sobota, 6 kwietnia 2013

Yesterday's words.



                  Jak określić ten dzień? Nie da się opisać jednym słowem, ani też dziesiątkami innych. Po prostu był, przeminął, należy do przeszłości – zwyczajnej przeszłości. W swoim „gratitude notebook”, który prowadzę od poniedziałku zapisałam dziś cztery punkty – spotkanie i krótka rozmowa z C. – koleżanką z LO, piwko z A., rozmowę z ludźmi na angielskim i zajęcia z retoryki – na których moja notatka została określona przez doktor jako „interesująca” i to bez poprawek ;). Nie chce mi się jednak jej tu dzisiaj przepisywać.
                Jestem zmęczona, czuje się strasznie rozbita, jakby miało mnie wziąć przeziębienie czy coś. Za chwilę idę spać. A do tego nie mam Internetu na laptopie – a nie chcę schodzić na dół, by resetować router – wywoływać nieprzyjemnych komentarzy od taty. Nie, dam temu spokój. Jeden dzień wytrzymam bez Internetu, hah.
                Chciałam coś więcej napisać, ale nie, powstrzymuję się. Po raz kolejny oglądałam dzisiaj film „The Secret”, tym razem chyba bardziej dotarła do mnie treść tego filmu – tak myślę, że raz w tygodniu to powinnam znaleźć czas by go obejrzeć i w końcu wyuczyć się na pamięć tego, o czym ten film traktuje. Bo dlaczego nie wierzyć w prawo przyciągania? Powiedziałam koleżankom, że na pewno dostanę się do samorządu, bo mam fajne nazwisko – dostałam się, a jakże – i to nawet jako nie ostatnia na liście. Gdy dowiedziałam się, że to R. został na początku wybrany starostą roku – trochę mnie to ukłuło, potem zaczęłam przejmować jego obowiązki i w końcu nim zostałam. Nim, bo wolę wersję „starosta” roku niż „starościna” – to brzmi naprawdę okropnie.
                A ile razy zdarzało się tak, że powiedziałam sobie – dzisiaj nie będzie tych zajęć – i ich nie było, chociaż koleżanki spoglądały na mnie czasem jak na wariatkę. Wszystko jest możliwe. Wszystko. Możliwe jest to, że na miesiąc wpadnie mi do kieszeni dodatkowo 500 złotych, że znajdę sobie świetną pracę na wakacje w Anglii, że wyjadę z koleżanką do Warszawy na Targi Książki, że zapiszę się na aerobik (z kasą w kieszeni wszystko jest możliwe ;d), że będę miała świetną paczkę przyjaciół, że spotkam swoją drugą połowę. To się może stać prawdą. To się stanie. Już się dzieje ;)
Kodaline – High hopes.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Zapraszam!