Już wiem skąd u mnie to wrażenie tego innego życia – po prostu
nie wracałam do domu. Nocowałam w środę i czwartek u babci. Poza tym większość
tego czasu spędziłam właśnie na mieście, a nie w mieszkaniu. Czy to w ogóle
byłam ja? Wow.
Za
rok załatwię sobie miejsce w akademiku. A co. Wykorzystam sobie choć część
swoich przywilejów ;). Może jestem kopnięta, ale już tych następnych juwenaliów
nie mogę się doczekać.
Jak
widać wciąż je przeżywam, wciąż przypominam sobie sytuację, po sytuacji jakby
to był jakoś niesamowicie wciągający film. Dla samego tego uczucia warto było
ponieść porażkę w Łodzi. To chyba źle o mnie świadczy, prawda? ;)
Eh,
tylko coś mi mówi, że jeśli nie wezmę się od jutra w garść z nauką i
zaliczaniem zaległych kolokwiów (łacina, gramatyka) i obecności (wf) to będzie
ze mną ciężko. A do tego nie dopuszczę. Wierzę, że będzie dobrze. Wiem, że
będzie dobrze.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz