Nie
wiem jakim cudem przetrwałam dzień (ależ się powstrzymuję przed napisaniem ‘dzisiejszy
dzień’). Jakoś się udało. Z ćwiczeń z literatury pozytywizmu mam 4,5. Z
literatury Młodej Polski 4. Z Multimedialnych Form Kultury 5, tu jak prawie
każdy z grupy, żeby nie było, że jestem totalnym kujonem. Na angielski w końcu
nie poszłam. Wyszłam z domu o 6.30 (daaawno temu), przeszłam się kawałek,
poczekałam na tym przystanku i zrozumiałam, że w ferie ten bus nie jeździ. No
PATOLOGIA. Zdenerwowałam się. Ale w końcu jakoś dotarłam na uczelnię – i
stwierdziłam, że nie ma najmniejszego sensu, bym pojawiała się na tym
angielskim. Spróbuję lektorkę znaleźć w piątek. Mam nadzieję, że uda mi się
zaliczyć na tę 4 chociaż. Z teorii literatury będę odpowiadała we wtorek – tuż przed
egzaminem z pozytywizmu, muszę więc ogarnąć psychoanalizę i krytykę
feministyczną.
Heh, dość o szczegółach pracy.
Dowiedziałam się dzisiaj, że koleżanka, która zrezygnowała ze studiów, zrobiła
to między innymi dlatego, że po Sylwestrze się rozchorowała, wylądowała w
szpitalu i poroniła ciążę… Rozumiem, że to ciężkie, bardzo ciężkie przeżycie.
Ale czy rezygnować ze studiów? Z przyszłości? Przecież z gospodarstwa raczej
nie da się utrzymać przez całe życie. A przynajmniej udaje się to tylko
nielicznym. No oczywiście, że życzę jej jak najlepiej. Naprawdę.
Ech. Chciałabym mieszkać w Beverly
Hills. To magiczne miejsce. I do tego bogate. Rozpływam się w marzeniach.
Gratuluję ;) !
OdpowiedzUsuńgratuluję takich ocen:)
OdpowiedzUsuńa krytyka feministyczna brzmi ciekawie.
hm...to nie można, moim zdaniem, tak wprost oceniać. utrata dziecka to szok, człowiek nie postępuje jasno a nawet....studia i ich ukończenie to nie jest jedyna możliwa ścieżka bycia szczęśliwym, posiadania tej wspaniałej przyszłości. są różne drogi:)
a ja tego miejsca nie znoszę XD samo LA jeszcze w porządku, ale nie BH XD