wtorek, 11 czerwca 2013

Promyki pozytywizmu w zwyczajnym dniu...





Prawie 10. A ja wciąż się rozpraszam. W końcu tyle jest ciekawych rzeczy do przeczytania, do przejrzenia, do zrobienia na Internecie, prawda? Miałam właśnie zacząć pisać coś nie bardzo pozytywnego, ale na szczęście mam przed oczyma tę grafikę, którą wrzuciłam na początek wpisu.
                Chciałam dzisiaj kogoś spotkać – i spotkałam – ciotkę wraz z jej mężem – zaprosiła nas do siebie na grilla (o ile będzie pogoda w weekend), nawet tata się ucieszył i powiedział, że chętnie by pojechał. Do tego w przelocie dzisiaj mignęła mi pani R. oraz znajomi z samorządu. A jutro o 11.30 mamy spotkanie – ciekawe, jak ono pójdzie? Tak prawdę pisząc, w jakiś dziwny sposób nie mogę się doczekać tego spotkania – w końcu raz na jakiś czas przyda mi się porozmawiać z kimś innym niż dziewczyny z roku;).
                Ah, właśnie! Nie napisałam wczoraj, że umówiłam się z G. na bsmarta w KFC w swoje urodziny, i ja i ona mamy wtedy egzamin na uczelni – ja będę już po, G. dopiero przed. Dawno się nie widziałyśmy, więc chociaż chwilę sobie porozmawiamy.
                Jakoś nie mogę się zmotywować do pisania pracy na romantyzm – plik mam otworzony i książki również. Nic więcej nie potrzebuję, niż tylko skupić się na tym, na czym powinnam. Tylko po prostu jakoś mi z tym niewygodnie – nie wiem, czego tak naprawdę profesor ode mnie w związku z tym oczekuje. No zobaczymy, chcę się postarać.
                Dziś wf mijał mi strasznie wolno, po nim poszłyśmy z dziewczynami  do KFC, trochę odpoczęłyśmy i wróciłyśmy na uczelnię – każda z nas szukała informacji do tego referatu na romantyzm (de facto mogłam go zacząć pisać o wiele, wiele wcześniej…). Zajęcia z gramatyki zleciały szybko – między innymi dlatego, że udałyśmy się na wykład profesora z naszego wydziału nt. biblii brzeskiej, która to została do nas przewieziona i można ją sobie oglądać w gablocie. Żałuję, że nie wiedziałam wcześniej, że Gutenberg żył w Moguncji – a przecież znam tę historię – że wynalazł druk w 1550 roku i pierwszą wydrukowaną książką była 42-wierszowa Biblia w 1555 roku. Tak, lubię wiedzieć, a jeszcze bardziej lubię się popisywać tą wiedzą, a przecież dla mnie to takie nic;).
                Przeciągam to swoje bezsensowne siedzenie przed laptopem – a powiedziałam sobie, że idę się myć i wracam po to by coś jeszcze dopisać w referacie i kładę się spać. Oki, zbieram się.
Every Avenue - Between You and I

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Zapraszam!