czwartek, 4 lipca 2013

A teraz nie mogę się doczekać...



Czy to życie jest takie – ciągle próbujące cię podłamać, nawet w taki drobny przecież sposób, czy to moje myśli w jakiś sposób przyciągnęły dziś do mnie te słowa? Starałam się monitorować swoje myśli;), ale może niezbyt uważnie? Nie, nie będę się rozpisywać na ten temat – wolę zawsze myśleć o babci, która piecze pyszne ciasto drożdżowe, która wiele widziała i po prostu cudowne są te historie z czasów jej młodości (pomimo tego, że nie ma przecież daru gawędziarskiego;) ). Po co mam myśleć o większej ilości rzeczy? Rzeczy, które już tak przyjemne nie są. Kocham ją.
            Wpis z egzaminu z romantyzmu dzisiaj uzyskany, indeks oddany, wszelkie zależności wobec uczelni uregulowane – raptem 1,32 zł :D. Pogadałam także z kilkoma kobietami ze starszych lat polonistyki – dwie oddawały rozdziały prac magisterskich, jedna zaliczała egzamin ze współczesnej – ale jak im tam wszystkim poszło, to nie wiem, wyszłam pierwsza od pana profesora, w końcu byłam tylko po wpis;). Dwie z nich już mają dzieci – jedna miała małe dziecko gdy pisała pracę licencjacką, inna także – urodziła dziecko w tym roku. Z jednej strony myślę sobie – nie ma to jak wyczucie czasu, dziecko i praca dyplomowa. Z drugiej trochę je podziwiam – w końcu, wszystko jest możliwie, kobieta silną jest.
            A gdybym tak ja miała mieć dziecko? Nie, mnie przeraża ten ból, ta odpowiedzialność za nową istotę… Po prostu przeraża. Zresztą… A co kiedyś mówiłam o miłości? Że przeszkadza, że mam inne priorytety. A teraz nie mogę się doczekać aż i do mnie zapuka. A zapuka. I to wkrótce :D.
            Byliśmy dziś na imieninach u sąsiada (15latka). Już nie chce mi się tłumaczyć skąd on i w ogóle. Ważne, że ja wiem o co chodzi;). Jutro ma wyniki rekrutacji do średniej szkoły – wybiera się na technika fryzjerskiego. Tak średnio mi się podoba pomysł, że ma to być szkoła w mieście X., a nie w mieście, do którego ja chodzę na uczelnię (i wcześniej do LO). Do ‘mojego miasta’ jest lepszy, tańszy dojazd. Więcej się u nas dzieje – to jest miasto, a nie miasteczko, jak to do którego on się wybiera. Ale cóż, przecież to nie moje życie, nie moja decyzja. Ja mogę jej jedynie nie rozumieć i trochę się jej dziwić.
            Gdy byłam w mieście tak sobie myślałam, że kogoś spotkam, że coś – no jakieś piwo. Niestety wszyscy sobie już pouciekali – w końcu dziś przypadał ostatni dzień sesji. Spotkałam tylko koleżankę Ż. – miała egzamin z historii powszechnej. To było interesujące – takie uczucie, gdy aż dwie osoby na raz koniecznie muszą z tobą rozmawiać. Ż. opowiadała co tam u niej, a jedna z dziewczyn, z którą czekałam na profesora także chciała się czegoś koniecznie ode mnie dowiedzieć. Byłam rozrywana, hehe;)
            I tak jakoś praktycznie dobiłam do końca strony a4. W końcu czcionka 12 robi swoje, prawda? Hm, zastanawiam się jaką tu piosenkę na koniec zalinkować. Może coś wakacyjnego.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Zapraszam!