poniedziałek, 17 czerwca 2013

To było fajne ;)






Chyba jest coś w tym, co ostatnio napisałam – że to wklejanie obrazków nawet do tego Worda pozostało mi z czasów podstawówki – gdy moje pamiętniki były kolorowe, różnorodne – faktycznie, trudno w nich mówić o pierwszej jakości (przecież charakter pisma miałam okropny), jednak pewien taki klimat był. Dzisiejszy obrazek znalazłam w Google grafika, gdy wpisałam w wyszukiwarkę „law of attraction”. Chciałam znaleźć jakiś obrazek, który w mniejszym lub większym stopniu jakby oddawał dzisiejszą magię.
                Wstałam po 6 – tylko Najwyższy wie, jak bardzo mi się nie chciało. Zbałamuciłam trochę czasu na Internecie – przejrzałam kilka stron, wrzuciłam notkę na rozwojowego bloga. Swoją drogą naprawdę zacznę się przykładać bardziej w osobisty rozwój – nie będę tego zaniedbywać.
                Wyszłam z domu niby o normalnej porze, wydawało mi się jednak, że nie zdążę na pociąg – do tego tak mi się nie chciało iść! Przeszłam kawałek od domu i tak mówiłam do siebie w myślach: „A jakby tak ktoś mnie podwiózł? No co ty – tak rano?! A może zacznę sobie wizualizować? Nie, bez sensu.” Psikus. Siostrę mojej koleżanki z gimnazjum odwoził na stację jej ojciec – podrzucili mnie zatem na stację. Porozmawiałam z nią chwilę – jeździ pociągami w przeciwnym niż ja kierunku – miała być o 12 na uczelni, ale że już była praktycznie gotowa przed 7 to w ciągu pięciu minut stwierdziła, że wyjeżdża. Dziwne, nieprawdaż? ;)
                Starałam się powtórzyć łacinę
Kurczę, bocian mi przeleciał za oknem – nieźle sobie po drodze klekocząc. Piękny.
Ale jak tu ją powtarzać przy takim słoneczku? Wsiadłam do pociągu, kupiłam bilet i w czasie jazdy rozmawiałyśmy sobie z N. – musiała jechać coś załatwić, więc na konkursie jej potem nie było. Wpisy z łaciny uzyskałyśmy szybko i bezboleśnie – nawet nie pisałam kolokwium ze słówek – prowadząca mi je darowała. No ale za to dostałam 3,0. Z komentarzem, że stać mnie na o wiele więcej – a ja przyznałam, że sobie odpuściłam. Bo co miałam powiedzieć? Później wyskoczyłam po wpis z języka angielskiego – 3,5. I także jakby się panie lektorki zmówiły usłyszałam, że stać mnie na więcej – cóż miałam powiedzieć? Rozczarowałam i siebie i je.
Później poszłam z koleżankami do sklepu – kupiłam sobie coś do jedzenia oraz najnowszy numer „Do rzeczy”. Teraz tylko muszę tę gazetę przeczytać;).
Czekałyśmy na konkurs – w końcu stwierdziłyśmy, że pójdziemy do czytelni po to, by bardziej się przygotować. No w końcu żeby filologia polska miała sobie zrobić wstyd przy konkursie dotyczącym życia i twórczości jednego z najwybitniejszych polskich poetów? Nie, nie. Czułyśmy ten ciężar odpowiedzialności. Coś sobie poczytałyśmy i wróciłyśmy pod aulę, gdzie miał się odbyć konkurs – nie tylko my byłyśmy kierunkiem, który na ostatnią chwilę starał się coś sobie przyswoić;).
Na konkursie była Ż. z samorządu z mojego wydziału i E. – ustępujący przewodniczący z tego drugiego (kończy licencjat na naszej uczelni, a jego kierunku na II stopniu nie otwierają…), był też Błażej, który zrezygnował z samorządu i robił tam zdjęcia.
Uważam,  że dałyśmy sobie radę – w każdym razie tragicznie nam nie poszło – a nuż widelec uda nam się coś wygrać? Pewnych odpowiedzi nie byłyśmy pewne, ale trochę punktów odrobiłyśmy gdy jako pierwsze ułożyłyśmy puzzle z podobizną naszego patrona. Byłam także zaskoczona, gdy wśród odpowiedzi na pierwsze pytanie w konkursie pojawiła się nazwa mojej miejscowości! ;D Oczywiście nie ona była tą poprawną (chodziło o miejsce urodzenia patrona). Ah tak, najważniejsze. Albo prawie najważniejsze – to ja byłam kapitanem drużyny. Dobrze, że była z nami A. – bo ani I., ani ja nie mamy talentu plastycznego – a jednym z zadań było narysowanie podobizny poety. Konkurs także nie trwał za długo – zdążyłam wrócić do domu busem przed 13.
Tak na dobrą sprawę sprawdziło się to, co pisałam na końcu poprzedniej notki – dostałam wpisy z angielskiego i łaciny, poszłyśmy z dziewczynami na konkurs i dałyśmy sobie radę – wiem, że są pewne pytania, na które tylko my udzieliłyśmy poprawnej odpowiedzi.
Jutro… wf i gramatyka. Liczę (tak, liczę) na to, że uzyskam wpis z wf – nawet pomyślałam, że jak będę mogła z nim porozmawiać to powiem mu o tym, co się u nas wydarzyło i mam nadzieję, że wtedy mi odpuści. Przed gramatyką – jakoś o 10.30 – mają być ogłoszone wyniki dzisiejszego konkursu. Więc mam nadzieję jutro jakoś w międzyczasie powtórzyć materiał na kolokwium z gramatyki. Mam nadzieję na to, że będę mogła się także cieszyć z wyników konkursu. I przede wszystkim zaliczę przedmiot gramatyki opisowej. Jutro będzie piękny, cudowny dzień!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Zapraszam!