piątek, 15 lutego 2013

Twilight fire...



Znów zmierzch, kolejny dzień dobiega końca. I choćby nie wiem jak był piękny, jego miejsce zajmie noc…” S. Meyer „Zmierzch”
                A jakąś taką miałam ochotę i przez ostatnie dwa dni znów czytałam tę sagę, nie całą, niektóre fragmenty pomijałam. Nie lubię cierpieć, nie lubię przeżywać cierpienia ze swoimi bohaterami po raz kolejny. Za pierwszym razem poddaję się tym uczuciom, bo nie wiem, za ile się one skończą. Przypłacam to łzami, nawet brakiem tchu. Przy następnej lekturze omijam te fragmenty. Nikt nie lubi cierpieć.
                Właściwie nie wiem dlaczego tak zaczęłam ten wpis, a nie inaczej. Trochę mi to przypomina ekspresywne pisanie, ale wtedy raczej nie przejmowałabym się głupimi literówkami czy interpunkcją i wielkimi literami. Muszę spróbować tego ekspresywnego pisania. Podobnież, gdy w ten sposób pozbędziesz się emocji związanych z jakimś traumatycznym przeżyciem, przestaną do ciebie wracać myśli dotyczące tego zdarzenia. Myśli, to dobra rzecz, ale dlaczego nie komentarze innych?
                Dziś byłam w sklepie od rana, wkurzyłam się bardzo na siostrę, że dlaczego to ja mam tam być już od 8. Moja wina, mogłam nie czytać sagi do 2 w nocy. Jakkolwiek, na te kilka godzin, które tam spędziłam jakieś trzy czy aż cztery osoby zadały mi pytanie o szybę w drzwiach. A któż to ją wybił? A to może samochód wjechał? To takie idiotyczne. Udawałam, że nie słyszę pytania, tylko od razu zadawałam własne „Co podać?”. Jeden facet był uparty – spytał się mnie o to aż dwa razy. Z jakiej racji miałam mu odpowiedzieć  o tym, co się stało. Podpalenie. Lepiej udawać, że to się nie stało, że to nie miało miejsca. Tak jak policja, oni są w tym o wiele, wiele lepsi. Umorzenie, ha!
                Wiem jednak, że to już w nas pozostanie, brat jakoś zaraz po tym, gdy sami zostaliśmy w domu i miał napalić w piecu, bał się, dlatego zeszłam z nim na dół. Ja pamiętam, że tego dnia, wydawało mi się, że jakiś biały samochód, podobny do tego z nagrania, zatrzymał się na chwilę przed sklepem. A teraz, po trzech miesiącach, wciąż gdy Aaron zaszczeka wydaje się nam, że ktoś chodzi po podwórku. A tata? Przez jakieś dwa tygodnie nie mógł wcale spać, kładł się dopiero po 7, gdy robiło się widno i niedługo mieliśmy otwierać sklep.
                Przecież, takie rzeczy zdarzają się innym, nie nam. Takie rzeczy nas nie dotyczą. O tym się nie myśli, co by się zrobiło będąc na miejscu poszkodowanych. A będąc osobą poszkodowaną ledwo to do ciebie dociera – jak to? dlaczego?
                Eh, nie wiedziałam, że to tak bardzo jeszcze we mnie siedzi. A przecież naprawdę chciałoby się o tym wszystkim zapomnieć – ale nie da się. Nie dość, że codziennie widzisz te drzwi, które przypominają i podpalenie, i brak reakcji policji, i to, że nie ma pieniędzy by wstawić je nowe… To przychodzą ludzie, którzy beztrosko się pytają, kto nam wybił szybę.
                Nie chcę już o tym dzisiaj myśleć, to naprawdę nie przynosi niczego dobrego, a miałam przecież zacząć się koncentrować się w życiu na działaniach, które najbardziej będą dla mnie produktywne.
                Dzisiaj postarałam się jeśli chodzi o listę celów. Póki co na plus 7/8, dziewiątego celu jeszcze nie liczę, ale mam nadzieję, że uda mi się położyć spać przed 23, bo dlaczegóż by nie?
                Najbardziej jestem dumna z tego, że przez te 15 minut naprawdę ćwiczyłam. Dla kogoś może to być nic, dla mnie to bardzo wiele. Przypomniało mi się teraz, to jak biegałam w Łodzi. Chodziło właśnie o to, że nie zastanawiałam się nad tym. Po prostu pomyślałam i ćwiczyłam. Nastawiłam nawet budzik w komórce. Trochę się porozciągałam, zrobiłam kilka brzuszków, jedno ćwiczenie z zestawu Ewy Chodakowskiej (a jest ze mną naprawdę źle, bo wydawałoby się proste ćwiczenia, a nie mogłam ich wykonać…), w każdym razie próbowałam. To mnie podnosi na duchu.
                Inną ciekawą rzeczą jest to, że słuchałam przez jakieś 45 minut audiobooków po angielsku dotyczących rozwoju osobistego. Niestety, nie były nagrane przez Brytyjczyków (kurczę, co bym dała za ten akcent!). Za to byłam naprawdę zdziwiona, że udało mi się tyle z nich wyłapać. Z jednego nagrania zrobiłam nawet kilkupunktową notatkę – po angielsku oczywiście. Może ją jeszcze dzisiaj dokończę? Jakoś nie mam ochoty zgłębiać się dzisiaj w oświeceniową filozofię czy (jakkolwiek bardzo interesujący) życiorys Juliana Ursyna Niemcewicza.
                Dziwne, że zaczęła mnie ta epoka oświecenia interesować. Nie bez powodu zresztą tak nazwana - „les Lumières”. Zdecydowanie jednak nawet się nie umywa do epok po niej następujących. Swoją drogą nie mogę się doczekać zajęć w przyszłym semestrze – literatura romantyzmu, pozytywizmu – to, jest coś wartościowego, przemawiającego do najdalszych zakamarków mojej osobowości. Chciałabym poznać te epoki dogłębniej, w inny sposób niż na języku polskim w liceum, pozostaje mi tylko pokładać nadzieję w wykładowcach.
                To się dzisiaj rozpisałam. I to nawet trochę górnolotnie, tak mi się wydaje. Jakoś tak mnie wzięło. Nie mam pojęcia, czy to wpływ audibooka, czy może styli pisarskiego Steph Meyer (tak właściwie, to dlaczego nie mogę przeczytać sagi w oryginale?).
                Mam też kilka pomysłów na lekturę dla siebie – „Baśnie” Andersena,  „Tessę D’Uberville” Thomasa Hardego, „Gustaw i ja” Magdaleny Zawadzkiej. Jakoś sobie nie uświadomiłam, że była ona żoną Holoubka, a któż jej nie kojarzy z telewizji?
                Ok., ok., już się zbieram do mycia. 22.24. Staram się jak mogę, mam nadzieję, że będzie mi to szło coraz lepiej.
Wiara w elfy i anioły czyni w nas poczucie zachwytu
Wiara pomaga nam otwierać oczy bardzo szeroko
Wiara czyni nas bardziej spostrzegawczym
Wiara staję się częścią nas w drodze życia
Rodzi w nas optymizm, nadzieję i miłość
                Znalazłam na poema.pl. Podoba mi się ta strofka. Ja na przykład powiedziałam dzisiaj mamie, że chciałabym być wampirzycą. Albo czarodziejką choćby czy elfem. To byłoby fascynujące.
Florence and The Machine – What The Water Gave Me.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Zapraszam!