czwartek, 7 lutego 2013

I know I can.



Bardzo prosto jest sobie postanowić: od dzisiaj się zmieniam. Powiedzieć sobie, że dość takiego życia jakie się miało do tej pory, że czas na zmiany. Działanie jest tą najtrudniejszą częścią. Choć wydawać by się mogło – cóż trudnego w tym by ruszyć tyłek z fotela, który i tak po tylu godzinach spędzonych na nim przestaje być wygodny?
                Motywuję się, powoli, ale jednak. Tylko ciężko jest zacisnąć zęby, przełamać się. Chyba za dużo myślę. Za wiele analizuję, przejmuję się. Nie to co A., która najpierw coś robi, później myśli. Czy ktoś przy zdrowych zmysłach nazwałby się piz*ą, gdy zrobi coś źle na kursie prawa jazdy? A. taka jest. Tylko ostatnio widzę, że przynosi jej to więcej szkody niż pożytku.
                Jutro egzamin z filozofii. Swoją drogą ciekawe, co znalazłam w necie. Na o2.pl był artykuł z memami dot. sesji na studiach. Taka perełka:
                Zastanawiam się, co zrobiłby doktor P. gdybym pojawiła się u niego na egzaminie z takimi słowami? Przypomniało mi to historię znajomego Beaty – o temacie maturalnym. Co to jest ryzyko? I koleś wszedł na tę ustną maturę i usiadł, w końcu pytają go się egzaminatorzy – czy będzie coś mówił, czy się przygotował? Odpowiedział, że nie – bo właśnie to nazywa się ryzyko. Zdał na 100%. Jak widać czasem ludzie bez wiedzy, za to z tupetem mogą zdziałać więcej w życiu. 
                Nie powiem, że nie obawiam się tego egzaminu, bo i owszem. Tylko obiecuję sobie uroczyście, że  na egzamin z literatury oświecenia i historii Polski wybiorę się bez najmniejszego stresu – bo będę przygotowana. Aż tak, że podkreślam i pogrubiam czcionkę, którą pisałam te słowa. Bo w końcu czy coś mi się stanie, gdy się przygotuję? Oczywiście, że nie. A swoją drogą, muszę zmienić swoje podejście – podchodząc do nauki, chcę mieć tylko w głowie taką myśl – ciekawe, czego się teraz dowiem. Głód na wiedzę. O to chodzi.
Blue – I can.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Zapraszam!