w ramach zemsty podpala im magazyn ze wszystkimi nasionami, i do tego upada zakład, z którym współpracowali. Tracą wszystko. Zdobyli wiele od zera, a w jednej chwili za sprawą jakiegoś pierdolonego zwierzęcia wszystko się wali. Brzmi znajomo? Tak ryczałam, że może nawet siostrę obudziłam. To książka pozytywistyczna, tendencyjna. I choć zakończenie wydaje się naprawdę podnosić na duchu, że to nie ważne, że zrobimy to samo jeszcze raz i to jeszcze szybciej, bo wiemy i potrafimy więcej. Kogo stać na tak dojrzałą postawę? Mnie nie.<br />
Jedyne co potrafię to złościć się i wściekać. Co z tego, że nawet wiem, że to nie najmniejszego sensu. To zdaje się być jedynym co mogę. Ah, no i jeszcze zatracanie się w fikcji. W tym jestem niezmiernie dobra. Ale jestem tak wściekła, że do głowy mi przychodzi myśl Machiavellego – „trzeba być przeto lisem i lwem”. Skoro ta moja wspaniała teoria o nie krzywdzeniu innych nie działa w tym pieprzonym świecie, to dlaczego ja miałabym mieć jakieś skrupuły? Każdy bierze co chce, niezależnie od ceny.<br />
Nom, jak już pisałam – otacza mnie mrok.MissBluehttp://www.blogger.com/profile/14517092886655159111noreply@blogger.com2tag:blogger.com,1999:blog-1306197824316107126.post-66321979308059190452014-11-08T23:22:00.003+01:002014-11-08T23:22:41.714+01:00już nawet nie wiem czy chcę<div class="MsoNoSpacing">
<span style="font-size: 12pt;"><span style="font-family: inherit;"> Jak
niby mam mieć życie? Wciąż wegetuję. Z jednego dnia na drugi. Nawet studiom nie
poświęcam tyle uwagi, co zwykle. Odpuszczam sobie. Żyję serialem. Tym razem
wróciłam do „90 210”. Ok., często przypomina mi to „Modę na sukces”, każdy
śpi z każdym (no prawie). Ale przynajmniej mają w sobie jakieś emocje, coś ich
otacza. A ja? Wciąż sama. Sama ze sobą. Chyba coraz mroczniejsza, tak mi się
czasem wydaje. Ja po prostu… Sama nie wiem. Powinnam się ogarnąć. Szkoda tylko,
że mi się nie chce. I już nawet nie wiem czy jest po co się ogarniać.
Zbudowałam wokół siebie mur, zarówno dosłownie jak i w przenośni. Czy mam dla
siebie nadzieję? <o:p></o:p></span></span></div>
<span style="font-size: 12pt; line-height: 115%;"><span style="font-family: inherit;"> Nie wiem co mogłabym, co powinnam zrobić,
by ktoś mi tak zaśpiewał:</span></span><br />
<span style="font-size: 12pt; line-height: 115%;"><span style="font-family: inherit;"><br /></span></span>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<iframe allowfullscreen='allowfullscreen' webkitallowfullscreen='webkitallowfullscreen' mozallowfullscreen='mozallowfullscreen' width='320' height='266' src='https://www.youtube.com/embed/crrOl0egI00?feature=player_embedded' frameborder='0'></iframe></div>
MissBluehttp://www.blogger.com/profile/14517092886655159111noreply@blogger.com6tag:blogger.com,1999:blog-1306197824316107126.post-39004183539888094972014-10-13T23:11:00.002+02:002014-10-13T23:17:53.407+02:00z analogii literackich... Czasem mam wrażenie, że niektóre książki, opowiadania, wiersze powstały specjalnie dla mnie. To tak jakby ktoś inny potrafił wyrazić dokładnie to, co czuję. A czasem niedokładnie. Ale często tyle wspólnych cech odnajduję z jakimś bohaterem. Tak czytam i przeglądam tom „Pierwsza miłość”. W „Do rana daleko” odnajduję Olę. Mnie nikt nie molestował w dzieciństwie, w przeciwieństwie do niej mam oboje rodziców i rodzeństwo. A jednak…<br />
<blockquote class="tr_bq" style="text-align: center;">
<i>„"Spraw, Panie, abym przestała być dobra, abym wyzbyła się tej dobroci, która jeszcze jest we mnie. Spraw, Panie, abym wyzbyła się strachu. Tak długo się nim karmię, że to powinno mi się znudzić. Dobry Panie, wystarczy, że Ty jesteś dobry. Uczyń ze mnie kamień, gładki lub chropawy, wszystko jedno, ale kamień, który można kopnąć, wyrzucić, i nie będzie to miało dla niego żadnego znaczenia, bo jest kamieniem. Niech stanę się kamieniem, którego można rozłupać, podzielić na części. Niech stanę się bezwzględna w swojej kamieniowatości i nieczuła. Do tego stopnia nieczuła, że nawet kamienowana innymi kamieniami, nie poczuję bólu - modliła się Ola w małej i pustej osiedlowej kaplicy."</i></blockquote>
Te słowa… To postanowienie i staranie się Oli o nieangażowanie się w żaden związek. Podziwiam ją. Potrafiła przywabić do siebie chłopaków, potrafiła cieszyć się ich towarzystwem i spławiać ich, gdy starali się niewygodni. Cóż, ona nie była gruba.<br />
A Dorota z opowiadania „Po nitkach babiego lata”? Czy moja cholerna przygoda z p. nie była „szyta na nitkach babiego lata”? Pal licho, że spotykałam się z nim w inną porę niż późne lato. Ja byłam jednak na tyle mądrzejsza (albo o tyle grubsza?), że nie poszłam z nim do łóżka. Więc może w ten sposób patrząc mój ból powinien być trochę mniejszy? Chłopak, w którym zakochała się Dorota również przestał się odzywać, tak bez wyraźnego powodu. Czy ona za bardzo mu się zarzucała? Czy ja za bardzo narzucałam się p.? Dorota miała przynajmniej odwagę, starała się, poszła do domu łobuza. Ja? Ja nawet nie wiedziałam gdzie p. mieszka, nigdy u niego nie byłam. Nie wiem jak ja przetrwałam p. Jakoś mi się udało.<br />
W „Romeo zjawi się potem” bohaterka Justyna… Doskonale rozumiem jej wrażliwość, zachwycanie się Szekspirem. Jej pragnienie „usychania z miłości”. Z tym, że w przeciwieństwie do mnie, znalazła swojego Romea. Nie wspominając o tym, że musiała zajmować się chorą, niepełnosprawną babcią. W niej jednak z tego powodu nie było złości, a pogodzenie z losem…<br />
Mateusz z „Westchnień jak morskie huragany”… Kto się nie kochał w nauczycielu/nauczycielce? To takie często spotykane i oklepane. Są jednak nauczyciele, Ci młodzi, pełni jeszcze energii. Tacy, którym zależy. W liceum był to profesor od fizyki. „Kochałam fizykę, ale była to miłość nieodwzajemniona”! Dodawało mi skrzydeł to, że swoją prezentacją o Wielkim Zderzaczu Hadronów potrafiłam zaimponować profesorowi. Czy jednak TAKI świetny, przystojny facet zwróci uwagę na szarą pulchną dziewczynę, trzymającą się na uboczu? Tym bardziej, że jest żonaty? Ah, może nie było to tak jaskrawe uczucie, jak w przypadku Mateusza do Marzeny, nauczycielki języka polskiego, ale jednak było… Może trochę pomogło mi przetrwać liceum? Sama nie wiem. Na studiach… W Łodzi, no nie, to nie była miłość, ale taki ogromny szacunek i podziw do doktora, który potrafił z nami rozmawiać o wszystkim na zajęciach. Jego zajęcia nie były szablonowe. Jamby, amfibrachy, anapesty i inne oktostychy zapamiętywaliśmy ustawiając się na środku sali i podnosząc ręce na oznaczenie akcentów. Dzięki niemu zaczęłam czytać „Uważam Rze” (dopóki nie zdjęli Lisieckiego). Odkryłam wtedy tę „drugą wersję” serwowanych nam w TVN i Polsacie wiadomości. To człowiek, który przy twardym stąpaniu po ziemi, potrafi się od niej oderwać i pisać i wydawać wiersze. Potrafi się rozwijać.<br />
A facet, z którym mamy zajęcia z dziennikarstwa? Totalnie zakręcony i zagubiony. Czasem zbyt otwarty, ale przez to jednak szczery. Też karmi nas publikacjami Frondy. (Więc może mam po prostu słabość do facetów o prawicowych poglądach? :D) Tylko to też nie miłość. Czasem jest zbyt wredny, to pozwala na zachowanie dystansu. Mimo to, szanuję go (dopóki nie odwali następnego kankana). Ah, no i jest niższy ode mnie, to też na minus. :D<br />
Skoro już tak piszę o opowiadaniach Marty Fox, to czemu nie o jej powieści. Powieści „Magda.doc”, to była pierwsza jej książka przeze mnie przeczytana. Czytałam ją akurat w momencie gdy nie zbyt dobrze dogadywałam się z mamą, podobnie jak tytułowa Magda. Ja nie zaszłam w ciążę z popularnym chłopakiem ze szkoły. Uchroniła mnie przed tym otyłość czy nieśmiałość? Bo przecież takie jak my, dziewczyny nieśmiałe, zaczytane w książkach, wrażliwe, posiadające niską samoocenę potrafią przylegać do takich DonJuanów. Szukać u nich wsparcia, co się kończy źle. Choć nie miałam takiego powodu jak wcześniej wspomniany Mateusz, czy Magda, która była w widocznej już ciąży, też nie poszłam na „ostatni dzwonek” trzecioklasistów w liceum. To po prostu nie było moje miejsce. Ukończenie liceum i zdanie matury było jedną z najlepszych rzeczy, które mi się przytrafiły. W pewnych miejscach po prostu nie potrafię się odnaleźć. Tak samo jak na UŁ.<br />
Ważne jest jednak szukanie, prawda? Samo dążenie. Ja wiem, gdzie chcę dążyć, tak mniej więcej, cele krótkoterminowe, używając samorozwojowego slangu mam ustalone. Nie wiem jednak nic ponadto. Odpowiedzi szukam więc w swoich książkach. A doktorka na zajęciach z literatury współczesnej dziwiła się, że znamy Martę Fox. Podziwiam tę autorkę. Taką polską szarą rzeczywistość potrafi ocieplić. Taką naszą „złą polską młodzież” potrafi zrozumieć. Może nawet lepiej niż oni my sami.<br />
Skończyłam artykuł o Malali. Może wstawię go na obserwatorkę? Byłam też dziś w banku i pozałatwiałam różne sprawy. Napisałam też ofertę dla klientki i protokół odbioru dla klienta. Ciągle jeszcze ucieka mi ten czas. Mogłam, mogę więcej.<br />
W domu wciąż zimno. Tata całe popołudnie latał po całym domu z braćmi i poprawiali, wiercili, montowali rury do nowego pieca.<br />
Pisząc słucham, raz po raz, piosenki, utworu, Moniki Urlik – Nie wie nikt. Czysta poezja. Wstawiłam ten utwór na fb, ale zaraz z niego wyszłam. Boję się, że C. znów się odezwie. A co ja powiem? Na gg za to czekam, czekam jak nigdy, aż ten tajemniczy numer się odezwie. Może jednak to nie p. A jeśli? Miałabym ochotę walnąć go w twarz, zezwać, skopać. Kazać mu się odpierdolić. Czego on jeszcze miałby ode mnie chcieć? Nie, to nie on.<br />
W jakiejś starszej polskiej piosence wychwyciłam słowa „cierpliwy jak papier”. Cóż, dziś i komputer, klawiatura, a może ekran (nie wiem, które z tych słów mogłoby brzmieć dostojnie) też jest cierpliwy. Przyjmie wszystko. I uśmiechy i płacze. I brednie i westchnienia filozoficzne. I wzloty i upadki. W tym roku, w tym pliku, wstukuję właśnie słowa na 51 stronę. Czcionką dwunastką, bez tych koszmarnych interlinii. Prawie 24 tysiące słów. A na pracę z dziennikarstwa ledwo wydusiłam z siebie 600 słów.<br />
<i>„tylko życie tak krótkie jest, dużo daje i dużo odbiera”….</i><br />
<div>
<br />
<br />
P.S. - Takie pytanie. Niby piszę tylko dla siebie, a jednak chciałabym wiedzieć... Czy dobrze się mnie czyta? :)</div>
MissBluehttp://www.blogger.com/profile/14517092886655159111noreply@blogger.com3tag:blogger.com,1999:blog-1306197824316107126.post-5561478120013516692014-10-12T20:07:00.000+02:002014-10-12T20:08:13.771+02:00niepokój<div class="MsoNoSpacing">
To właśnie czuję. Ani się nie zmniejsza, ani nie rośnie raptowanie. Tylko czai się gdzieś z boku, jednostajnie. Nie wiem czy to z powodu wczorajszej rozmowy z C. (nic już później do mnie nie napisał), czy dlatego, że ktoś do mnie napisał na gg i no nie wiem tego na pewno, ale coś czuję, że to p.. A może sobie to ubzdurałam? A może ten niepokój to wina opowiadań Marty Fox? „Do rana daleko” i „Po nitkach babiego lata”? Zebrane w tomie „Pierwsza miłość”, który dostałam od mamy na 13 urodziny. „Do rana daleko” daje nadzieję. „Po nitkach babiego lata” ją odbiera. Czuję się jakbym była na jakieś krawędzi.<br />
Czytałam dziś Iwaszkiewicza – wiersz z tomiku „Lato 1932” zrobił na mnie największe wrażenie:<br />
<br />
XXXVII<br />
<br />
<i>Ja tylko tak udaję,</i><br />
<i>Że się nocy nie boję,</i><br />
<i>Kiedy w moim pokoju</i><br />
<i>Przed czarnym oknem stoję.</i><br />
<i><br /></i>
<i>Aby spojrzeć na niebo,</i><br />
<i>Siłą przymuszam siebie –</i><br />
<i>I widzę straszne obłoki</i><br />
<i>I straszne gwiazdy na niebie.</i><br />
<i><br /></i>
<i>I drzewo takie czarne,</i><br />
<i>Co rośnie niedaleko,</i><br />
<i>Gdy schowam się do łóżka,</i><br />
<i>Zostaje pod powieką.</i><br />
<i><br /></i>
<i>Przyciskam się do piersi</i><br />
<i>Twojej, gdzie serce śpiewa,</i><br />
<i>A w nim prawdziwe szemrzą</i><br />
<i>Spokojne noce i drzewa.</i><br />
<br />
Więc może ten niepokój wziął się z tego wiersza? Pragnienie kogoś kto dałby mi te „spokojne noce i drzewa”. Iwaszkiewicz znalazł tę osobę (nie piszę, że kobietę, ponieważ, ot ciekawostka, najprawdopodobniej był gejem, albo biseksualistą). Moje serce nie śpiewa, trochę mu do tego daleko. Jak bardzo daleko?<br />
Cały dzień łażę po domu i nic specjalnego nie robię. Ok., opracowałam sobie kazanie na dzień św. Katarzyny, ale tekstu na dziennikarski warsztat językowy jeszcze nie skończyłam. Korzystam z kilku źródeł by napisać tekst i bardzo się staram by nie popełnić najmniejszego plagiatu, z polskich stron wyciągam tylko informacje. Wolę chyba jednak korzystać z artykułów BBC i Timesa, zawierają więcej informacji. By dogonić w długości tekstu S. muszę napisać minimum jeszcze raz tyle. Powinnam wziąć się w garść.<br />
Mama wczoraj przywiozła „OrbiTraca”. Próbowałam trochę na nim ćwiczyć gdy byłam sama w domu. Kolana tak mnie bolały… Wcale nie mam siły na tym ćwiczyć. Myślę również o wprowadzeniu dwóch rzeczy w życie… Stałe pory posiłków. Trochę mnie to przeraża, bo przecież dwa razy w tygodniu wstaję przed 6. Więc nawet w niedzielę musiałabym zrezygnować ze słodkiego wylegiwania się łóżku. Dzisiaj tak sobie leżałam do 10… Kto nie lubi tak sobie leżeć? Pełny relaks. ;) Związana trochę z tymi stałymi porami posiłków jest 12-godzinna przerwa w jedzeniu. Obejrzałam filmik dziewczyny z Azjatycki Cukier, mówi ona o tym, że dzięki temu dajemy odpocząć swojemu organizmowi, przetrawić wszystko itp. Itd. Te stałe pory posiłków.. 15-minutowa różnica to chyba niedużo, ale godzinna już na pewno. Pomyślę. Małe kroczki, co?<br />
<br />
Chris Daughtry – What about now</div>
MissBluehttp://www.blogger.com/profile/14517092886655159111noreply@blogger.com3tag:blogger.com,1999:blog-1306197824316107126.post-58778944055650625852014-10-12T00:32:00.004+02:002014-10-12T00:32:45.449+02:00nie wierzę<span style="font-family: inherit;"> Ja nie mogę. Po prostu nie. Nie wierzę. Nie dociera to do mnie. Nie wiem co myśleć, myślę za dużo. Trzęsę się – nie wiem czy to ze zdenerwowania czy z zimna. Właśnie pisze do mnie C., kolega z gimnazjum. C., nie B.. Na tym całym fejsie. Ja nie wiem. Nie chcę ryzykować. Boję się sparzyć. Wycofuję się, jak to rak. </span><br />
<span style="font-family: inherit;"> Na początku zdziwiłam się w ogóle, że napisał. Wymienialiśmy smsy, ale to dawno, kiedy „spotkaliśmy” się na fun skanie. Tym razem nie skończyło się na „co słychać”, hahaha. Tym razem propozycja spotkania. I pytanie, czy „przytulanie i buzi” będzie w porządku. A teraz przyznałam się, a owszem, że jestem dziewicą. Nie, nie żartuję panie C.. </span><br />
<span style="font-family: inherit;"> Naprawdę źle o sobie myślę. Gdy wyszedł z propozycją spotkania pomyślałam sobie – może jakiś zakład (wiem, z kim trzymał przecież), albo za dużo wypił (dzisiaj ten mecz, który nota bene wygraliśmy). Bo przecież kto normalny chciałby się spotkać ZE MNĄ. Tak po prostu? Nikt. No właśnie. </span><br />
<span style="font-family: inherit;"> Poza tym taka desperacja od niego bije. Koniecznie jutro chce się spotkać. Piszę, że mam naukę i babkę. On nie uznaje tego za wystarczający argument. Nie wymyślam, siostra sobie wybywa, mama też. A chłopaki pampersa babce nie zmienią, Lol. Cud się też nie stanie, by konkubina wujka się nią zajęła. </span><br />
<span style="font-family: inherit;"> Mam w głowie tylko „kurwa”, „ja pierdolę”, „nie wierzę”. To chyba nie świadczy o mnie najlepiej, ale i tak się hamuję, bo bluzgami jakoś nie rzucam w tym wpisie. </span><br />
<span style="font-family: inherit;"> A miałam sobie pisać o Malali, która dostała w tym roku Pokojową Nagrodę Nobla. Miałam wspomnieć coś więcej o meczu Polska-Niemcy, który wygraliśmy 2:0. To nasz pierwszy mecz w historii, w którym wygraliśmy z Niemcami. </span><br />
<span style="font-family: inherit;"> Wycofałam się. Zamknęłam przeglądarkę. </span><br />
<span style="font-family: inherit;"> Kurde, poza tym nie chcę w ten sposób. Z p. – historia jaka była, taka była, ale on przynajmniej nie wspominał o „przytulankach” i „buziach”. Wydaje mi się, ale może się mylę, że to się robi, jeśli są „warunki”, więc po co o tym pisać? Ustalać, z góry? Ja tak nie lubię. Wiem, że można i w sieci spotkać facetów i rozmawiać z nimi zwyczajnie, nie o seksie, tylko o zainteresowaniach, polityce nawet. </span><br />
<span style="font-family: inherit;"> Ale pewnie to ze mną jest coś nie tak. Bo co ja mogę wiedzieć? </span><br />
<span style="font-family: inherit;">Dawid Podsiadło – Nieznajomy</span>MissBluehttp://www.blogger.com/profile/14517092886655159111noreply@blogger.com1tag:blogger.com,1999:blog-1306197824316107126.post-26092601909164449402014-10-09T20:48:00.000+02:002014-10-09T20:49:57.515+02:00...ja trwam...<div class="MsoNoSpacing">
<span style="font-family: inherit; font-size: 12pt;"> </span>Ja wiem, wiem, że ze mną jest coś nie tak. Nie tylko dlatego, że widzę i słyszę rzeczy, których nie powinnam. Było to jednorazowe (póki co, haha). Ale ja się tak boję przebywać w tamtym domu. Każdą jedną wizytę przypłacałabym kolejnym i kolejnym atakiem histerii (??). Ale się wyłączam. Tę umiejętność perfekcyjnie opanowałam. Brakuje mi tylko umiejętności panowania nad wyrazem twarzy – jestem przecież otwartą książką, ale to nic, tego mogę się nauczyć. W tym domu, gdzie leży babka nie myślę, wyłączam myślenie. Skupiam się na pojedynczych czynnościach: wstawić wodę, wstawiam wodę, naszykować herbatę, biorę kubek i robię to, pozmywać naczynia i każdą pojedynczą rzecz myję skupiona na tym co robię. Na babkę nie patrzę, na synusia, który łaskawie się pojawi, żeby położyć własną matkę, nawet nie patrzę. Nic nie mówię. On zresztą też nie. „No mi to się dopiero trafił chrzestny”, taa, miałam rację. A może to nie moja „umiejętność wyłączania się” tak działa, tylko czerwona nitka, na lewym nadgarstku zawiązana na siedem supełków przez mamę? A może pomaga mi<br />
Oprócz tego nie panuję nad sobą, nad jedzeniem. Taki nawyk – gdy nikogo nie ma w domu, przeglądam wszystkie miejsca, w których zazwyczaj się trzyma słodkości. A dzisiaj, znalazłam, a jakże pudło z cukierkami. A pewnie, wpierdoliłam z dwadzieścia, a może więcej. O mały włos, a bym się zmusiła to wymiotowania. W zamian pogoniło mnie do łazienki. Lol.<br />
Nawet nie potrafię napisać wszystkiego, co mam w głowie jednym ciągiem, tylko robię sobie przerwę. Ciach, już godzina od otwarcia Worda minęła.<br />
Zastanawiam się nad sobą, tak myślę i marzę… Dziś oglądałam odcinek „Czarodziejek”, w którym Phoebe odbywała podróż w swoją przeszłość wraz z kupidynem (ah, ta bajkowość). Bohaterka była „zablokowana” na miłość, nie dopuszczała jej do siebie. Kupidyn pomagał jej zrozumieć dlaczego. Co tu się dziwić, skoro co jedna historia, to lepsza – facet, który musiał umrzeć (jakaś umowa ze Starszymi), faceci, którzy okazywali się demonami, i Cole… Niemalże wcielenia diabła. Ja takich przeżyć nie mam. Tylko jedno wielkie rozczarowanie. Czarowanie słowami, to nie to samo, co czarowanie czynami, prawda? Zresztą i tak go nie kochałam. A kupidyn przypominał Phoebe tę „iskrę”, ten magiczny moment, skrzyżowanie spojrzeń, elektryzujący dotyk. To mit czy prawda?<br />
A w busie, gdy wracałam dziś do domu, obiecałam sobie. Obiecałam, że koniec z fastfoodami, tłustym żarciem. Myślałam także o mamie, o tym, że powinnam jej więcej pomagać. Więcej rozmawiać z babcią z Głogowa. Bo z kuzynami z W. to już nie. Gdyby nie to, co powiedzieli o podpaleniu… Ale teraz to byłoby zwykłe narzucanie się, zaczęliby się zastanawiać może, czy nie chcę kasy, albo cholera wie czego. Litości też nie chcę. Myślę, że na naprawę stosunków z rodziną z W. jest już za późno. Zbyt wiele mleka się wylało. Nie wiem jak rodzice, ale ja już nie patrzę na nich z naiwnym podziwem (a tak kiedyś było), czy jakimiś ciepłymi uczuciami. Rozumiem, że ciotki, wujkowie, mogą sobie pieprzyć głupoty, ale ich dzieci, moi kuzyni, aż tak bardzo ich my nie obchodzimy? Nie napiszą jak się trzymamy, co słychać, nic. A co ja bym zrobiła na ich miejscu? Nie wiem. Nie myślę, nie będę też płakać.<br />
Jestem zmęczona. Ale zamiast walnąć się na łóżko marudzę przed tym kompem. Mam ochotę pooglądać nowe odcinki swoich seriali, ale o wiele pożyteczniejsze byłoby poczytanie o ideologii galicyjskiego pozytywizmu…<br />
<div>
<br /></div>
</div>
<span style="font-family: inherit;"><br /></span>
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<span style="font-family: inherit;"><iframe allowfullscreen='allowfullscreen' webkitallowfullscreen='webkitallowfullscreen' mozallowfullscreen='mozallowfullscreen' width='320' height='266' src='https://www.youtube.com/embed/DnWCkoRcOyA?feature=player_embedded' frameborder='0'></iframe></span></div>
MissBluehttp://www.blogger.com/profile/14517092886655159111noreply@blogger.com4