Wow, to był pierwszy czwartek, kiedy wszystkie z roku
byłyśmy obecne na wszystkich zajęciach – od 11.30 do 19.30. „Mój dzień”, więc
oczywiście jak mogłam, tak się udzielałam. Na pierwszych zajęciach z literatury
powszechnej – wyłączyłam się, przyznaję się. Jednak nie na całe – jakąś notatkę
przecież mam. W każdym razie głównie skupiłam się wtedy na pisaniu listu do
MOPSu, dzisiaj jednak nie znajdę w sobie siły by go przepisać, więc odpuszczam
na razie.
A
gdy wreszcie w jakimś stopniu ogarnęłam się i zeszłam na dół – mama otworzyła
okno wychodzące na sklep, wciąż jeszcze czuć ten okropny zapach spalenizny…
Ah,
a powtarzam sobie, że zaczynam blokować te wszystkie negatywne myśli i emocje,
bo przecież to nic mi nie da. Dla samej siebie, dla rodzeństwa, dla rodziców –
muszę się postarać, muszę działać. Już wiele razy to pisałam – unikać nieproduktywności.
Jednak tym razem, o wiele więcej jest na szali. Zbyt dużo.
Podobały
mi się dzisiaj zajęcia z romantyzmu. Pan profesor stwierdził, że bardzo
przyjemnie mu się ze mną rozmawia (chciał jakoś w ten sposób zachęcić do
mówienia moje koleżanki, średnio mu się to udało). W każdym razie podoba mi się
jedna rzecz – gdy się wypowiadałam i mi znienacka przerywał, przepraszał za to.
A więc i studenta można szanować.
A ja
rozmawiać lubię, a o romantyzmie to już w ogóle. Tekst przeczytałam dopiero na
uczelni (rozdział książki Janion o twórczości Mickiewicza), jednak zdołałam
wyłapać najważniejsze rzeczy. Za każdym razem, gdy wykładowca przyznawał mi
rację, moje ego wzrastało. Potem jednak wyszłam z sali i stwierdziłam, że
jestem głupia. Bo np. wspomniałam o czymś, co nie bardzo się wpasowywało w
temat (już nawet konkretnie nie pamiętam…). Ale z drugiej strony… Profesor
chcąc coś udowodnić posiłkował się cytatem z Pisma Świętego (chodziło o Koło
Sprawy Bożej Towiańskiego, więc jak najbardziej zasadnie). Potem znów
udowadnialiśmy jakąś tezę, nieśmiało profesorowi wtrąciłam inny cytat z biblii „Pierwsi
będą ostatnimi, ostatni będą pierwszymi”. I to naprawdę tak doskonale pasowało,
że wewnętrzne ego puchło z dumy ;d.
Nie
podoba mi się to co piszę, to znaczy te akapity, składnia zdań, przecież to się
nie trzyma logicznej całości. Ah tak, zawsze mogę wciskać kit, że to dziennik
pisany strumieniem świadomości. Logiczny porządek zdarzeń zastępuje asocjacja,
wolny ciąg skojarzeń. A nie wiem.
Taylor Swift – 22 (jakoś
tak nieświadomie chodziła mi ta piosenka po głowie cały dzień).
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz