
Dziś
10 kwietnia – trzecia rocznica sami wiecie czego. Osobiście skłaniam się do
wersji zamachowej. Za dużo rzeczy się nie zgadzało w tej katastrofie, za wiele
niedopowiedzeń, za szybkiego „posprzątania” po wszystkim. Oczywiście, nie bawię
się w obrończynię krzyża, moherowego bereta czy coś tam jeszcze. Piszę, co
myślę.
Spotkało
mnie dziś coś przykrego – w Internecie, ale czy naprawdę mam winić tę osobę?
Przecież napisała prawdę o mnie. Po co w ogóle bawię się w takie portale? Z
największą korzyścią dla siebie wyszłabym gdybym pousuwała wszystkie takie
konta – flirtak, waplog i inne. W życiu nikogo nie znalazłam, to w necie
znajdę? Ha! Znalazłam i skończyło się to nijak. Rzeczywiście. Tak zrobię,
pousuwam te wszystkie konta. Przestanę się także rozglądać wokół siebie i
wyobrażać sobie Bóg wie co. Skupię się na tym, co zależy ode mnie. Skupię się
na tym by stać się atrakcyjniejszą, mądrzejszą, bogatszą. Wszystko jest
możliwe.
Przypomniała
mi się bajka o brzydkim kaczątku. Przeszło ono naprawdę wiele, by stać się
najpiękniejszym z piękniejszych. Może i to nie do końca jest podejście zgodne z
„Sekretem”, według którego to tylko w naszej podświadomości zakodowane jest
przez rodziców i otaczający nas świat to, że najpierw musimy pocierpieć, by
otrzymać szczęście. A przecież świat czeka na nasze rozkazy – w każdej chwili
gotowy spełnić nasze największe pragnienia. Trzeba się tylko na tym należycie
skupić, pamiętać o poczuciu wdzięczności i innych pozytywnych emocjach –
speaking of which – muszę uzupełnić swój Gratitude Notebook. Ah, te wstawki z
języka angielskiego. Ale to jest dobre – tak się wkręcam w ten angielski, że
czasem łapię się na tym, że prędzej wypowiem coś w języku angielskim niż
polskim.
No
właśnie polski – czeka mnie sporo pracy w związku z jutrzejszym dniem na
uczelni. Przeczytanie poematu Słowackiego na romantyzm, notatka na poetykę i
kilka zdań na leksykę. A więc do pracy.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz