Ten dzień zbliża się końcowi szybciej niż myślałam. Tak
to już jest z tym naszym czasem. Nigdy nie zatrzyma się w miejscu, choćbyś o to
błagał, nigdy też nie przyspieszy tempa. Tylko o czym ja sobie plotę? To nie
tyle czas, który jest przecież jednostką stałą (względnie), ale to nasze jego
odczucie. I tyle.
Łacina
minęła spokojnie – pisaliśmy kolokwium, pewnie nie zaliczyłam. Później poszłam
sobie do sklepu, by kupić coś do jedzenia, potem poszłam z A. do lektorium.
Cały ten czas rozglądałam się po uczelni za kimś, sama nie wiedziałam kim.
Jednak znalazłam to, czego szukałam, takiego uczucia – kiedy wiesz, że masz
znajomych, z którymi nieważne co możesz przez chwilę zamienić słowo. Pierwszy
był B., który co prawda zrezygnował z pracy w samorządzie, ale trochę nam
pomagał z tym wszystkim. Rozmawiałam z nim przy A., narzekał, że wyspał się
dopiero w niedzielę, ja miałam trochę więcej szczęścia. Zresztą to była taka
trochę śmieszna sytuacja, bo naprawdę nie spodziewałam się, że do mnie
podejdzie – szłyśmy z A. korytarzem prowadzącym do biblioteki, on wchodził do
uczelni, gdy mnie zobaczył machnął mi ręką, po kilku słowach rozstał się z
jakąś koleżanką i podszedł pogadać ze mną przez chwilę. Byłam zaskoczona, ale
nie oszukujmy się, na takie sytuacje właśnie dzisiaj liczyłam.
Później,
gdy wychodziłyśmy z A. z budynku, spotkałam po drodze Ż. szła z całą ekipą
koleżanek, a mimo to także rzuciła do mnie kilka słów – dowiedziałam się, że w
czwartek jej nie było, bo się rozchorowała. Gdy czekałyśmy na wykład z historii
mediów przeszedł koło nas ten chłopak, któremu tak często podawałam piwo na
biegu straceńca i też rzucił mi cześć z szerokim uśmiechem. To jednocześnie
takie zwyczajne i nie.
Zamiast
jednak na wykład trafiłyśmy na panel dyskusyjny trzech lewicowych polityków
(reprezentanci PPS, SLD i Ruchu Palikota), dzięki naszej pani prodziekan. Była
tam i Ż., i chłopak od piwa, i E. i nawet C. – któremu na szczęście już oddałam
voucher, więc mam to z głowy. Fajną sytuację miałam także z naszym panem
doktorem, gdy siedziałam tak blisko przybliżył swoją twarz do mojej, że prawie
się wystraszyłam :D. Kazał nam napisać esej, o tym jaki to zły jest Ruch
Palikota. Przypadkowo także wpisałyśmy się na konkurs wiedzy o patronie naszej
uczelni (dopiero teraz będziemy zaczynać obchodzić dni patrona, wcześniej
takich nie było), zapowiada się ciekawie.
W
każdym razie spotkanie było bardzo ciekawe. Fajnie było obserwować C. i jego
reakcje na co po niektóre wypowiedzi polityków. Mi to tam bez różnicy – jeśli chodzi
o politykę, jestem raczej ignorantką. Choć nie w takim stopniu jak A., która
nie wiedziała czy PiS to prawicowa czy lewicowa partia. Mi kiedyś prawica,
lewica mieszały się trochę z opozycją, ale później ogarnęłam tę różnicę. Fajnie
było także patrzeć na pana posła z SLD (oczywiście, że są to publiczne osoby i
umieszczanie ich nazwisk nic by mi nie zaszkodziło, ale jakoś tak), który w
stosunku do pana z PPS odnosił się z wielkim szacunkiem (fakt faktem – to jedna
z najstarszych partii politycznych w Polsce, ale kogo obchodzi to, że będąca już
dawno w mniejszości i nie kwalifikująca się w żadnych sondażach). Za to obydwaj
często ignorowali pana z Ruchu Palikota, który po części sam się o to prosił.
Ja
tak sobie pomyślałam, że podziwiam tych ludzi, w końcu siedząc sobie we trzech –
gdzie każdy jest jakby po trosze konkurentem dla siebie, wobec sali pełnej
ludzi, chętnych do zadawania pytań i to do trudnych pytań. Ja po prostu uciekłabym
gdzie pieprz rośnie, wystraszona takiej no, powiedzmy sobie, odpowiedzialności. Ok., może i nawet
kameralne grono, ale przecież tam nie wypowiadali się jako osoby prywatne, ale
jako reprezentanci określonych partii z określonymi programami i to wobec
środowiska akademickiego. Przecież panel prowadził nie byle kto, a doktor.
Zauważyłam
sobie, że większość wykładowców (co prawda nie wszyscy się z tym zdradzają)
jest raczej pro-PiSowa, więc nie dziwiły mnie wcale kręcenia głową pani dziekan
na niektóre wypowiedzi i inne takie. Ale mimo to szanuję tych ludzi – bo są
otwarci na dyskusje. Mogli przecież wcale swojej sali nie udostępnić na tę
okazję, mogli wcale się nie pojawić, prawda? A oni jeszcze chętnie
przyprowadzili studentów na to spotkanie. Z drugiej strony, większość była tam
po prostu dlatego, że musiała być. Ja akurat słuchałam wszystkiego bardzo
uważnie, gdy wykładowca zadał panu z SLD ciężkie do przełknięcia pytanie z
pełnym niedowierzania uśmiechem wpatrywałam się w polityka ciekawa w jaki to
niby sposób on z tego wybrnie. Brawa dla niego, bo wcale od odpowiedzi nie
uciekał i w pewnym stopniu nawet przyznał się do błędu. To było właśnie
interesujące.
Zastanawiam się też nad tym, jakie to dziwne, że ostatnio
przez głowę przeszły mi takie słowa, które w hipotetycznej rozmowie miałabym
wypowiedzieć w stronę polityka – to piękne słowa, proszę waszmości (ah,
obejrzałam wczoraj Potop!), tylko dlaczego jeszcze żadna z partii tak na dobrą
sprawę nie udowodniła, że zależy jej na szarym człowieku. Może z początku, przed
wyborami, nowe partie są jeszcze pełne nadziei, nabuzowane chęcią wprowadzania
głoszonych przezeń ideologii w czyn, ale później albo zaślepia je miłość do
stanowiska i wolą się już nie wychylać, albo stwierdzają, że to jest za trudne,
że nie ma się po co starać i w końcu rezygnują. Za to wpadają w grę pełną
pustych słów, wydumanych problemów i błysku fleszy. Proszę udowodnić, że zależy
wam na ludziach, wtedy macie mój głos. A ja jestem nikim ważnym by mówić komuś,
co należy zrobić, jak to zrobić. Wiem, ze ważne są starania, kompromisy, nauka
na błędach. Bądźmy ludźmi dla ludzi.
Dziewczyny
wyszły wcześniej z sali – jeszcze przed 13 (godziną skończenia naszych zajęć),
ale to ich sprawa, ja wróciłam sobie sama na dworzec i do domu po skończonym
panelu.
Opowiadać
o dzisiejszym deszczu? Chyba nie warto, bo przecież nie będę zamieniała
dziennika w jakąś pogodową relację. W każdym razie jutro tez niech pada – wf przynajmniej
będzie odbywał się na sali gimnastycznej. Eh.
W
porządku, to chyba tyle na dziś, choć o czymś jeszcze miałam wspomnieć. Ale to
już nie dzisiaj. Do jutra. Trzymamy się.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz