Zapomniałam wczoraj napisać o tym, że przyjechała do nas
z Głogowa mama mojej mamy – zatem babcia. Chyba podświadomie nie chciałam o
niej pisać. Bo cóż mogę? Chodzi sobie, gada, beka i pierdzi. Naprawdę. Gorzej
niż dziecko. A jeśli chodzi o naszą sytuację i podpalenie… Nie wiem, ale akurat
czy babcia, czy dziadek, oni akurat tak potrafią zadać pytanie, żeby zadać ból.
Nie wiem czy to celowe, czy nieświadome. A sytuacja z dzisiaj związana z babcią
– woła mojego tatę z okrzykiem „pali się!”, byłam na górze w łazience i aż mi
coś podeszło do gardła. Zanim wyszłam z łazienki okazało się, że babcia
zobaczyła przez okno dym – z sobótki oddalonej o kilka kilometrów od nas. A co
w tym dziwnego, skoro dziś wigilia św. Jana? Noc Świętojańska! Wkurzyłam się na
babcię straszliwie. Przecież z takimi komentarzami nie można wytrzymać. Owszem,
trzymamy się, ale to w nas wciąż siedzi i będzie już zawsze. A ona sobie sceny
urządza. Odkąd wczoraj przyjechała nie zachowuję się wobec niej najlepiej. Sama
mnie do tego prowokuje.
Może
któregoś dnia znajdę swojego księcia… Ah, tak, a czytałam ostatnio o pewnym
aspekcie NLP – modyfikacji swojego wewnętrznego krytyka. Wciąż się rozglądam,
wciąż nie wiem czego szukam.
A za
oknem właśnie teraz panuje burza…
W czasie burzy to można spodziewać się i pożaru, ale łatwo odróżnić dym, który pochodzi z bliska od tego z daleka:)
OdpowiedzUsuń