Tak sobie myślę, że mimo wszystko za mało od siebie
wymagam. Powinnam jeszcze bardziej się starać, przecież stać mnie na to,
prawda? Na przykład dzisiaj udało mi się ćwiczyć przez pół godziny. Tylko co z
tego, skoro zjadłam to, czego nie powinnam? Nie pohamowałam się. Albo też nie
spełniłam sobie obietnicy, że zrobię dla rodziców pewną rzecz. Albo trudno mi
znów dzisiaj było zapanować nad zdenerwowaniem w pracy.
Sama
dla siebie jestem rozczarowaniem. I właśnie dlatego, nie zamierzam przestawać
naprawiać swojego życia. Uczę się żyć na nowo, bardziej pozytywnie, bardziej
produktywnie. A po wielu miesiącach wielkiego NICZEGO porażki (tak naprawdę
niezbyt wielkie.. chyba..) są nieuniknione. Świadczą tylko o tym, że dążę do
sukcesu, że jestem ich świadoma. Co znaczy dla mnie bardzo wiele.
Więc
nie poddaję się, przeciwnie, będę ze sobą walczyć silniej, bardziej. Pomyślę
nad tym, jak w jak w ciągu dnia utrzymywać w sobie te myśli, tę motywację. Może
jakaś bransoletka? Widziałam fajne wczoraj w jakimś sklepie „4 zł”. Więc wrócę
tam po nie w poniedziałek. Chcę to zrobić dlatego, że w ciągu dnia, biegu
wydarzeń przynajmniej na początku, ciężko jest pamiętać o nowych
postanowieniach, o chęci poprawy. Potrzebuję czasu na wyrobienie w sobie nowych
nawyków myślowych.
A
wpis chciałam rozpocząć czymś zupełnie innym. Chciałam się zachwycić, po raz
kolejny czasami w których żyła Jane Austen. Jestem w trakcie lektury „Rozważnej
i romantycznej”. W Rozdziale XVIII, gdy niespodziewanie Edward pojawia się w
Barton, Marianne zwraca uwagę na kosmyk włosów w jego pierścieniu. Okazuje się,
że to kosmyk włosów Elinor. Dziewczyna mu go nie wręczyła, musiał go jej jakoś
podkraść, czy zdobyć w inny sposób. I to jest takie romantyczne… Zawsze ma przy
sobie cząstkę swojej ukochanej. Bo czy może być coś bardziej osobistego niż
kosmyk włosów? I to noszony na palcu, w pierścieniu.
Pewnie
to dziwne, że zachwycam się czymś takim. Niemniej to jest urzekające. Ma w
sobie „coś”, co niezmiernie mi się podoba, przyciąga i wzrusza. Dosłownie
wzrusza. Jeśli mogłabym się cofnąć w czasie, to byłyby to właśnie czasy Jane
Austen czy Ani z Zielonego Wzgórza. Magiczne.
Zaciskam
zęby i staram się. Dla innych, dla samej siebie. I wierzę, że dam radę J
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz