Same się na to nakręciłyśmy – nie idziemy? Nie idziemy.
Pojechałam dzisiaj tylko na literaturę powszechną – i to za dużo, bo nie przeczytałam
książki, nawet do niej nie zajrzałam! Pierwszy i ostatni raz! Zawiodłam nie
tylko siebie ale i panią profesor.
Zamiast
na poetykę, romantyzm i kolokwium z romantyzmu i jeszcze leksykę poszłyśmy na
piwo do Esposito i wróciłyśmy wszystkie wcześniej do domu. Tak łatwo stłumić
wyrzuty sumienia, zapomnieć o nich. Nie myśleć o tym, że postąpiłyśmy źle i
nieodpowiedzialnie, że mogłyśmy jakoś inaczej to rozegrać.. Tylko co z tego?
Tamto już za nami nie ma co żałować, było minęło.
Boję
się tylko jutra – mamy odrabiać jedne zajęcia z romantyzmu (wykład), ale co
powie profesor? Będzie obrażony, czy może się uśmieje? A może wcale nie
przyjdzie i zaczną się schody? Ok., nie gdybam, nie chce się stresować, po co?
Narzekać
nie będę – podjęłyśmy tę decyzję razem, spędziłyśmy miło czas i to jest ważne.
Rozmawiałyśmy jak zawsze o wszystkim i niczym. Do tego, głupia ja –
powiedziałam dziewczynom o tym, że K. dał mi swój numer. Nawet pokazałam jego
nazwisko widniejące w moim telefonie. A. naprawdę się zdziwiła. A czyżby trochę
ukuła je zazdrość? Ha, chciałabym, albo nie. Nie, nie chciałabym. A. – „on się
tak przy nas kręci, ale może chodzi mu o ciebie”. Coś w ten deseń. A ja
powinnam już przestać.
Naprawdę
za bardzo rozglądam się za kimś. Kimś z wielkiej litery, kogoś kogo choć trochę
bym obchodziła. A przecież gdy wreszcie On się pojawi nie przegapię tego,
prawda? Nie będzie to tylko kolejny znajomy, który ulotni się jak p. czy R. No
właśnie. Snu.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz