No i koniec dnia. Nawet jestem zadowolona, trochę się
pouczyłam na oświecenie będąc na sklepie. Przy okazji zrobiłam sobie także
planer na resztę miesiąca. Fajnie mi to wyszło. Teraz moje zadanie będzie
polegało na tym, by wypełnić go z jak największą liczbą – V. I będzie dobrze.
Tak
w ogóle, nowiną, którą od przedwczoraj żyją wszelkie media jest to, że papież
Benedykt XVI abdykuje. Kurczę, abdykować w XXI wieku – Kościół Katolicki jest
tak skostniały, że nie sili się nawet na inne nazewnictwo. Ciekawą rzeczą jest
to, że ostatni papież, który abdykował, żył jakieś 700 lat temu. A najbardziej
zadziwiające jest to, że nigdy wcześniej (no może z wyjątkiem konklawe, na
którym został wybrany) żaden temat dotyczący jego ekscelencji nie był tak
popularny. Może i to nietaktowne zbytnio, ale tak to wygląda. Największe osiągnięcia
Ratzingera – wybranie na papieża i rezygnacja ze „stanowiska”.
A
Ś.P. Jan Paweł II, do końca nie rezygnował, do końca pozostawał na straży
Kościoła Katolickiego, pomimo, że trudność sprawiało mu mówienie, chodzenie. A
to był tylko Polak.
Bo
życie nie jest takie trudne, trzeba tylko wziąć się z nim za bary i nie dawać
zrzucić się do parteru, choć nawet wtedy, gdy to się stanie wciąż można się
podnieść, ba! Można walczyć.
Hm,
świetne mi to porównanie wyszło. Ah, czasem z tego, co napiszę mogę być dumna.
Tak jak z tych blogowych grupowych opowiadań. Oczywiście, nie zawsze można
trafić na kogoś tak egzaltowanego jak ja (mama mnie tak dzisiaj określiła),
cholera, samej czasem nie chce mi się pisać wypracowania na pół strony. Ale pół
zdania? Naprawdę? I jak tu zakończyć wątek z tą osobą bezboleśnie? Co bardziej
żałosne, ta osoba ma kilka razy więcej wątków ode mnie… W każdym razie staram
się, to dopiero początek mojej przygody z tym tematem. Rozwijam się. A jakże.
Wkurzające
jest to, że osoby z którymi naprawdę mogłoby mi się dobrze pisać – bo mają
jasno określone postacie, łatwo znaleźć powiązanie czy wymyśleć jakikolwiek wątek,
z jakiegoś powodu zapominają albo o mnie, albo nie pojawiają się za często na
blogu. Cóż, szkoda.
Kurde,
a jutro walentynki. Tylko po co mam wyciągać sobie ten temat? Chyba obiecałam
sobie wczoraj wcale się nim nie zajmować. Pieprzony charakter romantyczki.
Chyba
pójdę się myć, i wcześniej spać. Tak, zrobię pewnie. Take it easy.
Brian Seo – Before the day vanish.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz