Żyję, żyję. Ledwo ale jednak się nie daję. Dziś po raz
pierwszy od początku wakacji ćwiczyłam – spędziłam jakieś 20 minut (a może i
więcej) z Ewą Chodakowską. Jest ze mną źle – to, że ważę ile ważę to jedno, a
to, że całkowicie jestem pozbawiona kondycji, to drugie. Okropnie. Do tego ta
pogoda – takie upały, że najchętniej to siedziałabym w pokoju z zasuniętymi
żaluzjami i z włączonym wentylatorem na wysokich obrotach. Do tego jakaś
książka. Bo ostatnio mało czytam, niestety.
W
każdym razie domu raczej nie opuszczam – większość czasu spędzam w pracy.
Ogarniam to, powoli oczywiście, może zbyt wolno. Staram się na pewno.
Daję
sobie radę, dlaczego nie?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz