środa, 29 maja 2013

Between fiction and reality...

Wiem, że dziś będzie to krótki wpis. Właściwie wpadłam na to już pod prysznicem - tak, dzisiaj wyjątkowo piszę już po kąpieli, i to jeszcze siedząc w piżamie na łóżku z laptopem na kolanach. Będzie krótki z kilku powodów - nic niezwykłego się dzisiaj nie wydarzyło, jestem zmęczona no i korzystam z baterii na laptopie, więc siłą rzeczy mój czas pisania jest dość ograniczony. 
Zajęcia z doktor A. były bardzo ciekawe, co prawda jestem trochę rozczarowana, bo nic nie pisałyśmy, jednak sporo ciekawych rzeczy dowiedziałam się o jej osobie. Życiorys niemalże jak z filmu. Może pani doktor sobie nie zdaje z tego sprawy, jednak ja widzę u niej wszelkie "objawy" tego, jak pozytywne myślenie może odmienić życie, może tym życiem pokierować we właściwy sposób. Prawo przyciągania działa, to nie jest żadna czarna magia, tylko zwyczajna prawda - jak prawo grawitacji. To, o czym myślisz, staje się rzeczywistością. Nic więcej. 
A ja myślę o wielu rzeczach. Często są to te, niezwiązane wcale z moim życiem, a z życiem fikcyjnych bohaterów. Za mało jestem obecna w swojej rzeczywistości. Zdaje mi się, że stąpam po ziemi, ale wcale tak nie jest. Chciałabym się wyrwać z tego stanu, tylko nie bardzo potrafię. A może nawet wcale tego nie chcę? Życie wydaje się być za trudne, za bardzo ode mnie wymagające. A fikcja? Fikcja wymaga jedynie mojej obecności, nie muszę nic robić by ją kształtować, bo ona wcale nie zależy ode mnie. A więc może boję się tej odpowiedzialności? Tego, że moje życie zależy ode mnie, a nie od narzuconego z góry widzimisię reżysera? Utknęłam między fikcją a rzeczywistością, tak wygląda moja obecna prawda. 
I tak myślę, na co komu psychologowie i psychiatrzy? Sama całkiem nieźle potrafię interpretować swoje zachowanie i innych osób też. Nikt nie musi mi niczego tłumaczyć, sama to rozumiem, a jeśli nie, to prędzej czy później to zrozumiem. 
Zastanawiałam się jak to jest, że przecież tyle razy myślę o Nim (z gimnazjum) i od kilku lat go nie widziałam? Mam tutaj na myśli sytuację z wczoraj, gdy trafiłam akurat do tej pani, która zna moi rodziców i która akurat wczoraj o nich myślała. Prawo przyciągania jako żywo. A ja może tyle z nim nie rozmawiałam, tyle czasu go nie widziałam, dlatego że, myślę nie tyle o nim, co o swoim jego wyobrażeniu. Na pewno tak jest. Przecież już doszłam do tego wniosku, że nie tyle tęsknię za nim, co za swoim wyobrażeniem jego osoby. Jak bardzo jest to żałosne? 
Ah, tak. Miał to niby być krótki wpis. Oto proszę, co z niego wyszło. Eh. Kładę się spać, nie piszę więcej, bo przecież ciężko tak to robić bez światła. Dobrej nocy.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Zapraszam!