No
to sobie poszalałam w tej wizualizacji do tego stopnia, że miałam niezły nocny
senny seans. Jak to możliwe, że ta wyobraźnia, ta całą podświadomość działa w
taki dziwny sposób? No bo przecież niby można się spodziewać wszystkiego w
snach – nie dziwi spotkanie Rihanny, czy rozmowa z koleżankami. No ale wizja
życia z facetem, który był moim nauczycielem fizyki w liceum to już lekka
przesada – chyba nawet pojawił się tam wątek jego rozwodu z żoną. Kurczę, no
rozumiem gdyby śniły mi się czarownice, potwory czy coś w tym stylu, skoro
ostatnio oglądam „Club Winx”, ale to? Naprawdę? Rano było mi ciężko wyjść z
szoku, ale później jakoś ten dzień zleciał, że prawie całkiem o tym śnie
zapomniałam.
Wspominałam
w sobotę o pewnym kolesiu z którym tak nocą wymieniałam e-maile. Wymieniliśmy
się także nr gadu-gadu i teraz też piszemy. O Mickiewiczu na przykład,
Norwidzie, gramatyce historycznej. Cóż, to bardzo zajmujące, serio;).
I
co tu mam jeszcze wyklikać? Oprócz oglądania „Clubu Winx” czytam tę książkę
Paula Harringtona „Sekret. Potęga młodości”. Chyba nie będę się z nią już
rozstawać. To jedno z najlepiej wydanych 10 złotych w całym moim życiu;). A
gramatyka leży sobie obok mnie cały dzień. Przekładana z miejsca na miejsce.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz