Wypadałoby coś wreszcie napisać. Pochwalić się cudownym
chłopakiem, świetnymi wynikami na studiach, no po prostu niesamowitym rozwojem
firmy i świetną współpracą z samorządem. Tak, tak… Ale to jeszcze nie teraz;)
Póki co powoli ogarniam i wprawiam się w rytm studiowania. Firma, bez rodziców
na pewno by nie funkcjonowała. Dziś zapłaciłam ZUS – w ogóle co drugi wieczór
mama przychodzi do mnie i robimy przelewy. Jakoś to się kręci. W poniedziałek
rodzice przywieźli kilka regałów do sklepu, więc to także trochę lepiej
wygląda. Powoli, powoli. Nie ma co się poddawać negatywnym wpływom. O nie, od
tego się totalnie odcinam.
Czekam
aż się zwolni łazienka – planuję wyłączyć laptopa, umyć się i poczytać „Pollyannę”
przed snem – na zajęcia z literatury popularnej. Haha, trudno mi sobie
wyobrazić jakiegokolwiek faceta czytającego tę książkę :D.
Jakoś
tak nie układałam sobie dzisiaj w głowie, o czym miałabym napisać w dzienniku.
Niby wiele się działo, a właściwie to nic. Wróciłam do domu busem z N.,
rozmawiamy praktycznie całe pół godziny w
tym busie. Nawet z I. się dogaduję. A A.? A. ostatnio jakoś tak inaczej
się zachowuje, a może to ja inaczej patrzę na jej zachowanie. Sama nie wiem.
Coraz
bardziej poważnie myślę o emigracji stąd. Oczywiście nie teraz, czy też nie za
rok. Ale za pięć lat? Kto wie? Może wcale nie będę robić magisterium, a może
wyląduję z doktoratem? Ha! Zaczynam inaczej myśleć, chcę poszukać czegoś na
czym będę mogła zarobić, wybić się, realizować. Może to pisarstwo? Tylko na
pewno będę inaczej podchodzić do tego, gdy zaczną mi za to płacić, niż w tej
chwili. Czy byłabym gotowa zaryzykować? Nie wiem, czy to co piszę, to jak
piszę, jest chociażby w małym stopniu wartościowe, poprawne. Nie mam pojęcia,
czy dobrze się to czyta. Skąd mogę to wiedzieć?
Bednarek – Cisza.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz