wtorek, 3 marca 2015

rozpisałam się

        A może to moja wina, że nie potrafię utrzymać żadnej bliższej relacji? Marzę o miłości, a to przecież wiąże się ze związkiem. I czy oprócz rodziny, od której nie można uciec (; mam jakieś inne związki, relacje? Przez większość czasu po prostu mi się nie chce. Laptop, film, książka - moim życiem przez większość czasu, więc po co dzwonić do koleżanek? Albo też po całym tygodniu chodzenia na uczelnię, i tak jak dziś, szybkiego wracania do domu, do sklepu – czy chce się gdzieś w weekend wyskoczyć? Nie chce się, przez większość czasu po prostu się nie chce.
Wiele razy nie odpisuję na smsy od ręki. Potem często o nich zapominam, a gdy odpisuję później, druga osoba z reguły już nie może popisać. A internetowe znajomości? Czy te zagraniczne z interpals czy KIK lub kilku innych mniej lub bardziej popularnych stron, czy też te z czaterii, for internetowych, te blogowe… wszystkie były przelotne, miały na mnie większy lub mniejszy wpływ, ale żadna z nich nie okazała się trwała.
Gdyby nie facebook nie miałabym pojęcia co się dzieje u ludzi z mojej licealnej klasy. Nie to, że narzekam, bo nigdy mi na nich, ani im na mnie, nie zależało. Bo te ciekawostki z życia znajomych z podstawówki i gimnazjum prędzej czy później do mnie docierają poprzez te osoby, z którymi mam jeszcze jako-taki kontakt – a są to może trzy, czy cztery dziewczyny.
Wczoraj pierwszy raz od listopada – gdy tak przestałam publikować posty na blogu (choć nie przestałam pisać dziennika) pozaglądałam na blogi, które „obserwuję”, nawet kilka ciekawych do listy doczepiłam. Najbardziej wstrząsnęła mną wiadomość o śmierci, nie tak długo przeze mnie czytanego, Królika. Pisał o swoich problemach ze zdrowiem, pisał o operacji, która go czekała. A tu po tylu miesiącach zaglądam i czytam, że nie żyje. Wstrząsnęło to mną chyba bardziej, niżby wypadało. Dla nadwrażliwych każdy powód jest dobry do płaczu, prawda? (:
Aż wstyd się robi, gdy czyta się jego słowa „zza grobu”. On żył, ja wegetuję.
Czytałam o wychodzeniu ze sfery komfortu, o „wyzwaniach”. Trochę zainspirowana zamiast napisać urodzinowego smsa, zadzwoniłam z życzeniami do tej jednej z najbliższych koleżanek. Jutro A. też ma urodziny, też zadzwonię. Z S. złożyłyśmy się i kupiłyśmy jej kartę prezentową do empiku za pięć dych i taką zabawną kartę urodzinową – u nas są one mało popularne, a niektóre z nich – to prawdziwe dzieła sztuki. Trochę niezręcznie wyszło, bo A. nie chciała się od nas w galerii „odczepić”, ale nawet nie jestem pewna, czy się połapała, że coś „uknułyśmy”. S. ma urodziny na początku kwietnia, więc wtedy zrzucę się z A., mam nadzieję, że uda się nam zrobić zakup bez specjalnego zwracania na to uwagi S. ;)
Ah, kolejna rzecz. Jest szansa na koncert Dulce Marii w Polsce – 6,7 lipca w Krakowie. Zwykły bilet kosztowałby 70 euro, czyli mniej więcej 300 zł. Gdyby mnie było stać… za ok. 700 złotych miałabym (być może;)) jedyną okazję w życiu by poznać tę niesamowitą aktorkę i piosenkarkę. Tylko jedno mnie może powstrzymać przed udaniem się na koncert (a mam wielką nadzieję, że do niego dojdzie, wysłałam nawet mejla w tej sprawie…) – a mianowicie to, że na ten dzień przypadnie obrona mojej pracy… W innym wypadku – na bank będę wtedy w Krakowie!
Siostra przed chwilą mało mi głowy nie urwała za „zrolowany ręcznik pod grzejnikiem”. Primo: po co miałabym rolować ręcznik i kłaść go na podłodze? Secundo: byłam tylko raz w pokoju, po to by się przebrać zaraz po powrocie z uczelni. Ale cóż, cała moja rodzinka ma takie nerwowe charaktery.
Zajęcia z dialektologii i wykład z kierunków językoznawstwa (z którego mamy mieć egzamin) nie zapowiadają się najgorzej. Póki co, odpukać, doktorka po pierwszych zajęciach wydaje się być całkiem w porządku. Nie mam dużo nauki w tym semestrze. Nic, tylko skupiać się na pisaniu pracy licencjackiej.
Dzięki pisaniu z ludźmi z różnych krajów nauczyłam się jednej rzeczy, albo o wiele wyraźniej uświadomiłam sobie „oczywistość” – nie żałować tego, na co nie mam wpływu. Z niektórymi rzeczami jest łatwiej – nigdy nie żałuję, że poznaję kogoś zajebistego z Francji czy US, bo „mieszkamy tak daleko od siebie”. To łatwo jest wyłączyć, a nawet wkurzają mnie już takie teksty pisane przez innych. Gorzej z czymś, od czego nie można uciec. Widoku spalonego budynku, który po prostu stoi i jego jedynym zadaniem jest codzienne przypominanie, co przez zwierzęta straciliśmy. Albo babki, której jedynym zadaniem jest powolne wyniszczanie i fizyczne i psychiczne mojej rodziny. Wyłączam to. Wałkowanie tego po raz setny jest zbędne.
Tak się zastanawiam nad swoją seksualnością. Nie wyobrażam siebie w innym związku, niż w związku z mężczyzną. Wydaje mi się po prostu, że tylko facet może posiadać pewne cechy, które chciałabym widzieć w swoim partnerze. Możliwe, że dyskredytuję własną płeć. Ale czy gdybym miała trochę innych rodziców, a w szczególności tatę, czy może mieszkalibyśmy w mieście (kolejny stereotyp, ale w miastach naprawdę o wiele mniej ludzie przejmują się sąsiadami) czy mogłabym się zakochać, stworzyć związek z kobietą? Tak się tylko zastanawiam. Póki co, ani w kobiecie, ani w mężczyźnie zakochana nie jestem…
Czytałam o Dulce Marii. Dowiedziałam się o niezłej ciekawostce, a mianowicie jej babcia była siostrą Fridy Kahlo. Tej Fridy! Na szczęście dziewczyna ma o wiele lepsze geny, jeśli chodzi o wygląd. (;
Obejrzałam sobie również odcinek swego rodzaju serialu „Mujeres Asesinas 3” o tytule „Eliana Cuñada”, w której Dulce zagrała główną rolę. Na szczęście znalazłam wersję z angielskimi napisami – w sieci jest prawie wszystko. Fascynują mnie historie toksycznych związków. Chorobliwe przywiązanie, czy u jednej, czy też u obu stron. Obsesyjna potrzeba bliskości, jak i innych, w zdrowych związkach albo występujących zwyczajnie, naturalnie, lub też wcale, potrzebach. Bardzo spodobał mi się sposób nakręcenia filmu – wydarzenia przeplatane rozmową z Dulce, która odbywa się po tragedii. Historia chorej miłości między dwiema kobietami. Tej silniejszej i tej słabszej. Ta słabsza w końcu zdobywa siłę i pokonuje swojego miłosnego demona. Tylko jakim kosztem? Historie z tej serii oparte są na faktach, co tylko nakręca emocje oglądającego.
Jest też taki nowy amerykański serial „Stalker”. Różnie się o nim wypowiadają. Możliwe, że trochę im brakuje do klasycznego „Grey’s Anatomy”, cudownych „Bones” czy zabawnego „Castle”. Nie jestem na bieżąco, ale bardzo spodobała mi się kreacja studenta, który dostaje fiksacji na punkcie głównej bohaterki – policjantki ścigającej stalkerów – czy w ogóle nie ma w języku polskim odpowiednika? Prześladowca nie do końca oddaje te konotacje… Podoba mi się ten mrok związany z tym serialowym wątkiem. Taka niepewność, bycie w cieniu, dawkowane niebezpieczeństwo… No i ogólnie serial otwiera oczy na to, jak poważnym i niebezpiecznym jest zjawisko stalkingu. Jego ofiarą może być zarówno znana aktorka (odcinek z cudowną AnnaLynne McCord był świetny) i kierowca miejskiego autobusu. Może nawet obejrzę sobie dzisiaj „Stalker’a”…
Tak a propos stereotypów, o których już wspominałam. U Kuby Wojewódzkiego dzisiaj Mamed Chalidow i Anna Grodzka. Muzułmanin i transseksualistka. Było nawet podawanie ręki, dwukrotne. Jak to u Kuby nie było w tym nic patetycznego, a tylko zwykły gest. Można Kubę lubić, można go nie lubić. Zresztą każda osoba z tego dzisiejszego trio budzi pewne kontrowersje. Mi się jednak podobał ten dzisiejszy odcinek Kuby;).
Zrobiło się już późno, za pół godziny będzie środa. Jutro zostaję w domu, trzeba trochę popracować na sklepie. Popracować nad licencjatem. Jak w nowej piosence Honey – damy radę.
     Varius Manx – Przebudzenie – to jednak przy tej piosence dziś pisałam.

1 komentarz:

  1. Jejku strasznie dużo wątków jesteś w stanie poruszyć w jednym poście. :) Podziwiam Cię za to. :D
    Od śmierci Kordiana minęło już kilka miesięcy, ale ciągle pamiętam ten dzień, gdy się dowiedziałam. Po tym zdarzeniu wydawało się, że cały Internet płacze. Prawie na każdym blogu można było się natknąć na wspomnienie Kordiana - jakim wspaniałym i motywującym był człowiekiem...
    Co do seksualności to powiem Ci, z czystym sumieniem, że sama się czasem zastanawiam nad tym. Może nie typowo "kobieta czy mężczyzna" a raczej "czemu nie oboje"? xD Tak serio, to podobają mi się kobiety - w sensie, jestem w stanie powiedzieć, że ta jest ładna, w tej podoba mi się to czy tamto, ale czy byłabym w stanie pokochać kobietę i stracić dla niej głowę, tak jak nie raz traciłam dla facetów? Raczej nie...
    No i na koniec poruszę temat Wojewódzkiego, a raczej Jego gości. Grodzka jest dla mnie tak okropna, że gdyby moja współlokatorka nie wepchnęła mi się do łazienki, to w ogóle bym nie oglądała. :P Jednak cały odcinek uważam za dość pozytywny - nawet wcześniej wspomniana przeze mnie posłanka pozytywnie zaskoczyła mnie np. dystansem do siebie . :)
    Huh.. Ja też się rozpisałam. :D

    OdpowiedzUsuń

Zapraszam!