Wchodzę na te różne dziwne, dzikie czaty i szukam
szczęścia. Z naprawdę miernym skutkiem. Powtarzam sobie, że nic na siłę, i
nawet gdy dochodzi coś do czegoś, to zmykam, nie zgadzam się na spotkanie.
Chociaż o czym ja piszę, w sieci już daawno nie spotkałam nikogo konkretnego.
Powinnam porzucić ten temat, dać spokój. Czekać. Działać.
Trafiłam
ostatnio na funskanie po raz kolejny na chłopaka, z którym chodziłam do klasy
przez podstawówkę i gimnazjum. Gdy jakoś wcześniej z nim pisałam szukał
dziewczyny po to, by móc się ustatkować. Nie powiem, zrobiło to na mnie
wrażenie. A w piątek? Chyba musiał się rozczarować, skoro pisał mi nawet (zanim
się sobie wyjaśniliśmy) o tym, że ma numery do dziewczyn, do których jedzie się
tylko po jedno. Spoko. Tak też można. A ja jestem wielką naiwniaczką, czekającą
na więcej. Zresztą tak właściwie, to gdzie miałabym kogoś spotkać? Przy
komputerze? Świetny sposób, by znaleźć sobie kolejnego nerda, któremu z góry
podziękuję.
Wolę
jednak wciąż żywić się tą nadzieją, niż skończyć jako jakaś „cizia”. Gdzie tu
szacunek dla samej siebie? To już wolałabym zostać dziewicą do końca życia.
Albo nie. Mogłabym zostać właśnie taką kobietą wyzwoloną, czemu nie? Szkoda
tylko, że wciąż mieszkam z rodzicami. Hahahaha, ale pierdolę głupoty.
Ah,
siedzę na łóżku z laptopem na kolanach i śmieję się jak głupia. Z tego obrazka
obok też.
Z
jednej strony potrzeby fizyczne – to takie prymitywne i szczerze pisząc, w
świetle dnia rzadko o tym myślę. Wkracza tu chyba jakiś rodzaj pruderii. Z
drugiej strony potrzeba zwyczajnej czułości – dlaczego mam się do tego nie
przyznawać? Byłoby cudownie wiedzieć, że kogoś jeszcze obchodzą drobnostki
związane ze mną, np. to jak się czuję, czy coś w tym stylu.
Dobijam
się, a powinnam tego unikać. Uśmiech. Nawet przez łzy. Wyłączę tego laptopa i
poczytam „Próchno” W. Berenta. Akurat kawałek dobrej młodopolskiej poetyckiej
prozy, to akurat to, czego mi potrzeba.
Katy Perry – Unconditionally
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz