Zwariowany dzień, dobrze, że dobiega końca. Właściwie
chyba nawet nie mam ochoty go opisywać, zapamiętywać go w całości. Już teraz
pozwolę sobie ocenić, że wcale nie jest tego wart. Najważniejsze jest to, że
dostałam wpis z wf i zdałam indeks do dziekanatu. Na spotkaniu z samorządem
także niewiele się działo. Nie było
żadnego delegowania zadań czy czegoś w tym rodzaju. I niestety musiałam z niego
wcześniej wyjść, bo – cóż, zajęcia z gramatyki są ważniejsze, tym bardziej, że
nikt na tym zebraniu nie zwracał specjalnie na mnie uwagi. Mówi się trudno i
żyje się dalej.
Z
Piotrkowa wracałam razem z rodzicami. Byliśmy u pani Moniki. Całkiem to było
miłe. Tak się trochę oderwać od wszystkiego. Były tam także takie dwa maluchy.
Takie dzieci, to naprawdę mają dobrze, zero jakichkolwiek trosk. Mamusia o
wszystko zadba.
Gdy wracaliśmy
takie zadałam sobie pytanie – co bym powiedziała rok temu, gdyby ktoś mi
powiedział, że za rok będę studiowała polonistykę w Piotrkowie, nie w Łodzi i
będę z tego o wiele bardziej zadowolona? Co gdyby ktoś mi powiedział, że będę w
takiej komisji, że będę sekretarzem WRSS? Co gdyby ktoś mi powiedział, że
pierwsze piwo ze znajomymi wypiję dopiero w październiku 2012r i to ze
znajomymi ze studiów w Piotrkowie, nie Łodzi?
Moje
życie tak bardzo zmieniło się o tamtego czasu, że najpewniej wyśmiałabym się w
twarz tej osoby. Bezsensu. Nie piszę dziś na siłę. Zamykam ten plik. A w nim
rozpoczętą 36 stronę, a wszystko po to, by zdążyć opublikować wpis przed
północą. Trzymam się.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz