„A przecież zachował dla Marianne – choć nieuprzejmością było z jego strony to, że nie umarł po jej utracie – niewątpliwe względy, przejawiające się w jego zainteresowaniu wszystkim, co się z nią działo, i sprawiające, że Marianne stała się dlań ideałem kobiecej doskonałości – i później wzgardził niejedną wschodzącą pięknością, ponieważ nie wytrzymywała porównania z panią Brandon”.
http://weheartit.com/sarahleeb |
Ah, uwielbiam książki Jane Austen,
szkoda, że nie mam czasu (aha, raczej: tak kiepsko go sobie organizuję, że nie
mam) by przeczytać inne jej książki: „Mansfield Park”, „Emma”… Cytat pochodzi z
„Rozważnej i romantycznej” oczywiście. I tak to się dzieje, że rozważna siostra
wychodzi na mąż z miłości, a romantyczna z rozsądku. A wydawałoby się, że
romanse opierają się na schematach, co? Zastanawiam się nad postacią pana
Willoughby’ego. W zupełnie inny sposób jest przedstawiony w filmie (mam na
myśli ten z Grant’em). Czy ten człowiek zasługuje na współczucie, litość? Czy
jego usprawiedliwienie jest wystarczające? Ha! Gdyby osadzić tę historię w
dzisiejszych czasach, to Marianne byłaby dziwaczką, która dostała bzika na
punkcie faceta. A Willoughby byłby usprawiedliwiony – bo przecież jego
postępowanie, libertynizm, zamiłowanie w przyjemnościach jest dziś na porządku
dziennym, idealnie wpisuje się w ‘klasyczny’ obraz wolnego faceta przed
trzydziestką. Tylko że tamte czasy były zupełnie inne. Zdefiniowane przez
konwenanse. To też jest ciekawe – jaką drogę przebył człowiek od życia w
jaskiniach i czczenia bawołów i latania praktycznie nago do takiego momentu w
historii, gdzie kobiecie nie wolno było obcemu mężczyźnie ukazać nawet
nadgarstka, czy kostki, wygórowanych wymagań wobec otoczenia! Niesamowite.
Ok., porzucę te swoje przemyślenia,
choć niewątpliwie i nieskromnie napiszę, że interesujące.
Myśli kreują rzeczywistość. Motto
bloga, na którego wrzucam swoje wpisy. Jak to dziś się zamanifestowało? Nie
było zajęć z literatury popularnej – a więc nie było kolokwium. Nie, nie
narzekam. ;)
Sprawdzam pocztę, ale żadnej odpowiedzi
od pani doktor w sprawie referatu jeszcze nie otrzymałam – co za lipa. Wiem, że
będę musiała go poprawić, ale wolałabym już wiedzieć jak tragicznie mi poszło.
Kurczę, zrobiła się 23, więc dziś już na pewno mi tego nie wyśle.
Zmykam, okropnie mi zimno w pokoju. Co
z tego, że grzejnik gorący, jeśli stare są okna i mam niebieskie ściany? Kolor
niebieski nie sprzyja temperaturze. W swoim domu będę miała klimatyzację, czy
inne ustrojstwo, które zadba by temperatura w tym czy innym pomieszczeniu miała
się utrzymać na konkretnym stopniu. Wtedy nie będę miała żadnego problemu jeśli
chodzi o kolor ścian.
Pouczyłam się trochę na język
starocerkiewno-słowiański. Metateza, koniugacja I, II, V, deklinacja V, II, I,
aoryst sygmatyczny, aoryst asygmatyczny. Te terminy brzmią jak jakieś nazwy
chorób okropnie zaraźliwych.
Coraz więcej osób nie tylko zagląda,
ale i komentuje na blogu. Cieszę się z tego. Zawsze to jakaś interakcja. Taka
inna niż na forum czy na czacie. Każda może być wartościowa, ale to już zależy
od uczestników rozmowy, prawda?
P.S. - Co powiecie na "ściaśnienie" bloga? Mniejszą czcionkę i węższą kolumnę z notkami? Może wtedy będzie lepiej czytać notki, jak myślicie? ;)
pani Austen, siostry Bronte...u mnie w rodzinie mają mocną pozycję, nawet moja siostra musiała otrzymać imię ( jak każdy z rodzeństwa, literackie, a co! XD) po jednej z sióstr...:) książki epokowe, choć, wielu nazywa je tandetnymi romansidłami ale...ale jednak klasyka i cóż, tandety tam nie dostrzegam zbyt wielkiej:)
OdpowiedzUsuńklasyczny model...jakże ja mam dosyć wszelkich klasycznych modeli, przez które obrywa się non stop za coś, czego w ogóle się nie zrobiło. męczące doprawdy, ale to już chyba zgoła inny temat.
i czy to droga długa? raczej, jak mgnienie oka. nasza cywilizacja jest niczym wobec rozszerzającego się wszechświata. cala ludzkość to pyłek na wietrze.
i każda rozmowa jest wartościowa. nawet ta na niskim poziomie, czegoś nas może zawsze nauczyć:)