czwartek, 4 kwietnia 2013

We create our day.




                Starałam się dzisiaj żyć świadomie, choć momentami było to naprawdę ciężkie. Postanowisz sobie mieć dobry dzień, a tu od rana okaże się, że to tak kolorowo nie wygląda. Nie zdążyłam nic zjeść zanim pojechałam busem po 10. Poszłam do banku – w którym kwitłam dwie godziny, a mnie kobieta obsłużyła aż w 7 minut. Godzinę wytrzymałam – potem na zmianę cicho śmiałam się do siebie, płakałam i wyzywałam na wszystkie świętości. Nie poszłam na literaturę powszechną – wyszłam z banku dopiero, gdy skończyły się zajęcia. Kupiłam sobie bułkę i nawet batona na poprawę humoru, skserowałam także słówka na angielski i dołączyłam do dziewczyn. Oczywiście gdy wzięłam większego kęsa tej bułki pojawiła się profesor z „pretensjami”, że nie pojawiłam się na zajęciach. Pretensje oczywiście w cudzysłowie – wszystko z przymrużeniem oka, o takim - ;).
                Poszłam do łazienki, a gdy wróciłam pojawił się nasz kolega z wfu – ha, szukał nas na facebooku, spytał się mnie nawet o imię – a jakieś 2 godziny później zaprosił mnie do znajomych :D. Cóż, wiem teraz tylko, że swoje myśli muszę zatrzymywać dla siebie, po co się otwierać przed A.? W każdym razie, zostawiam to w spokoju.
                Poetyka i literatura romantyzmu minęły całkiem szybko. Na poetyce doktor przybliżała nam filozofię Freuda – którą kojarzyłam chyba jako jedyna z grupy. Na romantyzmie omawialiśmy „Konrada Wallenroda” – następnym razem tylko pokręcę głową na słowa dziewczyn, że tej książki wcale nie da się zrozumieć, zamiast „popisywać się”. Tyle chociaż, że porozmawiałam na temat lektury z profesorem. Zajęcia kończyliśmy wcześniej – bo wyjeżdżał na jakąś konferencję – szkoda, bo chciałam jeszcze zadać pytanie o Halbana i odczytywanie tego utworu jako tego, który traktuje o roli poezji, ale…
                Rozmawialiśmy o tym, jak odczytywać tę powieść poetycką. Czy traktować ją jako broszurę polityczną? A jeśli tak to tą zalecającą zdradę czy potępiającą ją? A może po prostu są to rozważania na temat tragizmu takich postaci? Jak profesor stwierdził, słusznie zauważyłam, że wyekstrahowaną Balladę Alpuhara o Almanzorze można tym terminem określić – sam „Konrad Wallenrod” ma za wiele fragmentów dotyczących wątpliwości bohatera, a Almanzor – on się nad tym nie zastanawiał, wręcz się radował tym, że udało mu się przechytrzyć swoich wrogów.
                Cieszę się także, że profesor zwrócił uwagę na pewną rzecz – ok., jest to utwór skonstruowany za pomocą kostiumu historycznego (historyzm maski brzmi równie intrygująco) – głównie chodziło o zmyłkę cenzury, ale w samym utworze puszcza oko do czytelnika i to nawet dwukrotnie. We wstępie pisze, że rzecz dzieje się w czasach najświetniejszych dla ojczyzny, a w czasie uczty Wajdelota wspomina o tych, którzy polegli w obronie ojczyzny, o „zgonie ojczyzny” – co samo w sobie jest sprzecznością. Drugi raz wspomina o „litewskich stepach”, których przecież nie ma – są akermańskie. Ah, ten Mickiewicz to potrafi w głowie zawrócić ;).
                Jednak chyba tylko ja podchodzę do tego w ten sposób. Ah tam. Potem krótkie zajęcia – właściwie wstęp do zajęć z leksykologii, bsmart z A. w galerii i powrót do domu. Ledwo zdążyłam na pociąg – za bardzo się stresuję tym życiem, powinnam być bardziej pewna siebie, heh.
                Dziś wzięłam się za wpis w miarę wcześnie –i wydaje mi się, że dzięki temu, ma on jakiś kształt, jakiś sens – może i mierny, ale zawsze w małym stopniu konstruktywny. Jestem zmęczona, chyba pójdę sobie spać.

1 komentarz:

Zapraszam!