piątek, 10 maja 2013

Unplugged project - maybe, someday...

                Może i początek maja nie był najlepszy jeśli chodzi o moje pisanie, ale jak widać chcę utrzymać w sobie ten nawyk codziennego pisania. A przynajmniej próbować.
                Całkiem sympatyczny ten piątek – głównie ze względu na to, że następujące po nim są dwa dni wolne – weekend. Niby nic takiego, a jednak cieszy.
                Trafiłam wczoraj przypadkiem na ciekawy artykuł Paul’a Miller’a w „The Verge”. Facet powrócił do wirtualnego świata po roku przerwy od niego. Przez cały rok żadnych emaili, żadnego facebooka, twittera, żadnych gier. No-life po prostu. Nie będę tutaj tłumaczyła całego artykułu, bo to przecież nie o to chodzi. Wspomnę tylko o tym, co mnie wzruszyło najbardziej – rozmowa z jego małą bratanicą – zadał jej pytanie, czy nie domyśla się dlaczego przez tyle czasu nie rozmawiał z nią przez Skype’a. Dziecko odpowiedziało po prostu – bo nie chciałeś. Paul po prostu zszokowany od razu wytłumaczył dziewczynce, że to wcale nie tak, że to nie o to chodzi.
                Zrozumiał on jedną rzecz, że mimo wszystko Internet z tymi wszystkimi oczywistymi wadami, w dzisiejszym świecie staje się niezastąpionym środkiem komunikacji między ludźmi. Jednak tylko wtedy, gdy wiemy jak z niego korzystać, a nie tracić na nim czas.
                Trochę dziwne, że tak się tym przejmuje. Jednak faceta naprawdę podziwiam za to co zrobił. Może mi uda się być „unplugged” przez 24 godziny? Kiedyś na pewno spróbuję.
So close from Enchanted Soundtrack.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Zapraszam!