
Chyba jest coś w
tym, co ostatnio napisałam – że to wklejanie obrazków nawet do tego Worda
pozostało mi z czasów podstawówki – gdy moje pamiętniki były kolorowe,
różnorodne – faktycznie, trudno w nich mówić o pierwszej jakości (przecież
charakter pisma miałam okropny), jednak pewien taki klimat był. Dzisiejszy
obrazek znalazłam w Google grafika, gdy wpisałam w wyszukiwarkę „law of
attraction”. Chciałam znaleźć jakiś obrazek, który w mniejszym lub większym
stopniu jakby oddawał dzisiejszą magię.
Wstałam po 6 – tylko Najwyższy
wie, jak bardzo mi się nie chciało. Zbałamuciłam trochę czasu na Internecie –
przejrzałam kilka stron, wrzuciłam notkę na rozwojowego bloga. Swoją drogą
naprawdę zacznę się przykładać bardziej w osobisty rozwój – nie będę tego
zaniedbywać.
Wyszłam z domu niby o normalnej
porze, wydawało mi się jednak, że nie zdążę na pociąg – do tego tak mi się nie
chciało iść! Przeszłam kawałek od domu i tak mówiłam do siebie w myślach: „A
jakby tak ktoś mnie podwiózł? No co ty – tak rano?! A może zacznę sobie
wizualizować? Nie, bez sensu.” Psikus. Siostrę mojej koleżanki z gimnazjum
odwoził na stację jej ojciec – podrzucili mnie zatem na stację. Porozmawiałam z
nią chwilę – jeździ pociągami w przeciwnym niż ja kierunku – miała być o 12 na
uczelni, ale że już była praktycznie gotowa przed 7 to w ciągu pięciu minut
stwierdziła, że wyjeżdża. Dziwne, nieprawdaż? ;)
Starałam się powtórzyć łacinę
Kurczę, bocian mi przeleciał za oknem – nieźle sobie po drodze
klekocząc. Piękny.
Ale jak tu ją powtarzać przy takim słoneczku? Wsiadłam do pociągu,
kupiłam bilet i w czasie jazdy rozmawiałyśmy sobie z N. – musiała jechać coś
załatwić, więc na konkursie jej potem nie było. Wpisy z łaciny uzyskałyśmy
szybko i bezboleśnie – nawet nie pisałam kolokwium ze słówek – prowadząca mi je
darowała. No ale za to dostałam 3,0. Z komentarzem, że stać mnie na o wiele
więcej – a ja przyznałam, że sobie odpuściłam. Bo co miałam powiedzieć? Później
wyskoczyłam po wpis z języka angielskiego – 3,5. I także jakby się panie
lektorki zmówiły usłyszałam, że stać mnie na więcej – cóż miałam powiedzieć?
Rozczarowałam i siebie i je.
Później poszłam z koleżankami do sklepu – kupiłam sobie coś do jedzenia
oraz najnowszy numer „Do rzeczy”. Teraz tylko muszę tę gazetę przeczytać;).
Czekałyśmy na konkurs – w końcu stwierdziłyśmy, że pójdziemy do czytelni
po to, by bardziej się przygotować. No w końcu żeby filologia polska miała
sobie zrobić wstyd przy konkursie dotyczącym życia i twórczości jednego z
najwybitniejszych polskich poetów? Nie, nie. Czułyśmy ten ciężar
odpowiedzialności. Coś sobie poczytałyśmy i wróciłyśmy pod aulę, gdzie miał się
odbyć konkurs – nie tylko my byłyśmy kierunkiem, który na ostatnią chwilę
starał się coś sobie przyswoić;).
Na konkursie była Ż. z samorządu z mojego wydziału i E. – ustępujący przewodniczący
z tego drugiego (kończy licencjat na naszej uczelni, a jego kierunku na II
stopniu nie otwierają…), był też Błażej, który zrezygnował z samorządu i robił
tam zdjęcia.
Uważam, że dałyśmy sobie radę – w
każdym razie tragicznie nam nie poszło – a nuż widelec uda nam się coś wygrać?
Pewnych odpowiedzi nie byłyśmy pewne, ale trochę punktów odrobiłyśmy gdy jako
pierwsze ułożyłyśmy puzzle z podobizną naszego patrona. Byłam także zaskoczona,
gdy wśród odpowiedzi na pierwsze pytanie w konkursie pojawiła się nazwa mojej
miejscowości! ;D Oczywiście nie ona była tą poprawną (chodziło o miejsce
urodzenia patrona). Ah tak, najważniejsze. Albo prawie najważniejsze – to ja
byłam kapitanem drużyny. Dobrze, że była z nami A. – bo ani I., ani ja nie mamy
talentu plastycznego – a jednym z zadań było narysowanie podobizny poety. Konkurs
także nie trwał za długo – zdążyłam wrócić do domu busem przed 13.
Tak na dobrą sprawę sprawdziło się to, co pisałam na końcu poprzedniej
notki – dostałam wpisy z angielskiego i łaciny, poszłyśmy z dziewczynami na
konkurs i dałyśmy sobie radę – wiem, że są pewne pytania, na które tylko my
udzieliłyśmy poprawnej odpowiedzi.
Jutro… wf i gramatyka. Liczę (tak, liczę) na to, że uzyskam wpis z wf –
nawet pomyślałam, że jak będę mogła z nim porozmawiać to powiem mu o tym, co
się u nas wydarzyło i mam nadzieję, że wtedy mi odpuści. Przed gramatyką –
jakoś o 10.30 – mają być ogłoszone wyniki dzisiejszego konkursu. Więc mam
nadzieję jutro jakoś w międzyczasie powtórzyć materiał na kolokwium z
gramatyki. Mam nadzieję na to, że będę mogła się także cieszyć z wyników
konkursu. I przede wszystkim zaliczę przedmiot gramatyki opisowej. Jutro będzie
piękny, cudowny dzień!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz