Dziwny ten dzień. Mam już własną firmową pieczątkę –
która jest niebieska. Kiedy ją sobie wyobrażałam, była właśnie w takim kolorze,
ale przecież nie powiem tacie, że chce tylko niebieską. Tata sam dobrze mnie
zna ;).
Eh,
wykorzystuję właśnie znajomości – właśnie rozpoczął się proces rezerwacji
adresu strony mojej firmy. Nieźle, prawda? A oczywiście, trzeba tę stronę
omówić face to face. No cóż, nie to, żebym się tego nie spodziewała ;).
Obudziłam
się dzisiaj nawet wcześniej, nie wiem, co takiego robiłam zanim zeszłam na dół,
jednak gdy tylko sprawdziłam CEIDG i okazało się, że mam przyznany NIP i REGON
od razu maile do firm z danymi na pierwsze faktury. Stąd też wyjazd do miasta –
by jak najszybciej wyrobić pieczątkę. Ja się zabrałam w związku z wczorajszymi
telefonami do mnie – miałam pomóc z zaproszeniami wykładowców na juwenalia. A
tu psikus – przewodniczący drugiego samorządu dał mi tylko plakaty ro
porozwieszania na obu budynkach uczelni – co załatwiłam w jakieś pół godziny, a
potem się zmyłam.
Dołączyłam
do taty i brata w banku. Całkiem niezły kawałek miasta musiałam przejść, hah.
Niezłe ćwiczenie dla rozciągnięcia mięśni po wczorajszym wf (to naprawdę było
wczoraj, a nie rok temu?!). I wróciliśmy do domu.
Naprawdę
nie wiem co robiłam, o czym myślałam. Jakoś zleciało. Nie podoba mi się to.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz