Otwieram ten plik z chęcią zapisania kolejnego dnia na
kartach tego pliku. Świadectwo tego, że wciąż żyję, że coś robię, że coś ode
mnie jeszcze zależy.
Ostatnio
często myślę o śmierci, o swojej śmierci. Zastanawiam się, co by się stało z
moją firmą, gdybym teraz umarła. O wiele prościej byłoby chyba ją zamknąć, niż
przepisać na inną osobę. Ah, przestań.
Skąd
taki temat do refleksji? W czwartek na wykładzie z literatury powszechnej
omawialiśmy twórczość Meaterlincka i problematykę jego dramatów. Strach przed
śmiercią, strach przed nieznanym. Z jednej strony byłaby to ulga, wybawienie od
wszystkiego, z drugiej strony niesprawiedliwość – bo dlaczego mam umierać,
skoro jeszcze tyle rzeczy czeka na odkrycie przeze mnie? Tyle seriali, tyle muzyki,
tyle literatury, chcę poznać tego jak najwięcej, wchłonąć jak najwięcej.

Pograłam
także sobie trochę w Simsy – tym razem, będę wychowywała dzieci;). Zebrałam się
także w sobie i dokończyłam bratu prezentację maturalną (nie ma to jak niezły
timing). By the way – zdał on dzisiaj angielski – z wynikiem 30%. Naprawdę, nie
wiedziałam, że tak cienko u niego z tym językiem, eh. Ale nieważne, cieszę się,
że zdał.
Z
tych dobrych rzeczy otrzymałam także dzisiaj decyzję dziekana w sprawie
zapomogi – dostanę pełną kwotę 400 zł. Będę miała za co kupić sobie miesięczny
na uczelnię i może portfel, eh.
Juwenalia.
Kolejna sprawa. W środę od 8 do chyba północy będę musiała być w tą akcję
zaangażowana całą sobą, tyle chyba potrafię. Trochę pewności siebie i
zaradności. Tyle chyba mam, przecież w końcu nie należę do głupich osób;).
Wczoraj
oglądałam z siostrą „Ogniem i mieczem”. Piękny, cudowny film. A Michał
Żebrowski w roli Skrzetuskiego – zakochałam się. Dziś włączyłyśmy sobie „Potop”,
ale sis odpłynęła po godzinie, ja przerwałam oglądanie, po to by napisać te
kilka słów. Daniel Olbrychski w roli Kmicica to po prostu klasyka. Podziwiam
obydwu aktorów całym swym sercem.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz