Zatem już nie problemem, ale wyzwaniem jest każdy kolejny
dzień. Wyzywam sama siebie bym mogła osiągnąć to, na czym mi zależy.
Dziś
na uczelnię nie poszłam – źle się czułam, prawdę mówiąc wciąż nie czuję się
zdrowa jak koń. Jakkolwiek jutro wf- na który się wybieram. I gramatyka
opisowa. A w czasie czterogodzinnej przerwy dziewczyny planują iść do kina na
horror. A ja? Ja nie lubię się bać. Do tego tak bardzo przeżywam większość
filmów, że po prostu boję się, że totalnie się skompromituję. „Martwe zło” z
dopiskiem na plakacie, że „bardziej przerażającego filmu nie było”. Mnie to nie
zachęca. W ogóle nie rozumiem ludzkiej psychiki jak można oglądać coś takiego?
Być aż tak spragnionym emocji? Gosh, brr i wszyscy święci! Ja nawet tego
trailera nie mogłam do końca obejrzeć – choć pewne sceny, nie tyle były
przerażające, co wręcz obrzydliwe. Łeee. Nie, naprawdę. Jutro zostanę sobie w
bibliotece i poszukam informacji do referatu, albo lepiej – zabiorę ze sobą
Annę Kareninę i zagospodaruję sobie te 4 godziny przerwy. Bo co jak co, nie
będę nadszarpywać sobie układu nerwowego – w życiu! Nie, nie. Ja dziękuję i idę
spać.
Trzymam kciuki za Ciebie! Zdrowiej!
OdpowiedzUsuń