wtorek, 24 grudnia 2013

Kto wie?


Dopiero mija Wigilia. Jeszcze dwa dni świętowania. Trochę głupio tak bez śniegu, ale na to nic nie poradzę. Jak spędziłam dzień? Sprzedawałam w sklepie, elegancko tam wszystko posprzątałam. Posprzątałam także w domu, w końcu nakryłam do stołu no i poustawiałam wszystko. Przyszli sąsiedzi, zjedliśmy kolację. Trochę w międzyczasie walczyłam z bratem z komputerem – mam nareszcie nowy dysk! Całe 500GB. Czym ja je zapełnię? (oczywiście to pytanie retoryczne :D).
                Wigilia odbywała się w tym roku u nas. Przeczytałam modlitwę przed dzieleniem się opłatkiem. Każdy z każdym złożył sobie życzenia. A gdy rozmawiałam z tatą – heh, oboje się popłakaliśmy. Tata próbował składać mi jakieś życzenia, ale ani jemu ani mi to nie szło. W końcu się przytuliliśmy i poszliśmy z życzeniami dalej, heh. A gdy rozmawiałam z mamą potrafiłam być dowcipna i powiedzieć, że życzę jej zadowolenia z reszty pociech, bo ze mnie oczywiście jest już zadowolona :D. A nom, chwalono mnie dzisiaj, za ładnie ogarnięty sklep.
                Wczoraj może nie za wiele zrobiłam, ale sama zniosłam ze strychu i ubrałam choinkę – mama tylko poprawiała trochę łańcuchy po mnie. Właściwie, to u nas nie było takie tradycji, że ubieramy choinkę wszyscy razem. Zawsze robiła to mama, w tym roku ja. Tata z chłopakami od poniedziałku w rozjazdach – tu awaria, tam awaria. A Adam nawet był w Krakowie- na Akademii Rolniczej z panem Darkiem – naprawiali stację paszową.
                Jutro rano mamy iść na śniadanie do babci, a popołudniu do wujka. Jakoś tak miną szybko te Święta. W piątek trzeba będzie pozałatwiać kilka spraw, zacząć przygotowywać się do remanentu. A potem Sylwester, kilka dni oddechu i uczelnia, a potem zaliczenia przedmiotów i egzaminy. Potem ferie, znowu uczelnia, Wielkanoc i nie wiadomo kiedy zleci rok od kwietnia. Rok.
                Tak się zastanawiam – cały wczorajszy i dzisiejszy dzień. Może nie byliśmy gotowi na tak wielki sklep? Jedyne co pamiętam, to to jak się marudziło, że trzeba sprzątać, że remanent, że zimno tam było, że klienci są fe. Pomimo tego, że rodzice wciąż powtarzali, że z tego żyjemy, to tak naprawdę tego się nie doceniało.
                Ah, nie wiem. Jakaś taka melancholia mnie po prostu złapała.

Desu – Kto wie czy za rogiem. – uwielbiam.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Zapraszam!