Piszę, piszę. Zaniedbuję tę sferę, zresztą jak każdą inną
w swoim życiu. Czekam aż ściągnie mi się pierwsze kilka odcinków „Gry o tron” i
oglądam fanvid’y na youtube. Jak ten czy ten. (linki) A „Gra o tron” dlatego,
że pomyślałam sobie – trzeba sprawdzić o co tyle szumu z tym serialem. Jeśli mi
się kiedyś zachce, to może jeszcze zajrzę do książki. Póki co idę na łatwiznę.
W międzyczasie walnęłam sobie także piwko – a co. Skoro już i tak babcia (przez
słowa kuzynki) podsumowała mnie „pijakiem” – nawet pisałam o tym na oobserwatorka.blogspot.com
Wczoraj
(to naprawdę wczoraj?) byliśmy na imieninach u dziadka – wcześniej godzinna
wizyta w supermarkecie – ja wzięłam ze sobą książkę (znowu „Zmierzch”) i
siedziałam w aucie. Do dziadka jednak musiałam wejść, haha. Zaskoczeni byliśmy
tym, że zapowiedzieli się także warszawiacy (mamy brat) – gdy tak sobie
siedzieliśmy zadzwonili do mamy – problem z samochodem. Na tyle poważny, że
musieliśmy do nich jechać – stali na parkingu jakieś 30 km od dziadka. Było po
10 jak się z nimi tam spotkaliśmy – witać się z rodzinką na ciemnym parkingu –
to pozostawia niezapomniane wrażenia. Zaskoczeniem było to, że oprócz wujka
jechała jego żona i jeden z synów – stwierdziłam, że bym go w życiu nie
poznała. Przyholowaliśmy ich do domu z niemałym trudem – ok. 23 byliśmy w domu.
Oczywiście musiała być kolacja (bracia sprytnie się zwinęli), potem szykowałam
gościom pościel na nocleg. No spoko. Nie wiem o której oni poszli spać.
W
czasie holowania – to naprawdę był cyrk. Tata nie jechał wcale szybko, bo
jakieś 30-40 km, a wujek ciągle hamował. Do tego od czasu do czasu włączał
światła awaryjne (!!!) – cyrk na czterech kółkach nic więcej. Szkoda
klawiatury.
Kurczę,
jest tak gorąco, że jedyne o czym marzę, to prysznic i sen. Dobrze, że Aneta
kupiła mi żel do twarzy. Może jeśli zmotywuję się do wczesnego pójścia spać uda
mi się wstać przed 7 i iść na poranną mszę. Jakbym w ogóle tego potrzebowała…
Dobrze,
że wypiłam piwo.