Pisząc już te słowa nie będę zapeszać – w końcu dzień
praktycznie się skończył. Chyba za dużo
w tym moim dzienniku odwołań do godziny, o której piszę te słowa. W końcu co to
ma za znaczenie? Tyle chociaż, że piszę już wreszcie w cywilizowany sposób, w
programie, a nie przez SkyDrive’a. Tylko, że i tu – co to ma za znaczenie w
stosunku do treści merytorycznej?
Hm,
no więc ważne jest na przykład to, że ten dzień zleciał mi dość produktywnie –
skończyłam referat na literaturę powszechną, powysyłałam koleżankom to, co
miałam im wysłać, przepisałam także wiersz na warsztaty. Nawet trochę ruszyłam
do przodu z referatem na romantyzm – mam jakiś pomysł jak go zacząć, a to już
coś.
Tak
myślę, że niedługo zacznę pisać w nowym pliku – tak, dla wygody i trochę może
dla bezpieczeństwa. A w wakacje powinnam się ogarnąć i zredagować swoje
poprzednie pamiętniki – poprawić błędy, pouzupełniać, pozmieniać czcionkę –
taka mała korekta by się im przydała. Może nawet udałoby mi się je wydrukować?
Z tym, że byłoby to raczej mało bezpieczne – zawsze ktoś mógłby się na nie
natknąć i poczytać. A one są prywatne, ale takie naprawdę prywatne. Dziś raczej
nie mam się czego wstydzić – w końcu umieszczam też te wpisy w Internecie,
tyle, że pod pseudonimem. Ale też dziś życie nie wydaje mi się tak beznadziejne
jak kiedyś – potów®zę się kolejny raz pisząc, że naprawdę dziwię się sobie, że
przetrwałam liceum, tę katorgę, do teraz doskonale pamiętam te negatywne emocje,
które wtedy mi towarzyszyły.
A
dziś? Gdzie dziś jestem? Na pewno się rozwinęłam, inaczej patrzę na wiele
rzeczy, lepiej piszę (praktyka czyni mistrza). Mam wielu znajomych, kilka
(wydaje mi się) dobrych koleżanek, nawet bywa tak, że rozmawiam z facetami
(ależ to dziwne!). Już nie jestem tak bardzo w sobie zamknięta. Jednak wciąż nie
mogę sobie poradzić z pracą, wysiłkiem fizycznym – wciąż doprowadzam do głupich
mi sytuacji – ale to nie o to chodzi. Zresztą, może i z tym jest teraz lepiej
niż kiedyś.
Kurczę,
boje się egzaminów z romantyzmu i gramatyki. Wiem, ze będzie ciężko. W każdym
razie ja „wszystko wiem”, więc dlaczego miałabym sobie z tym nie poradzić?
Wiem, że ludzie tak mnie postrzegają – że wiem, że rozumiem o co chodzi
wykładowcom. Tylko dlaczego sama nie potrafię tego dostrzec? Ja tylko widzę to,
że robię bardzo mało, jeśli chodzi o naukę, a i tak jakoś tak wychodzi, że na
zajęciach to ze mną prowadzone są rozmowy, rzadziej z kimś innym. Wciąż jednak
daję od siebie za mało – w kółko to powtarzam, ale nic z tym nie robię.
Hahaha, to się ubawiłam –
kochane funkcje autokorekty! Słowo „goals” zmieniły mi na słowo „golas”. To, to
chociaż tyle, że pouśmiecham się do ekranu własnego laptopa.
Oki,
idę się zaraz myć i postaram się coś jeszcze konstruktywnego dziś zrobić.
Zastanawiam się także… Pewnie wrócę do tygodniowego planowania na swoim
rozwojowym blogu. Byle do przodu.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz