Zapomniałam wczoraj napisać o tym, że przyjechała do nas
z Głogowa mama mojej mamy – zatem babcia. Chyba podświadomie nie chciałam o
niej pisać. Bo cóż mogę? Chodzi sobie, gada, beka i pierdzi. Naprawdę. Gorzej
niż dziecko. A jeśli chodzi o naszą sytuację i podpalenie… Nie wiem, ale akurat
czy babcia, czy dziadek, oni akurat tak potrafią zadać pytanie, żeby zadać ból.
Nie wiem czy to celowe, czy nieświadome. A sytuacja z dzisiaj związana z babcią
– woła mojego tatę z okrzykiem „pali się!”, byłam na górze w łazience i aż mi
coś podeszło do gardła. Zanim wyszłam z łazienki okazało się, że babcia
zobaczyła przez okno dym – z sobótki oddalonej o kilka kilometrów od nas. A co
w tym dziwnego, skoro dziś wigilia św. Jana? Noc Świętojańska! Wkurzyłam się na
babcię straszliwie. Przecież z takimi komentarzami nie można wytrzymać. Owszem,
trzymamy się, ale to w nas wciąż siedzi i będzie już zawsze. A ona sobie sceny
urządza. Odkąd wczoraj przyjechała nie zachowuję się wobec niej najlepiej. Sama
mnie do tego prowokuje.
Na
szczęście nie tak dawno przyjechał mamy brat i zabrał ją do siebie na kilka
dni. A moja mama się jeszcze o nią martwi! „Masz telefon? Ciapcie miałaś wziąć.
Wzięłaś kawę?” – tak jakby u wujka, naprawdę tej kawy nie było… Znam częściowo,
lub raczej tylko wybiórczo historię rodziny. Podziwiam jednak mamę, że mogła
swojej wybaczyć… A ma co. Eh, ok. Ważne, że moi rodzice są wspaniali. A dziś
dzień taty ;). Znalazłam przy okazji cytat:
„Dear Daddy. I may find a prince one day, but you will always
be my king”. Urocze, prawda?;)
A za
oknem właśnie teraz panuje burza…
W czasie burzy to można spodziewać się i pożaru, ale łatwo odróżnić dym, który pochodzi z bliska od tego z daleka:)
OdpowiedzUsuń