„Znów zmierzch, kolejny dzień dobiega końca.
I choćby nie wiem jak był piękny, jego miejsce zajmie noc…” S. Meyer „Zmierzch”
A jakąś taką miałam ochotę i
przez ostatnie dwa dni znów czytałam tę sagę, nie całą, niektóre fragmenty
pomijałam. Nie lubię cierpieć, nie lubię przeżywać cierpienia ze swoimi
bohaterami po raz kolejny. Za pierwszym razem poddaję się tym uczuciom, bo nie
wiem, za ile się one skończą. Przypłacam to łzami, nawet brakiem tchu. Przy
następnej lekturze omijam te fragmenty. Nikt nie lubi cierpieć.
Właściwie nie wiem dlaczego tak
zaczęłam ten wpis, a nie inaczej. Trochę mi to przypomina ekspresywne pisanie,
ale wtedy raczej nie przejmowałabym się głupimi literówkami czy interpunkcją i
wielkimi literami. Muszę spróbować tego ekspresywnego pisania. Podobnież, gdy w
ten sposób pozbędziesz się emocji związanych z jakimś traumatycznym przeżyciem,
przestaną do ciebie wracać myśli dotyczące tego zdarzenia. Myśli, to dobra
rzecz, ale dlaczego nie komentarze innych?
Dziś byłam w sklepie od rana,
wkurzyłam się bardzo na siostrę, że dlaczego to ja mam tam być już od 8. Moja
wina, mogłam nie czytać sagi do 2 w nocy. Jakkolwiek, na te kilka godzin, które
tam spędziłam jakieś trzy czy aż cztery osoby zadały mi pytanie o szybę w
drzwiach. A któż to ją wybił? A to może samochód wjechał? To takie idiotyczne.
Udawałam, że nie słyszę pytania, tylko od razu zadawałam własne „Co podać?”.
Jeden facet był uparty – spytał się mnie o to aż dwa razy. Z jakiej racji
miałam mu odpowiedzieć o tym, co się
stało. Podpalenie. Lepiej udawać, że to się nie stało, że to nie miało miejsca.
Tak jak policja, oni są w tym o wiele, wiele lepsi. Umorzenie, ha!
Wiem jednak, że to już w nas
pozostanie, brat jakoś zaraz po tym, gdy sami zostaliśmy w domu i miał
napalić w piecu, bał się, dlatego zeszłam z nim na dół. Ja pamiętam, że tego
dnia, wydawało mi się, że jakiś biały samochód, podobny do tego z nagrania,
zatrzymał się na chwilę przed sklepem. A teraz, po trzech miesiącach, wciąż gdy
Aaron zaszczeka wydaje się nam, że ktoś chodzi po podwórku. A tata? Przez
jakieś dwa tygodnie nie mógł wcale spać, kładł się dopiero po 7, gdy robiło się
widno i niedługo mieliśmy otwierać sklep.
Przecież, takie rzeczy zdarzają
się innym, nie nam. Takie rzeczy nas nie dotyczą. O tym się nie myśli, co by
się zrobiło będąc na miejscu poszkodowanych. A będąc osobą poszkodowaną ledwo
to do ciebie dociera – jak to? dlaczego?
Eh, nie wiedziałam, że to tak
bardzo jeszcze we mnie siedzi. A przecież naprawdę chciałoby się o tym
wszystkim zapomnieć – ale nie da się. Nie dość, że codziennie widzisz te drzwi,
które przypominają i podpalenie, i brak reakcji policji, i to, że nie ma
pieniędzy by wstawić je nowe… To przychodzą ludzie, którzy beztrosko się
pytają, kto nam wybił szybę.
Nie chcę już o tym dzisiaj
myśleć, to naprawdę nie przynosi niczego dobrego, a miałam przecież zacząć się
koncentrować się w życiu na działaniach, które najbardziej będą dla mnie
produktywne.
Dzisiaj postarałam się jeśli
chodzi o listę celów. Póki co na plus 7/8, dziewiątego celu jeszcze nie liczę,
ale mam nadzieję, że uda mi się położyć spać przed 23, bo dlaczegóż by nie?
Najbardziej jestem dumna z tego,
że przez te 15 minut naprawdę ćwiczyłam. Dla kogoś może to być nic, dla mnie to
bardzo wiele. Przypomniało mi się teraz, to jak biegałam w Łodzi. Chodziło
właśnie o to, że nie zastanawiałam się nad tym. Po prostu pomyślałam i
ćwiczyłam. Nastawiłam nawet budzik w komórce. Trochę się porozciągałam,
zrobiłam kilka brzuszków, jedno ćwiczenie z zestawu Ewy Chodakowskiej (a jest
ze mną naprawdę źle, bo wydawałoby się proste ćwiczenia, a nie mogłam ich
wykonać…), w każdym razie próbowałam. To mnie podnosi na duchu.
Inną ciekawą rzeczą jest to, że słuchałam
przez jakieś 45 minut audiobooków po angielsku dotyczących rozwoju osobistego.
Niestety, nie były nagrane przez Brytyjczyków (kurczę, co bym dała za ten
akcent!). Za to byłam naprawdę zdziwiona, że udało mi się tyle z nich wyłapać.
Z jednego nagrania zrobiłam nawet kilkupunktową notatkę – po angielsku
oczywiście. Może ją jeszcze dzisiaj dokończę? Jakoś nie mam ochoty zgłębiać się
dzisiaj w oświeceniową filozofię czy (jakkolwiek bardzo interesujący) życiorys
Juliana Ursyna Niemcewicza.
Dziwne, że zaczęła mnie ta epoka
oświecenia interesować. Nie bez powodu zresztą tak nazwana - „les Lumières”.
Zdecydowanie jednak nawet się nie umywa do epok po niej następujących. Swoją
drogą nie mogę się doczekać zajęć w przyszłym semestrze – literatura romantyzmu,
pozytywizmu – to, jest coś wartościowego, przemawiającego do najdalszych
zakamarków mojej osobowości. Chciałabym poznać te epoki dogłębniej, w inny
sposób niż na języku polskim w liceum, pozostaje mi tylko pokładać nadzieję w
wykładowcach.
To się dzisiaj rozpisałam. I to
nawet trochę górnolotnie, tak mi się wydaje. Jakoś tak mnie wzięło. Nie mam
pojęcia, czy to wpływ audibooka, czy może styli pisarskiego Steph Meyer (tak
właściwie, to dlaczego nie mogę przeczytać sagi w oryginale?).
Mam też kilka pomysłów na
lekturę dla siebie – „Baśnie” Andersena,
„Tessę D’Uberville” Thomasa Hardego, „Gustaw i ja” Magdaleny Zawadzkiej.
Jakoś sobie nie uświadomiłam, że była ona żoną Holoubka, a któż jej nie kojarzy
z telewizji?
Ok., ok., już się zbieram do
mycia. 22.24. Staram się jak mogę, mam nadzieję, że będzie mi to szło coraz
lepiej.
Wiara w elfy i anioły czyni w nas
poczucie zachwytu
Wiara pomaga nam otwierać oczy bardzo
szeroko
Wiara czyni nas bardziej
spostrzegawczym
Wiara staję się częścią nas w drodze
życia
Rodzi w nas optymizm, nadzieję i miłość
Znalazłam na poema.pl. Podoba mi
się ta strofka. Ja na przykład powiedziałam dzisiaj mamie, że chciałabym być
wampirzycą. Albo
czarodziejką choćby czy elfem. To byłoby fascynujące.
Florence and The Machine – What The
Water Gave Me.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz