piątek, 16 marca 2012 godz. 22.50
Nowy plik, nowe słowa, nowe nastawienie, nowy rozdział. Czy
naprawdę można ot tak, zmienić swoje życie z dnia na dzień z samym tylko
postanowieniem? Gdy wczoraj zaczęłam myśleć w ten sposób – ot, nie z horoskopu,
a z billboardu na siatce między tramwajami zwróciły moją uwagę słowa –
„Zmierzasz w dobrym kierunku”. Czy czegoś więcej potrzeba? Znak z niebios, od
najwyższego. Któż z nas nie lubi myśleć w ten sposób? Z moim Piotrkiem
spędziłam wczoraj pięć godzin, dość krótko biorąc pod uwagę nasze standardy;). Chciał
się głównie całować, ja też, ale przecież siedzieliśmy w manufakturze pełnej
ludzi – niezbyt mi to odpowiadało więc głównie tylko się przytulaliśmy, a dobrą
godzinkę Piotr praktycznie spał na mnie – podobnież było mu tak dobrze;). Gdy
usiedliśmy znów na tej ławeczce przed manu po dość krótkim czasie Piotr
stwierdził że musi już wracać. Nie powiem, czułam się trochę zagubiona – było
przecież tak miło, a on zwiewa.
Choć może nie powinnam tak tego odbierać. Ale faktem jest to
że chowam te wszystkie swoje wątpliwości i negatywne myśli – tylko gdzie
indziej mogłabym sobie z nimi poradzić jak nie tutaj? Wyrzucając je z siebie w
dość szybkim tempie na klawiaturę z której jakimś technicznym cudem literki
pojawiają się praktycznie w tym samym momencie na ekranie, zamieniają się w
słowa, słowa zamieniają się w zdania. A gdy po chwili przerywam i zacinam się,
mogę wrócić do swoich myśli czytając to co wcześniej napisałam, zastanawiając
się nad tym jeszcze raz, być może już z innej perspektywy, zauważając coś, co
wcześniej przeoczyłam. To w pisaniu jest właśnie najlepsze.
Uśmiech pojawia się na mojej twarzy gdy pomyślę o
technologiach informacyjnych które mieliśmy w czwartek. Przerabiamy
PowerPointa, pomijając szczegół, że to dla mnie pikuś – zrobiłam ciekawą prezentację
o elfach – reszta grupy o wybitnych pisarzach. Później prowadząca zajęcia
kazała nam się dobrać po dwie osoby i wylosować sobie temat na który będziemy
musieli zrobić prezentację w PowerPoincie. Dla siebie i Magdy wylosowałam
romans. Haha, nie ma nic fajniejszego niż pisać o romansie w kontekście
literatury staropolskiej;).
Powiedział mi także, że być może prześle mi jeszcze tego
samego wieczora swoją recenzję – nie doczekałam się. Teraz także nic nie pisze
– dlaczego?
Zastanawiają
mnie jego słowa - zauważył bowiem, że to iż jestem w związku na facebooku
polubiło 15 osób – półżartem zaczął się obawiać o to, że jeśli coś nie wyjdzie
to będzie się ich mógł spodziewać pod domem z widłami. W każdym razie
powiedział coś w tym sensie. Zbagatelizowałam to, jednak teraz tak się
zastanawiam, że może jednak jest w tym jakieś ziarno prawdy? Że może nie jestem
pozostawiona sobie samej tak jak mi się wydaje i że może jednak, mimo wszystko
są ludzie którzy za mną stoją, których obchodzę? A może znów wyolbrzymiam? Za
dużo tych mórz.
Czuję się zadowolona teraz z siebie – pod tym względem, że
ta notka ma jakiś kształt. Akapity odpowiednio porozdzielane tematycznie, a nie
przypadkowo. Dwa akapity dygresji, ale jednak krótki powrót do głównego wątku
także się znalazł. Może nie jest ze mną tak źle pod względem technicznym w
pisaniu jak sama uważam? Choć wiem, bardzo daleko mi do doskonałości, trzebaby
popracować nad składnią, powtórzeniami, pewnie interpunkcją. Jednak ogólnie da
się to nawet czytać.
Na dziś to chyba tyle, wena powoli mnie opuszcza. Dobrej
nocy;).
Deemah – Should have kissed
you.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz