Może i początek maja nie był najlepszy jeśli chodzi o
moje pisanie, ale jak widać chcę utrzymać w sobie ten nawyk codziennego
pisania. A przynajmniej próbować.
Całkiem
sympatyczny ten piątek – głównie ze względu na to, że następujące po nim są dwa
dni wolne – weekend. Niby nic takiego, a jednak cieszy.
Trafiłam
wczoraj przypadkiem na ciekawy artykuł Paul’a Miller’a w „The Verge”. Facet
powrócił do wirtualnego świata po roku przerwy od niego. Przez cały rok żadnych
emaili, żadnego facebooka, twittera, żadnych gier. No-life po prostu. Nie będę
tutaj tłumaczyła całego artykułu, bo to przecież nie o to chodzi. Wspomnę tylko
o tym, co mnie wzruszyło najbardziej – rozmowa z jego małą bratanicą – zadał jej
pytanie, czy nie domyśla się dlaczego przez tyle czasu nie rozmawiał z nią
przez Skype’a. Dziecko odpowiedziało po prostu – bo nie chciałeś. Paul po
prostu zszokowany od razu wytłumaczył dziewczynce, że to wcale nie tak, że to
nie o to chodzi.
Zrozumiał
on jedną rzecz, że mimo wszystko Internet z tymi wszystkimi oczywistymi wadami,
w dzisiejszym świecie staje się niezastąpionym środkiem komunikacji między
ludźmi. Jednak tylko wtedy, gdy wiemy jak z niego korzystać, a nie tracić na
nim czas.
Trochę
dziwne, że tak się tym przejmuje. Jednak faceta naprawdę podziwiam za to co zrobił.
Może mi uda się być „unplugged” przez 24 godziny? Kiedyś na pewno spróbuję.
So close from Enchanted
Soundtrack.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz