Wiem,
że dziś będzie to krótki wpis. Właściwie wpadłam na to już pod
prysznicem - tak, dzisiaj wyjątkowo piszę już po kąpieli, i to jeszcze
siedząc w piżamie na łóżku z laptopem na kolanach. Będzie krótki z kilku
powodów - nic niezwykłego się dzisiaj nie wydarzyło, jestem zmęczona no
i korzystam z baterii na laptopie, więc siłą rzeczy mój czas pisania
jest dość ograniczony.
Zajęcia
z doktor A. były bardzo ciekawe, co prawda jestem trochę rozczarowana,
bo nic nie pisałyśmy, jednak sporo ciekawych rzeczy dowiedziałam się o
jej osobie. Życiorys niemalże jak z filmu. Może pani doktor sobie nie
zdaje z tego sprawy, jednak ja widzę u niej wszelkie "objawy" tego, jak
pozytywne myślenie może odmienić życie, może tym życiem pokierować we
właściwy sposób. Prawo przyciągania działa, to nie jest żadna czarna
magia, tylko zwyczajna prawda - jak prawo grawitacji. To, o czym
myślisz, staje się rzeczywistością. Nic więcej.
A
ja myślę o wielu rzeczach. Często są to te, niezwiązane wcale z moim
życiem, a z życiem fikcyjnych bohaterów. Za mało jestem obecna w swojej
rzeczywistości. Zdaje mi się, że stąpam po ziemi, ale wcale tak nie
jest. Chciałabym się wyrwać z tego stanu, tylko nie bardzo potrafię. A
może nawet wcale tego nie chcę? Życie wydaje się być za trudne, za
bardzo ode mnie wymagające. A fikcja? Fikcja wymaga jedynie mojej
obecności, nie muszę nic robić by ją kształtować, bo ona wcale nie
zależy ode mnie. A więc może boję się tej odpowiedzialności? Tego, że
moje życie zależy ode mnie, a nie od narzuconego z góry widzimisię
reżysera? Utknęłam między fikcją a rzeczywistością, tak wygląda moja
obecna prawda.
I
tak myślę, na co komu psychologowie i psychiatrzy? Sama całkiem nieźle
potrafię interpretować swoje zachowanie i innych osób też. Nikt nie musi
mi niczego tłumaczyć, sama to rozumiem, a jeśli nie, to prędzej czy
później to zrozumiem.
Zastanawiałam
się jak to jest, że przecież tyle razy myślę o Nim (z gimnazjum) i od
kilku lat go nie widziałam? Mam tutaj na myśli sytuację z wczoraj, gdy
trafiłam akurat do tej pani, która zna moi rodziców i która akurat
wczoraj o nich myślała. Prawo przyciągania jako żywo. A ja może tyle z
nim nie rozmawiałam, tyle czasu go nie widziałam, dlatego że, myślę nie
tyle o nim, co o swoim jego wyobrażeniu. Na pewno tak jest. Przecież już
doszłam do tego wniosku, że nie tyle tęsknię za nim, co za swoim
wyobrażeniem jego osoby. Jak bardzo jest to żałosne?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz