niedziela, 19 maja 2013

Let's back to life.



                Już wiem skąd u mnie to wrażenie tego innego życia – po prostu nie wracałam do domu. Nocowałam w środę i czwartek u babci. Poza tym większość tego czasu spędziłam właśnie na mieście, a nie w mieszkaniu. Czy to w ogóle byłam ja? Wow.
                Za rok załatwię sobie miejsce w akademiku. A co. Wykorzystam sobie choć część swoich przywilejów ;). Może jestem kopnięta, ale już tych następnych juwenaliów nie mogę się doczekać.
                Jak widać wciąż je przeżywam, wciąż przypominam sobie sytuację, po sytuacji jakby to był jakoś niesamowicie wciągający film. Dla samego tego uczucia warto było ponieść porażkę w Łodzi. To chyba źle o mnie świadczy, prawda? ;)
                Eh, tylko coś mi mówi, że jeśli nie wezmę się od jutra w garść z nauką i zaliczaniem zaległych kolokwiów (łacina, gramatyka) i obecności (wf) to będzie ze mną ciężko. A do tego nie dopuszczę. Wierzę, że będzie dobrze. Wiem, że będzie dobrze.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Zapraszam!