niedziela, 28 kwietnia 2013

Another sad day...

Barbara Doniec.

„Wąż we mnie się zwija
obmyśla odwet
niczym grzech
w koszmarnym śnie
nogę za nogą
wyciągam z błota
żując zemstę
jak piołun
w lśniącym papierku”.
                Znalazłam na funpage’u Debiutext na fb. I tak czuję, gdy tylko myślę o zwierzętach, które to zrobiły. Zemsta.
                Zrobiła się z tego wszystkiego 20.44. Godzinę spędziłam na Internecie nawet tego nie zauważając. Co prawda piszę też na czacie, no ale.
                Uderzyła mnie jedna myśl. Aż tak, że kręci mi się w głowie. Liceum, łódź, p. – moje życie to pasmo porażek. Tylko co mi da myślenie w ten sposób? Muszę przywołać się do porządku. Chyba dziś już nic więcej z siebie nie wyciągnę. Te słowa pisałam dzisiaj przed 14 na swojego rozwojowego bloga:
Czy wrócić do tego co było? Do swoich planów? Wiem już teraz, że kilka z nich nie zrealizuję. Ot, chociażby swój wyjazd do Warszawy na zbliżające się Targi Książki. Z nowymi okularami także muszę się wstrzymać. Aktywna działalność w Samorządzie także odchodzi w odstawkę, przynajmniej na razie. A co do stypendium naukowego teraz mam jeszcze więcej motywacji, powodów, które powinny mnie pchać na przód jeśli o to chodzi. A mimo to jak ta idiotka oglądam argentyńską telenowelę zamiast wziąć się do nauki na wtorkowe kolokwium z gramatyki. Muszę wysłać kilka e-maili, w tym jeden ze zdjęciami, które zrobiłam po pożarze, ale nie mogę się zebrać by wgrać je na laptopa, by zobaczyć je w pełnej rozdzielczości. Nawet siostra zaczęła oglądać ze mną ten serial, do tego powiedziała mi, że już rozumie, co ja widzę w tych wszystkich serialach. Pozwalają zapomnieć. Przez tę krótką chwilę zajmujesz się problemami bohaterów, śmiejesz się. Wcześniej to mi pomagało, ale teraz, nawet gdy wciągnę się w fabułę wciąż mam tę myśl, o tym co się stało, gdzieś z tyłu głowy. Od tego się nie uwolnię. I pytania co dalej? Walczyć, walczyć - nie myśleć nawet o poddawaniu się. Ale co robić gdy życie w tym nie pomaga?
Wybrałam się w piątek z wnioskiem o jednorazową zapomogę z uczelni - mam pełne prawo się o nią starać. A jedna głupia rzecz - taka, że nie mam konta, uniemożliwia uzyskanie tej zapomogi. Więc stałam przy tym biurku jak debilka, nie mogłam opanować łez. Pomijam już to, że to pokoju musiałam dobijać się ze trzy razy - bo zawsze kobieta była zajęta. Ja wpatruję się w ten wniosek i płaczę, a babka tylko stoi nade mną nic nie mówiąc. W końcu zabrałam te papiery i wyszłam. Przeszłam się przez miasto do parku i usiadłam tam w słońcu, uspokoiłam nerwy. Pomyślałam, co mi szkodzi zapytać się w banku o to konto? Weszłam do pierwszego lepszego banku i po pół godzinie wyszłam jako właścicielka konta internetowego za 0 złotową obsługę. Najważniejsze jest to, że mam numer własnego rachunku i mogę otrzymać, małą, ale jednak jakąś kwotę.
Teraz przyszło mi do głowy, że kobieta mogła mi powiedzieć, bym się nie załamywała, że to, że nie mam konta, to żaden problem - zawsze można sobie takie założyć. Pomyślicie słusznie, że blondynka, ale ja naprawdę nie wiedziałam, że dziś założenie takiego zwykłego konta to nic wielkiego. Uspokoiłam się, nabrałam nadziei - może jednak będzie dobrze. Wróciłam do parku i dalej cieszyłam się słońcem obserwując innych ludzi. Każdy z nich ma swoją historię.
Chciałam pisać o czymś zupełnie innym, a to tak wyszło.
Nie wyobrażam sobie teraz, bym mogła wrócić do takiego tygodniowego planowania. To by wyglądało tak, jakby już wszystko wróciło do normy, a wcale tak nie jest. Ale z drugiej strony, co innego w tej chwili pozwoli mi się trzymać? Co innego pozwoli mi dążyć do realizacji swoich celi, nie zapominać o nich?
Dlaczego to wszystko przytrafiło się moim rodzicom? Wspaniałym ludziom, którzy nigdy nikogo nie skrzywdzili, nie wykorzystali, zawsze innym pomagali. A może to właśnie był ich błąd? Może trzeba być w życiu egoistą, nie liczyć się z innymi, mieć na uwadze tylko siebie? Co z tego, że Najwyższy wszystkich kiedyś tam sprawiedliwie osądzi. Mnie to nie satysfakcjonuje - ja żyję w tej chwili i cierpię razem z moimi rodzicami. Co ten Bóg sobie wyobraża? Jak mógł na to pozwolić? To nie epoka romantyzmu bym miała wierzyć w martyrologię.
Jestem smutna, wściekła i bezradna. Nie za wiele mogę zrobić, więc może po prostu skupię się na tym, co zależy ode mnie. Skupię się na tym, co zależy ode mnie.
Carrie Underwood – So small.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Zapraszam!