Nie wiem od czego zacząć. Za dużo myśli, za mało pomysłów
na ubranie ich w słowa. Od czego zacząć? Od początku, tak jest zawsze
najprościej.
Wstałam
później niż zamierzałam. Nie mogłam zasnąć, sporą część nocy przewracałam się
tylko z boku na bok. A czytałam ostatnio
artykuł o wyregulowaniu swoich godzin snu. Przypominając sobie o tym, co autor
w nim napisał przestałam się na siebie denerwować z tego powodu. Cóż nie
wyszło, stało się. Jutro będzie lepiej. I tak będzie.
Nawet
zdążyłam na pociąg. Tylko zastanawiałam się dlaczego lepiej mi się idzie –
tzn., że tak szybko się nie męczę, że
nie bolą mnie mięśnie. Czy to z powodu stresu, że mogę się spóźnić na pociąg,
czy to dlatego, że od ponad 10 dni codziennie ćwiczę? Zobaczę jak jutro będzie
mi się szło i dopiero wtedy to ocenię;). Biletu nie zdąż
Łacinę
jakoś przetrwałam. Nie wiem dlaczego tak piszę, ale naprawdę trudno było mi na
niej wysiedzieć. Może przez to, że rano nie zjadłam śniadania i była to wtedy
moja główna myśl? Na dwugodzinnej przerwie, za moją namową, poszliśmy do
galerii. Wzięliśmy sobie po B-smarcie. Wiem, powinnam się bardziej starać.
Totalnie ograniczyć sobie tego typu przyjemności…
Pierwszy
przedmiot jaki mieliśmy ze specjalizacji dziennikarskiej to historia mediów –
całkiem ciekawe zajęcia. Niby wykład, ale nie do końca. Jedyne co nie bardzo mi
się podobało, to chaotyczność słów wykładowcy. Tutaj zaczął mówić o 1895 roku i
pierwszym niemym filmie, Charlie’em Chaplin’ie, potem przeskoczył do
filozoficznych koncepcji prawdy, potem coś o kinie jarmarcznym, kinie
autorskim. Tutaj podał nam jakieś definicje, które mamy sobie przyswoić. Ha!
Jaka hipokryzja! Sama dopiero zaczynam ogarniać swoje życie (a dzisiejszy
dzień, to przykład idealnego chaosu), a już ośmielam się krytykować innych.
Tylko od doktorów to raczej wymaga się konkretności – określonego harmonogramu
zajęć, wymagań na egzamin etc. A moje notatki z pierwszych zajęć to istny
bałagan.
Jakkolwiek
bym nie uważała, facet – świetny. Widać, że ma wiedzę, na swój własny sposób
stara się ją przekazać. Pozwoliłam sobie także go wygooglować. Ma na swoim
koncie nie tylko pozycje z teorii kina, czy kultury, ale także powieść,
miniatury i zbiór opowiadań. Na tyle mnie zaciekawił, że planuję przeczytać tę
powieść. Tylko najpierw muszę wreszcie dokończyć pewne książki ;).
Spotkanie
w sprawie organizacji juwenaliów trochę mnie wystraszyło. Pojawiło się pytanie:
co ja robię wśród tych ludzi? Inni rzucali jak z rękawa nazwami miejscowych
zespołów, miejscami w mieście. W ogóle widać po nich, że ogarniają temat. A jak
ja się im przydam, to nie mam pojęcia. Dziś wystarczyło mi tylko być, posłuchać
i powgapiać się w nich. Jutro za to będą rozdzielane konkretne zadania. Będę
pamiętać o swoim postanowieniu na ten rok – o aktywnej działalności w WRSS, z
dopiskiem by pokonać swój strach. Wystarczy, że to zrobię, a wiele się mogę od
nich nauczyć.
Gdy
z niepokojem na duszy mogłam wyjść ze spotkania, okazało się, że trafi mi się
przejazd do domu – tata mój wracał przez miasto. Poszłam znów go Galerii, po to
by jakoś zabić czas, poszukać jakiegoś prezentu na urodziny koleżanki. I
wróciłam do domu. Potem trochę popracowałam, pomogłam mamie z obiadem.
Wreszcie
się urwałam do swojego pokoju, poodpisywałam na grupowych opowiadaniach,
poćwiczyłam przez te 15, czy 20 minut, zrobiłam porządek na biurku i znów
musiałam zejść by posprzątać. Wkurzyłam się trochę, bo z jakiej racji? W każdym
razie zrobiłam eksperyment – to naprawdę dziwnie uśmiechać się, gdy jest się mega
wkurzonym, aż zabolały mnie mięśnie twarzy. Humor jednak (w małym stopniu)
powrócił. Magia uśmiechu, eh.
Tak
myślę nad swoim wpisem i stwierdzam, że jestem nudna. Nie piszę o niczym
ciekawym, odkrywczym, takim „wow”. Choć może za dużo od siebie dzisiaj wymagam.
Za dużo nerwów, wysiłku, stresu i to niewyspanie. A więc zmykam.
Christina Aguilera – Can’t hold
us down.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz