Piszę,
piszę codziennie - przecież nie każdy może się tym pochwalić, prawda?
Trochę irytuje mnie to, że zmuszona jestem do pisania w swoim dzienniku
poprzez aplikację na SkyDrivie.
Oki, nie muszę nic kopiować itd.. Ale nic nie może zastąpić pełnej
wersji programu - choćby nie wiem jak dobra byłaby to aplikacja. Na
szczęście jakoś sobie z tym radzę. Jednak jutro wyruszam na poszukiwania
płyty z programem - gdzieś przecież ona musi być!
Która
to już będzie strona - nie mam pojęcia. Wiem, że dziś zapisałam już
cztery - w końcu udało mi się dokończyć pracę na retorykę dziennikarską i
udało mi się ją wysłać. Mam nadzieję, że pani profesor nie będzie miała
mi za złe tego, że w jakimś stopniu ujawniłam w pracy swoje poglądy -
raczej prawicowe. Piszę wciąż o "pracy", bo naprawdę nie mam pojęcia w
jaki gatunek zakwalifikować ten tekst. Wyszedł on na taki dość osobisty,
chwilami zabawny, ale także odkrywczy - choć wiem, że powinnam bardziej
dopracować jego treść. Tylko, że czas gonił, a praktycznie dopiero dziś
do niego usiadłam - pretensje mogę mieć tylko do siebie. W każdym razie
- tekst jest skończony i wysłany.
By się jakoś pocieszyć wgrywam sobie na komputer pakiet OpenOffice. Przetestujemy raz to cudo. Oki, skupiam się.
Choć
prawdę pisząc, to chyba powinnam iść spać. Jestem zmęczona, nie nadaję
się do niczego i zamiast wypocząć to marnuję czas przy komputerze - ok,
piszę tutaj, więc może nie do końca marnuję, no ale...
Właśnie, co w otyłości może być pięknego? No chyba, że osoba, która do mnie napisała na czacie nie ogarnia nowych możliwości czaterii i nie ogarnęła mojego opisu wyświetlającego się przy nicku. A korzystam z takiego ładnego, wykropkowanego nicka.
Przydałoby się może napisać artykuł o typach rozmówców pojawiających
się na czacie - to byłoby ciekawe. W końcu nie jedną godzinę spędziłam
na czacie, więc coś o tym wiem...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz