Niby „mea culpa”, ale wcale nie czuję się winna,
przeciwnie, czuję się jakoś tak – w porządku. Oki, już piszę co mam na myśli.
Miałam dziś tylko warsztaty – z których dostałam pierwszą piątkę na koniec tego
semestru – a po nich spotkanie z samorządem – o 11.30.
23.06
– minęło mi te pół godziny na pobycie w łazience;).
Czy
to spotkanie było produktywne? Raczej nie – pojawiło się mało osób, w tym nie
było tych najważniejszych – panów przewodniczących. Praktycznie do 12 tylko
sobie siedzieliśmy i rozmawialiśmy. Przyszła do nas na chwilę pani R., był T.,
N., M., no i I. Po skończonym spotkaniu zostałam z I. i pisaliśmy podziękowania
dla sponsorów. Jednak tak obiektywnie patrząc to do końca nie wiem, czy naprawdę
się I. przydałam, możliwe, że tylko mu zawadzałam. W każdym razie, gdyby tak
było, to by mnie wygonił prawda? Ze dwa razy wspominałam o swoim busie – a koniec
końców wróciłam do domu dopiero ok. 18. Nie to, że narzekam;).
Ostatnio
jakoś tak… Weekend – brat u dziewczyny, siostra pojechała gdzieś ze znajomymi,
A. także gdzieś się wybierała (napisała mi w smsie zresztą, że „jak zawsze”). A
ja? Taka biedna sierotka – znajomych mam tylko z uczelni – tylko z dziewczynami
idę na piwo, bsmarta. Ok., byłyśmy ostatnio w restauracji z dziewczynami z
samorządu, więc trochę inne towarzystwo, no ale mimo wszystko to zdecydowanie
za rzadko. Pojawia się chyba u mnie jakaś potrzeba zmiany towarzystwa, a może poszerzenia
znajomości? Grubaska szuka przyjaciół, hahahaah.
Fajnie
mi się tam siedziało z I., podziwiam go trochę, za tę koncentrację na tej
jednej rzeczy, którą w danym momencie robi. Przy pisaniu podziękowań trochę się
pośmialiśmy i nawet popisaliśmy kreatywnością – a ja filolożka przydałam się
trochę przy poprawności językowej (dziękuję Pani Doktor od gramatyki!;) ).
Mogłam
wrócić wcześniej i zająć się wszystkim, czym powinnam na jutro – jednak,
naprawdę straciłam motywację. Naprawdę wolałam siedzieć w samorządowym pokoju
wraz z I. i walczyć i z programem i z drukarką i z polską fleksją. To było o
wiele bardziej takie zwyczajne, spokojne? A może to było to, czego
potrzebowałam? Oderwałam się chociaż na chwilę od myślenia o stresujących
zaliczeniach wymagających dużego nakładu pracy z mojej strony.
Miałam
dobry dzień. I chyba tak na dobrą sprawę, dziś tylko to się liczy, prawda?
Postaram się jednak wrócić do rzeczywistości.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz