
Słowa skierowane do samej
siebie, powtarzane wciąż i wciąż. Bo przecież nie tylko będzie dobrze, ale już
jest, prawda? ;)
Dzień dość zwariowany, może dlatego trochę bardziej
wartościowy. Udało mi się zrobić kilka rzeczy, udało mi się także zmarnować
kilka godzin. Choć przecież nie powinnam patrzeć na to w ten sposób.
Przeszłości nie zmienię w żaden sposób, więc po co mam wspominać o „zmarnowanych
godzinach”? To wszystko jest takie dziwne. Przeszłość niech pozostanie w
przeszłości, zamknięta. Od czasu do czasu można z niej czerpać nauki, jednak
przecież nie nadarza się taka konieczność każdego dnia.
Mam listę rzeczy do zrealizowania w wakacje. Skupię się
na kilku rzeczach: swojej wadze i kondycji, swojej firmie, na językach obcych,
rozwoju osobistym i pisaniu. Oto lista 6 magicznych celów, które będę
realizowała każdego dnia (co prawda z mniejszym lub większym sukcesem):
1. 15 minut ćwiczeń.
2. Pisanie dziennika, innych tekstów.
3. 30 minut z językiem angielskim.
4. Kładę się spać do godziny 22.30.
5. Zrobienie czegoś dla rodziców.
6. Lektura – z listy lektur.
Tak
to się mniej więcej przedstawia. Oczywiście, poradzę sobie. Przez trzy miesiące
śledziłam swoje cele z Damianem Redmerem – wtedy trafiłam do grupy z 9 celami,
ale to przecież za dużo celów;). Jak wiele razy pisałam, mówiłam do innych –
nie mam marzeń, mam cele – te codzienne to taka droga do tych głównych, a są
nimi analogicznie: zdrowa waga i mnóstwo ciuchów do kupienia, chcę zarabiać na
pisaniu, zatem chcę ćwiczyć, coraz poważniej myślę o emigracji z tego chorego
kraju – no i do tego czeka mnie egzamin certyfikacyjny – b2 za rok na studiach,
nie chcę marnować czasu – będę się więc kładła spać wtedy, gdy jestem zmęczona,
kocham rodziców, pomagam im, i tak uważam się już za osobę oczytaną –
przynajmniej na taką wypadam na tle rówieśników, ale książek nigdy mało. Teraz
jestem w trakcie czytania „Upadku” Alberta Camus, muszę także dokończyć „Annę
Kareninę” Lwa Tołstoja – o tym utworze mogłabym się rozpisywać i rozpisywać,
ale nie dziś.
Wspomnę
tylko jeszcze o tym, że przyjechał ojciec mojej koleżanki ze swoją wnuczką –
dziwna to była sytuacja, gdy dziewczynka stała w drzwiach sklepu, jej dziadek
przy samochodzie, a ona mu machała rączką – koniecznie chciała ze mną zostać.
Nawet słyszałam jak piszczała, gdy wsadzał on ją do samochodu. Jakoś tak mi się
głupio zrobiło. Dlaczego ta malutka taka milutka jest w stosunku do mnie?
Dziwię się temu i trudno mi w to wierzyć – nawet G., o czym przecież pisałam,
była zaskoczona tym, jak mała do mnie lgnie. Ah…
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz